Jestem z Układu

Przed i po Expose

poniedziałek, 21 listopada 2011

Załączam niżej moje dwa komentarze. Jeden z Wirtualnej Polski opublikowany dzień przed Expose Premiera i drugi z Krytyki Politycznej opublikowany natychmiast po expose:

PRZED EXPOSE

 Nowy rząd powstrzyma zarazę? Świat patrzy na Polskę.
Waldemar Kuczyński
wp.pl  | dodane 2011-11-17 (14:06) 
 
 Mamy więc rząd, a jutro poznamy to, co chce zrobić. Na kilkanaście godzin przed expose nie ma sensu odgadywanie, co w nim będzie, szczególnie gdy chodzi o szczegóły. Od składu polskiego rządu i od tego co premier powie jutro, Europa nie wpadnie w depresję, ani w zachwyt. Tak by było gdybyśmy mieli kilka razy większy udział w jej PKB, albo ze dwa razy większy udział zadłużenia w naszym PKB, czyli gdybyśmy byli dużo więksi, lub dużo gorsi. A my ni to ni owo.
 
Ale nigdy od czasu rządu Tadeusza Mazowieckiego, to co zamierza nowy gabinet nie budziło takiej, jak dziś uwagi za granicą i nigdy też od reakcji zagranicznych na nowy gabinet i jego program nie zależała tak bardzo, jak teraz nasza sytuacja gospodarcza. To nie przez członkostwo w Unii Europejskiej, lecz przez kryzys, jaki ona przeżywa. Dobre reakcje, a nawet brak złych, szczególnie rynków finansowych będą sygnałem, iż uważa się, że po zmianie rządu Polska nie dołącza do strefy najbardziej zakażonej, a może się od niej oddali. I to będzie miało wymierny w wielkich pieniądzach wpływ na naszą pozycję, jako pożyczkobiorcy. Czy będziemy pożyczać drożej, czy może taniej, bo pożyczać musimy. I to będzie wpływało na pozycję premiera i polskiego rządu w wewnatrzunijnej grze o budżet i inne sprawy. Im bardziej odporna będzie Polska na kryzys, tym więcej do powiedzenia i zyskania będą mieli polscy politycy w Brukseli.

Jestem pewien, że premier, jego doradcy i minister finansów zdają sobie z tego sprawę to i mają wiedzę, a mam nadzieję i wolę, by zapewnić programowi rządowemu najpierw dobre przyjęcie w kraju i za granicą, a potem sprawnie go wykonać. Moim zdaniem najważniejszym zadaniem rządu, przynajmniej na najbliższe dwa lata, jest zatrzymanie kryzysu na granicach Polski. To jedyny priorytet ekonomiczny, który powinien być postawiony i żadnych innych w tej dziedzinie. Jest on akurat zbieżny z tym co należy robić w gospodarce, by zapewnić jej długookresowy przyzwoity wzrost ekonomiczny. Dwa wielkie zadania, znane od dawna, są wreszcie do zrobienia. Po pierwsze konsekwentne obniżenie deficytu finansów publicznych i sprowadzenie zadłużenia do poziomu bezpiecznego ze względu na progi ustawowe oraz możliwość niewyczerpującej obsługi. Drugie wielkie zadanie to poprawa konkurencyjności gospodarki, głównie przez odbiurokratyzowanie i deregulację, także rynku pracy. Każdy z tych dwu kierunków tworzenia sanitarnego kordonu antykryzysowego można rozpisać na konkrety, także doskonale znane i powierzyć je ministrom. Łącznie utrzymując ścisły związek koniunktury w Polsce z dobrą koniunkturą w Unii, powinny one osłabić wpływ złej koniunktury w Unii na sytuację u nas. Zapewne idącej z zewnątrz zarazy w pełni nie wstrzymamy, ale mamy szansę właśnie w czasie kryzysu szybciej gonić bogatą Europę, byleśmy idąc nawet wolno, szli wyraźnie szybciej niż ona. Wszystko zależy od woli politycznej; od odwagi i determinacji. W rządzeniu krajem towarem deficytowym prawie zawsze nie jest to co robić, lecz wola, by to robić.

Rząd, który ma trzy lata do wyborów, świadomość ludzi, mocno nasiąkniętą niepokojem przed kryzysem, pewnym zrozumieniem dla potrzeby trudnych decyzji i oczekiwaniem na władzę, która się kryzysu nie lęka, ma wyjątkową okazję by to co trzeba, przekształcić w to co się zrobi i, po platformersku mówiąc, kryzys wykiwać. O co proszę i czego nam wszystkim życzę.

Waldemar Kuczyński specjalnie dla Wirtualnej Polski

Tytuł pochodzi od redakcji

 http://wiadomosci.wp.pl/title,Nowy-rzad-powstrzyma-zaraze-Swiat-patrzy-na-Polske,wid,13995513,wiadomosc.html

PO EXPOSE

 19.11.2011 
 To było dobre expose. Niezwykłe, bo nie o wszystkim, ale trafione w pilną potrzebę czasu. Po raz pierwszy od czasu, gdy expose wygłaszał Tadeusz Mazowiecki, na to co miał powiedzieć polski premier z taką uwagą czekali politycy i komentatorzy za granicą. I po raz pierwszy od tamtego czasu tak silny mógł być wpływ tych słów na naszą sytuację, głównie ekonomiczną, ale nie tylko. Polska nie jest gigantem gospodarczym, ani źródłem zarazy ekonomicznej i na pewno od słów Tuska Europa się nie zachwieje, ani nie ozdrowieje. Ale nastroje na kontynencie są paniczne i nawet słowo z Warszawy może je uspokajać lub rozpalać. I od tej strony przemówienie premiera jest perfekcyjne. Będzie bardzo dobrze przyjęte przez rynki finansowe i to się odbije na pozycji złotego i powinno się odbić też na polskiej wiarygodności jako kredytobiorcy.

Premier zapowiedział serię reform i zmian, niezmiernie konkretnie a więc w sposób uniemożliwiający wycofanie się z tego co zapowiedział. To nie są obietnice, to są zapowiedzi. Zmiany dokładnie odpowiadające temu, co od dawna uważa się za niezbędne dla poprawy finansów publicznych i co za tym idzie dla stabilizacji gospodarki oraz perspektywy jej rozwoju.

Ale to nie jest program wedle reguły „krew, pot i łzy”, nawiasem mówiąc uważam, że te słowa Winstona Churchilla zupełnie nie pasują do naszej sytuacji. Reformy tej kadencji mają być skojarzone z wrażliwością na los grup społecznych z dolnych szczebli drabiny zamożności. To jest liberalizm z wyraźną domieszką socjalną. Uważam to za mądre. Podobają mi się zapowiedzi dotyczące polityki zasiłków rodzinnych, przyjęcie zasady, że powinny być bardziej szczodre, ale w stosunku do tych co szczodrości potrzebują. Ją też powinno się stosować do całej polityki społecznej. 

Dobrze się stało, że premier zwrócił uwagę na niebezpieczeństwo narastania w Europie estremizmów, lewicowych i prawicowych. Sprzyja temu czas kryzysu, już tak bywalo. Z tym, że ja nie stawiałbym ich na równi, jak to zrobił Donald Tusk. Uważam, że ekstremizm lewicowy to dziś jak grypa, natomiast prawicowy, jak wścieklizna. Dobrze, że szef rządu zasygnalizował, że państwo będzie miało te skraje na oku i nie pozwoli, by jedni, czy drudzy wprowadzali do kraju niepokoje. Także w tym kontekście odebrałem zapowiedź podwyżek płac dla policji i dla wojska, jako sygnał,  że rząd nie pozwoli nikomu atakować państwa na ulicy, rozstrzygać na ulicy sporów od których rozstrzygania jest parlament i kartka wyborcza.

 http://www.krytykapolityczna.pl/Opinie/KuczynskivsKuczynskiDwuglosoexpose/menuid-1.html

Bunt u bolszewików III RP

piątek, 4 listopada 2011

Gdyby Duch Święty natchnął Jarosława Kaczyńskiego….
 
wp.pl  | wp.pl
 
 W styczniu 2009 roku opublikowałem w „Gazecie Wyborczej” artykuł „Bolszewicy Trzeciej RP”. Analizowałem w nim statut PiS pod kątem władzy Prezesa. Wiedziałem, a statut to potwierdził, że partia jest totalitarnie rządzonym dziwadłem, w demokratycznym ustroju Trzeciej Rzeczpospolitej. Ideowo innym, ale funkcjonalnie podobnym do wpływowych partii komunistycznych w zachodnich demokracjach. Partie te, nawet w totalitarnym otoczeniu swoich państw, od czasu do czasu przechodziły kryzys. Otoczenie demokratyczne, czyni je jeszcze bardziej na wstrząsy podatne.

PiS przeszedł serię kryzysów. Ten jest najcięższy, bo wywołany przez sól partii, przez pisowców najbardziej pisowskich. Najwidoczniejszym źródłem wstrząsów jest widoczna oczywistość, że partia nie ma mocy, by wrócić do władzy. Ale to powierzchnia odpowiedzi na pytanie o wstrząsy w PiS. Dlaczego nie może wrócić do władzy? Odpowiedź na to pytanie pozwoli ocenić, czy bunt ziobrystów zmieni sytuację, która tak bardzo partii i sympatykom przeszkadza. Wyraziła ją Beata Kempa mówiąc, że „trwanie dla trwania nie ma sensu”.

Moja odpowiedź na to pytanie jest następująca. PiS nie może zdobyć władzy, bo zdecydowana większość obywateli nie chce realizacji, boi się głównego politycznego projektu tej partii, jedynej racji jej istnienia, a mianowicie tzw. IV RP. Ten projekt w świadomości lękających się go ludzi wiąże się nierozerwalnie z praktyką rządu PiS w latach 2005-2007. I z nazwiskami czołowych realizatorów: braci Kaczyńskich, obecnie Jarosława oraz Zbigniewa Ziobry. To ten projekt, a nie miny i słowa obu polityków, czy nastawienie do nich mediów, jest przyczyną powstania i trwania uzasadnionej nieufności do PiS. I przekonania, że nie wolno tej partii dać władzy w ręce. Ten projekt wytworzył „odporność”, którą nazwałem dość dawno obywatelskim kordonem sanitarnym. Jego obecność, jako rodzaj obrony przed potencjalnym zagrożeniem, wywołała też takie dziwności na scenie politycznej, jak niewrażliwość wyborców na błędy rządzenia PO i skupienie uwagi na PiS, a nie na rządzie.
 
Czy ziobryści przełamią kordon sanitarny? W żadnym wypadku. Oni akurat nie, bardziej Jarosław Kaczyński, gdyby go Duch Święty natchnął, o co prosiłem kiedyś we wpisie blogowym. Ziobryści to ekstrema IV Rzeczpospolitej, całkiem niewiarygodna dla wyborców, którzy mogliby poszerzyć elektorat tej partii, bo to ludzie bliżsi centrum. Aby ów kordon sanitarny mógł słabnąć, Prawo i Sprawiedliwość, ktokolwiek będzie szefem, i czy będzie to jedna, czy dwie partie, musi lękający się tej partii elektorat przekonać, że porzuca projekt IV RP. Tak, gdy chodzi o jego treść, a jeszcze bardziej – o konfrontacyjne narzucanie. Nie będzie zaniku lęku przez PiS i blokowania mu dostępu do władzy przez obywateli, jeżeli z zamiarów, a nie z retoryki, nie zniknie „rozprawianie się z III RP” i z mgławicowo określanymi wrogami, stojącymi na drodze do realizacji owej Czwartej.

Nie chodzi o robienie z III RP skamieliny, ale o to, że o kształt demokratycznego już państwa nie wolno wywoływać awantur przypominających rebelie i rokosze. Nie wierzę, by PiS pod kierownictwem Jarosława Kaczyńskiego, a tym bardziej Zbigniewa Ziobry, było zdolne uwolnić obywateli od lęku przed sobą i zyskać zaufanie pozwalające wrócić do władzy. Bez względu na to, jak skończy się bunt u bolszewików Trzeciej RP, pragnienie Beaty Kempy pozostanie niezaspokojone.

Waldemar Kuczyński specjalnie dla Wirtualnej Polski