O mojej rodzinie.

Formalnym początkiem naszej, to znaczy Haliny z domu Flis i mojej, rodziny był rok 1966, w którym wzięliśmy ślub cywilny przed urzędnikiem w Ursusie, a w kilka miesięcy później (a więc nadzwyczajnie szybko!) urodził się nasz syn Maciej. Potem płynął czas, rodziły się dalsze dzieci; Dorota i Natalia, działa się historia, aż wreszcie zaczęły się rodzić wnuki; Zosia, Monika, Krzyś, Kornelia, Oliwia, Piotruś, Kacper. W 2001 roku, 14 lipca, po ponad trzydziestu latach pożycia grzesznego, acz owocnego wzięliśmy ślub kościelny w barokowym kościółku Ojców Bernardynów na Czerniakowskiej, tuż obok naszego domu. Zaślubił nas nasz przyjaciel ksiądz Andrzej Luter.

Dziś wraz z zięciami i synową, jest nas piętnaścioro. To piękne dzieło. Trzy dzieciate i stabilne od lat rodziny z jednej. To chyb a już dzieło skończone, ale Dziadkowie mają nadal dużą rezerwę miłości dla kolejnych wnucząt. Niżej trochę informacji, z czasów dobrych ale i trudnych i także tragicznych.

 

Rodzina i historia

Jest to, ciągle roboczy, fragment rodzinnej opowieści, którą piszę dla moich wnuków pokazując im nie tylko ich korzenie, ale także umarłe i odgrzebane przeze mnie codzienności w których żyli moi i ich przodkowie, zwykli ludzie pnący się od najniższych warstw społecznych ku wyższym.
Pobierz » Rodzina i historia (Dodano 2005.11.1)

Przyzwoita gazeta nieprzyzwoitego czasu

Jest to wspomnienie mojej żony o „Gromadzie – Rolniku Polskim”, najbardziej popularnej na wsi gazecie późnego PRL w której przepracowała, jako dziennikarka 18 lat, aż do wyrzucenia podczas weryfikacji w stanie wojennym.
Pobierz » Przyzwoita gazeta nieprzyzwoitego czasu (Dodano 2005.11.1)

Pamiętnik Dorotki

Kilka tygodni przed wprowadzeniem stanu wojennego u naszej córki Doroty wykryto białaczkę. 13 grudnia przypadł na okres najbardziej ostrego jej leczenia i straszliwego lęku o to, że leczenie może się nie udać. Na szczęście lekarki z warszawskiego Szpitala Dziecięcego na Litewskiej chorobę skutecznie pokonały. Nigdy nie zapomnimy pani profesor Romy Rokickiej – Milewskiej, która batalią kierowała i pani doktor Izabeli Żmudzkiej, której instynkt hipokratesowski podpowiedział, że niejasne objawy mogą wskazywać na białaczkę. To ona ją wykryła, szybciej niż mogła być wykryta, a w tej chorobie o sukcesie lub porażce decydują nawet dni. Zawsze też wdzięczni będziemy przyjaciołom; Koraszewskim, Smolarom, a także dobroczyńcom nieznajomym, którzy pospieszyli z pomocą w dostawie leków, a także bardzo wtedy nowoczesnego, brutalnego, ale skutecznego protokołu leczenia z Zachodniego Berlina,  który pomógł też innym dzieciom na Litewskiej.  
Dziś Dorota jest  autorką piszącą do „Wiedzy i Życia” i innych pism, jako dziennikarka naukowa. Jest też mamą Zosi oraz Krzysia i Piotrusia. Niżej znajdziecie Szanowni Goście dziennik, który 12 letnia Dorota pisała w tamtym czasie.

Marian Kuczyński. 

Ta informacja z Muzeum Oświęcimskiego to był jedyny do lipca 2009 roku ślad pobytu i śmierci mojego Ojca Mariana Kuczyńskiego w KL Auschwitz. Dwudziestego lipca dostałem ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu następujący mail od pani Małgorzaty Hałat:

„Jestem historykiem i pracuję w Repozytorium Cyfrowym w Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu. W naszym dziale od kilku lat realizujemy projekt  „Od dokumentu do ukazania losów człowieka” i zajmujemy się tworzeniem baz danych z oryginalnie zachowanych dokumentów, wytworzonych w kancelariach obozu Auschwitz-Birkenau. Ukoronowaniem naszej, nieraz kilkuletniej, pracy nad jedną bazą są opracowania źródła, z którego powstała baza. 
Obecnie zajmuję się  „Kartoteką więźniów bloku 11”. Opracowania, nad którymi pracuję, są nie tylko pomocne historykom i przewodnikom muzealnym w ich pracy, ale są również Księgą upamiętniającą osoby deportowane do KL Auschwitz. Te materiały wykorzystuję także w moich wykładach – prezentacjach multimedialnych, które kierowane są głównie do młodzieży odwiedzającej Muzeum. Ukazuję w nich losy pojedynczych więźniów obozu Auschwitz-Birkenau, co nie tylko pogłębia wiedzę na temat historii obozu, ale wywołuje głęboką refleksję i zadumę nad życiem więźniów.

We wspomnianym przeze mnie zespole jest nazwisko Pana ojca Mariana Kuczyńskiego, który do KL Auschwitz został przywieziony transportem zbiorowym w dniu 26.09.1941 roku i przebywał w obozie pod numerem 21104. Marian Kuczyński trzy dni po przybyciu do obozu został skierowany do karnej kompanii. Wówczas więźniowie karnej kompanii mieszkali w bloku 11 w obozie macierzystym, stąd jego nazwisko w „Kartotece bloku 11”.

W następnym mailu dostałem rzecz bezcenną, fotografię obozową Ojca, zrobioną tuż po przywiezieniu, a więc jeszcze przed śladami tej mordowni, jaką był KL Auschwitz i Blok 11. Ale i na tym zdjęciu widać cierpienie i widmo śmierci w oczach. To zdjęcie niezwykle zbliżyło do mnie tamten czas i postać samego Ojca, którego nie pamiętam i do tej pory oglądałem tylko na zdjęciach ze szczęśliwych czasów przedwojennych. Oto ono:

  

Eugeniusz Pecold.

Z mojej rodziny od strony ojca i matki zginęli podczas niemieckiej okupacji; mój ojciec, jego brat z żoną i dwiema córkami oraz jego szwagier, a także dwaj bracia mojej mamy. Wszyscy w niemieckich obozach koncentracyjnych. Od Pani Małgorzaty Hałat dostałem informacje o bracie matki, Eugeniuszu, w rodzinie nazywanym Ginkiem, który zmarł w Oświęcimiu, być może zamordowany zastrzykiem z fenolu. Umieszczam tu na pamiątkę, także jego oświęcimskie zdjęcie:

Jak zostałem Komuchem

Opowieść o tym jak Waldemar Kuczyński wstąpił w szeregi czerwonej zarazy by z braćmi ze wschodu budować socjalizm.

Maciej w administracji brukselskiej

Nasz syn Maciej, po wygraniu konkursu, kieruje od 2005 roku, 38 osobowym „Wydziałem Zarządzania Dokumentacją oraz Ochrony Danych Tajnych i Osobowych” w całej Dyrekcji Generalnej polityki rolnej Unii Europejskiej. Na zdjęciu widzimy go w otoczeniu swoich dwóch zastępców, Belgów i dwu sekretarek, Polek.