Jestem z Układu

4. 6.1989 – Witaj jutrzenko swobody!

piątek, 7 czerwca 2013

Dwa dni po 24 rocznicy wyborów przełomowych. Główny temat w mediach – śmieci. Niespełna 48 godzin starczyło, by śmieci wyparły „solidarycę”. I dobrze! Bo gdyby było źle, to byśmy tę datę szczęśliwą i radosną święcili dłużej i z nostalgią. Ale ja do niej wrócę. To dopiero dwa dni po rocznicy. Czwarty czerwca 1989 roku to był Big Bang! Czuję promieniowanie tamtego dnia przez wszystkie dni 24 lat! Najpiękniejszy dla mnie dzień, jako obywatela! Dzień w którym zabłysła jutrzenka swobody!

Mieszkałem od 8 lat w Paryżu, przyczepiony do Polski okiem, uchem, piórem i głosem (co tydzień miałem 10 minut w RWE). Widziałem od połowy 1986 roku, że ogromne koło zamachowe zmian ruszyło na wschodzie i pisałem o tym. Nie miałem wątpliwości, że to wielkie i pozytywne, że Okrągły Stół to majstersztyk i dobro, jakie może spotkać Polskę w czasie nadchodzącej burzy. Gdy ogłoszono wynik wyborów było dla mnie jasne, że wyjściem logicznym powinien być rząd z premierem „Solidarności”. Mówiłem o tym z Wolnej Europy osiem dni później (patrz poprzedni wpis) wątpiąc, czy to będzie możliwe. Sześć tygodni później pisałem w Warszawie fragment deklaracji premiera Mazowieckiego, wygłoszonej 24 sierpnia 1989 r. I uczestniczyłem w układaniu rządu. Czułem się w pełni kompetentny i na miejscu.

Gdy wracam do tamtego czasu i błysku jutrzenki odkrywam, że pierwotne źródło mojej radości kryło się w czymś dotyczącym każdego człowieka, jednostki. A mianowicie, że idą zmiany które usuną, oby na zawsze, z życia ludzi zgeneralizowany strach przed państwem, jako takim. Przed państwem tak pomyślanym, by się go bać. Pierwsze pięć lat żyłem w hitlerowskim państwie strachu i poczułem go, następne kilkanaście w strachu stalinowskim. Potem on słabł, ale do końca z PRL nie zniknął, bo istota tego państwa na instytucjonalizacji strachu polegała. W mojej publicystyce z czasów PRL i o PRL strach, jako czynnik konstytuujący system grał kluczową rolę. I kiedy zaczęła się pierestrojka w ZSRR kwestia wielkiego, trwającego trzy czwarte stulecia strachu była nicią przewodnią debaty. I oto szła nadzieja, że kończy się czas politycznego strachu. Że nie będzie państwa patrzącego na obywatela, jak na potencjalnego przestępcę i wroga, choćby nic nie mogło mu zarzucić. To była moja największa nadzieja, a wielkie wartości i słowa w tle. Bo ja i wszyscy co się PRL-owi stawiali, myśmy żyli w towarzystwie strachu. Robiłem co uważałem, że trzeba, ale bałem się. I inni też. Młodzi, urodzeni w okolicach i po 1989 roku nie mogą tego odczuć i zrozumieć, a dla mnie ten fakt jest niezmiernie ważny w postrzeganiu i ocenianiu III Rzeczpospolitej oraz różnych politycznych projektów.

Pisałem nie raz, że mam wykształcone czujniki ostrzegające przed zamordyzmem, już w embrionalnych fazach, jeszcze słabo widocznych i mało odczuwalnych. Właśnie przez takie doświadczenie. I gdy wydawało mi się, że one nigdy nie zadźwięczą, zawyły! W 2005 roku i wyły, aż do wyborów roku 2007. Stary strach, kiedyś brunatny, potem czerwony, teraz owinięty we naszą flagę wylazł z kąta. Nie byłem w tym alarmie osamotniony. Kartek do głosowania w punktach wyborczych brakowało. Kartek właściwie do odpędzenia od władzy tych co strach obudzili. Niestety to nie jest czas przeszły dokonany. Nie obsesje więc, czy osobiste niechęci do Kaczyńskiego są powodem, dla którego ostrzegam przed oddaniem temu politykowi i tej partii władzy nad Rzeczpospolitą. Powodem jest strach przed strachem. Teraz już nie przed moim. Głównie przed tym tych młodych, bo go nie posmakowali. By jutrzenka swobody, świeciła.

Waldemar Kuczyński specjalnie dla WP.PL
Tytuł i lead pochodzi od redakcji

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Waldemar-Kuczynski-4-czerwca-1989-witaj-jutrzenko-swobody,wid,15709964,wiadomosc.html?ticaid=110ba5&_ticrsn=5

Kuczyński mówi 12.6.1989 z Wolnej Europy – „Rządy czynu, czy bezsilności”

wtorek, 4 czerwca 2013

Proszę Państwa,

4.6.1989 to dla mnie Big Bang! Czuję promieniowanie tamtego dnia przez wszystkie dni 24 lat! Najpiękniejszy dla mnie dzień, jako obywatela!

Z tej okazji publikuję treść mojego komentarza w Radio Wolna Europa, który wygłosiłem osiem dni po wyborach czerwcowych. To dziś rodzaj dokumentu historii, bo pokazuje jak w tamtych dniach widoczna była sytuacja w Polsce obserwowana z Paryża. Komentarz jest dość długi, ale sądzę, że będzie dla Państwa interesujący. Są w nim obawy, które okazały się nieuzasadnione i nadzieje, które się potwierdziły. Tekst jest pisany czcionką bez polskich znaków, bo wtedy nie miałem polskiego edytora.

 
             Widziane z daleka.                         Waldemar Kuczynski

                            Rzady czynu czy bezsilnosci ?
                      ——————————————
                  Zwyciestwo wyborcze opozycji wprowadzilo do Zgromadzenia
Narodowego liczna grupe deputowanych. Jednoczesnie wzmocnilo wage polityczna calej formacji opozycyjnej na scenie krajowej, takze             pozaparlamentarnej, w stosunku PZPR i jej coraz bardziej zreszta             niechetnych sojusznikow. Takiego wzmocnienia mozna bylo sie             spodziewac juz po opublikowaniu dokumentow Okraglego Stolu choc             istnialy powody by sadzic, ze ewolucja ukladu sil na korzysc  opozycji bedzie wolniejsza. Stalo sie inaczej wzbudzilo nawet niepokoj, rozproszony przez bezprecedensowa i zaslugujaca na uznanie deklaracje rzecznika prasowego Partii, akceptujaca wynik glosowania. Spektakularne wzmocnienie znaczenia opozycji na krajowej scenie politycznej powinno dac w zasadzie pozytywne skutki gospodarcze. Powazne komplikacje powstac moga natomiast dlatego, ze z wyborczego wedryktu nie beda zapewne wyciagniete  normalne w takich okolicznosciach konsekwencje. 

 Zacznijmy od skutkow pozytywnych. Pojawienie sie wplywowej             opozycji zamyka, miejmy nadzieje na zawsze, okres kiedy decyzje             gospodarcze angazujace ogromne srodki i przesadzajace sytuacje              ekonomiczna na lata podejmowane byly w wyniku przetargow miedzy              nie kontrolowana spolecznie wladza i jej aparatem. W tych przetargach interesy reszty, czyli ogromnej wiekszosci ludzi interpretowane byly calkiem dowolnie bez pytania ich o zdanie. To miedzy innymi doprowadzilo do powstania struktur gospodarczych odwroconych od ludzkich potrzeb i co za tym idzie do upowszechnienia sie przekonania, ze praca nie mozna dojsc do niczego. Mozliwosc wyrazania roznych interesow i punktow widzenia na sprawy ekonomiczne jaka sie obecnie pojawia oraz wywierania nacisku by zostaly one uwzglednione stwarza o wiele bardziej, choc jeszcze nie calko-    wicie, normalne warunki uzgadniania decyzji gospodarczych. Oczywiscie nowa sytuacja nie gwarantuje, ze podejmowane beda zawsze decyzje najlepsze i ze to opozycja bedzie ich inicjatorem. Zdarza sie w systemach demokratycznych, szczegolnie przy trudnosciach gospodarczych, ze pod naciskiem wyborcow albo w obawie przed nimi  unika sie decyzji koniecznych lecz niepopularnych badz podejmuje takie co jeszcze pogarszaja stan rzeczy. W takim wypadku jednak spoleczenstwo w jakims sensie placi za bledy wlasne a nie cudze i co bardzo wazne ma mozliwosci naprawienia tych bledow.
         Przejdzmy teraz do komplikacji jakie w rzadzeniu panstwem i         gospodarka moze spowodowac sytuacja zaistniala w skutek wyborow. W           normalnych warunkach wynik taki pociagnalby przekazanie wladzy w             rece opozycji „Solidarnosciowej”, ktorej wyborcy okazali swe  zaufanie czyli dali legitymacje do rzadzenia krajem. PZPR i jej sojusznicy natomiast, ktorym spoleczenstwo dalo wotum nieufnosci i odmowilo legitymacji powinni przejsc do opozycji aby uwolnieni od ciezarow wladzy mogli pomyslec dlaczego przegrali, zrobic porzadki we wlasnych szeregach wymyslic nowe koncepcje i starac sie odzyskac zaufanie spoleczne dla ewentualnego powrotu do wladzy w ktorychs z nastepnych wyborow. To bylaby sytuacja normalna, krajem       rzadzil by rzad z mandatem a wiec majacy autorytet czyli zdolny do      podejmowania trudnych decyzji i do ich egzekwowania. To normalne              rozwiazanie, najprawdopodobniej w skutek geopolityki nie wchodzi w              gre. Pozostaje rozwiazanie dziwaczne polegajace na tym, ze rzadzil             bedzie nadal rzad koalicyjny wyloniony z formacji pozbawionej mandatu spolecznego a wiec rzad bez legitymacji natomiast majacy mandat i legitymacje zostana w opozycji. Rozwiazanie polegajace na dodaniu paru ministrow „solidarnosciowych” nawet jezeli nie bylyby to ministerstwa zupelnie drugorzedne nie da rzadowi autorytetu a opozycje obciazy odpowiedzialnoscia nie proporcjonalna do wplywu na rzadowe decyzje. Slusznie wiec „Solidarnosc” takie sugestie ze strony koalicyjno-rzadowej odrzuca. Rozwiazaniem zgodnym z logika powyborczej sytuacji a zarazem uwzgledniajacym czynnik geopolityczny byloby -to jest prywatna imaginacja autora – przesuniecie  ministerstw obrony i spraw wewnetrznych oraz ewentualnie spraw  zagranicznych do pionu wladzy prezydenckiej i powierzenie uformowania reszty rzadu solidarnosciowemu premierowi. Taki rzad mialby o wiele wiekszy autorytet co tak bardzo potrzebne jest w obecnej sytuacji krajowej ale najprawdopodobniej nie wchodzi w gre. Pomimo tego wiec, ze przezylismy najbardziej demokratyczne wybory w    historii powojennej ich rezultat dla sprawnosci kierowania panstwem i gospodarka moze okazac sie wrecz niekorzystny. Jak dlugo bowiem PZPR rzadzila bez legalnej opozycji tak dlugo mogla wystarczac legitymacja sily nadajaca autorytet jej decyzjom. Dopuszczenie opozycji oznacza rezygnacje z rzadzenia w oparciu o sile. W tej sytuacji jedynym zrodlem autorytetu wladzy moze byc mandat wyborczy. Jezeli sie z jednego rezygnuje a drugiego nie ma to mozna co najwyzej urzedowac w budynkach panstwowych ale rzadzic        nie mozna. Wladza bowiem to zdolnosc do wplywania na zachowania            obywateli w tym takze – a w obecnym polskim przypadku szczegolnie -zdolnosc do stawiania czola doraznym rewindykacjom ekonomicznym.
        Teoretycznie i nader optymistycznie rozumujac mozna wyobrazic            sobie program sanacji gospodarki polskiej bez czasowego obnizenia           stopy zyciowej, choc napewno bedzie wymagal jej zamrozenia na ladne pare lat. Nie obejdzie sie tez bez surowej dyscypliny finansowej z drenazem pustych pieniedzy wlacznie co odbierane jest  przez spoleczenstwo jako obnizanie jego sily nabywczej i grozi konfliktami. Rowniez zmiana struktury gospodarki polskiej i nadawanie jej rynkowego charakteru wywola bardzo trudne problemy socjalne nie mozliwe do zadawalajacego rozwiazania. Wszystko to na dodatek potrwa dlugo. Szybko poradzic sobie mozna tylko z kolejkami, czarnym rynkiem i spekulacja jezeli tylko znajdzie sie sposob na puszczenie luzem niemal wszystkich cen. Natomiast gdy chodzi o materialny poziom zycia odczuwalne rezultaty gospodarczej kuracji – o ile jest ona wlasciwa rzecz jasna – prawie nigdy nie zjawiaja sie przed uplywem pieciu, szesciu lat a czasami czeka sie jeszcze dluzej. Temu natezeniu problemow nie sprosta w nowej sytuacji politycznej rzad zdewzawuowanej przez wyborcow   koalicji pezetpeerowskiej. Bedzie on tez zla dla Polski wizytowka przy staraniach sie o pomoc ekonomiczna czy przy zabiegach o sciaganie zagranicznego kapitalu. W pelnej sprzecznosci sytuacji gospodarczej kraju rzad slaby potrafi skutecznie wykonywac jedyna tylko funkcje ekonomiczna – drukowac pieniadze. Nie bedzie to wiec rzad czynu lecz bezsily narodowej. Taka sytuacja moze wytworzyc rowniez trudne polozenie dla opozycji wymagajace od niej nie malej odwagi cywilnej. Stanie ona nie raz wobec dylematu; czy popierac konieczne chociaz nie popularne decyzje wladzy dla nadania im autorytetu ponoszac za nie odpowiedzialnosc i konsekwencja jak za wlasne ? Czy sprzeciwiac sie im utrwalajac sytuacje gdy kraj nie              rzadem stoi, co takze bedzie obciazalo konto opozycji u obywateli?
          Nie rzadzac formalnie czyli nie majac tych mozliwosci jakie daje            posiadanie wladzy, opozycja bedzie zmuszona w niej uczestniczyc i             placic za to uczestnictwo pod grozba, ze w przeciwnym razie kraj             pozostanie nadal na rowni pochylej. Oczywiscie te spekulacje moze              przekreslic praktyka znajdujaca czasami rozwiazania wczesniej zupelnie nie widoczne i oby tak sie stalo.
                
                  Sartrouville 12.6.1989         Waldemar Kuczynski