Jestem z Układu


Boję się „narodu”!

 Rocznica bitwy warszawskiej, wielkiego czynu narodowego. Więc z tej okazji kilka refleksji dla uczenia rocznicy idących pod prąd. Wspomnę jednak, że w roku 1970 kiedy mijało 50 lat od tej bitwy, w gronie kolegów z którymi tworzyliśmy jedno z kółek opozycji pojechaliśmy ciuchcią do Radzymina, by złożyć kwiaty i zapalić znicze na zapuszczonym cmentarzu obrońców Warszwy z 1920 roku. Prawie nikt ich wtedy nie odwiedzał. Naród nie walił tłumnie do swych niewątpliwych bohaterów. Nie pamiętał, a i odnotować mogli, sfotografować i po co kłopoty.    

Ale teraz już pod prąd. Boję się „narodu”. Nie mówię o Narodzie Polskim, do którego należę (choć mnie czasem wypisują z niego), mówię w ogóle o tym co jest więzią narodową, dlatego wziąłem słowo w cudzysłów. Więź narodowa powstawała i umacniała się w wojnach; zaborczych i obronnych i wojna jest w nią wkomponowana, jest od niej nieodłączna. Więź narodowa ujawnia się najmocniej właśnie w wojnie, w zagrożeniu wojną, w przygotowywaniu do napaści na innych, lub w surogacie wojny. Takim surogatem są na przykład międzynarodowe zawody sportowe, w których walka sportowców odbierana jest jako walka z członkiem innego narodu. To najbezpieczniejszy sposób wyładowywania emocji narodowych, niestety są gorsze.
„Naród” najżywotniejszy jest w czasie wojny, także w czasie wojen, czy powstań niepodległościwych. Wtedy bywa najpiękniejszy, jak my w 1980 roku, lub najbardziej potworny, jak Niemcy podczas II Wojny Światowej. To są momenty w historii do których więź narodowa najlepiej pasuje. Najgorzej jest z nią, gdy nastają czasy pokoju, bez widocznych wrogów. „Naród” nie pasuje do czasów pokojowych, w czasach pokojowych właściwe jest „społeczeństwo”, społeczeństwo obywatelskie. Niestety więź narodowa źle znosi uśpienie i prędzej, czy później w takich czasach bez wrogów pojawiają się siły społeczne dążące do przebudzenia i do wydźwignięcia na sztandar więzi i idei narodowej. I ta budzona i wypychana na czoło więź i idea wymaga wroga.

W ten sposób budzą się wirusy wielkich nieszczęść, mało co jest gorsze od wirusów nacjonalizmu. One zostały na wiele dziesięcioleci stłumione w Europie w skutek nieszczęścia, które wywołały, nieszczęścia, jakim była wojna światowa. Ale one nie zniknęły z Europy, one są. Także w Polsce. I są amatorzy ich ożywiania i wykarmiania, także w Polsce. To są bardzo groźne bakcyle, które na początku mogą wyglądać niewinnie, nawet sympatycznie, jak ten chłopiec z Hitlerjugend śpiewający słodką piosneczkę w filmie „Kabaret”, czy jak te inscenizowane bitwy, w których się zawsze wygrywa z wrogiem.
Kiedy mówię, że boję się „narodu”, to tego właśnie się boję, zaciskania pięści pod biało-czerwonym sztandarem, w czasach, w których także dla dobra narodu, ale przede wszystkim dla dobra ludzi właściwe jest zakasanie rękawów.

Władysław Bartoszewski mówił kiedyś i to jest bardzo, bardzo mądre, że jak się z kimś spieramy, to likwidację sporu należy zacząć od siebie. To dotyczy także naszych, bardzo złych dziś stosunków z Niemcami i Unią Europejską. One się pogarszają od przyjścia do władzy obecnie rządzących sił. Od tego bowiem czasu coraz aktywniej uczestniczymy w hodowli nacjonalistycznych wirusów, czyli w czymś, co może bardzo nas drogo kosztować, bo nacjonalizm słabego zawsze obraca się przeciwko niemu, a nie jesteśmy i długo nie będziemy mocarzami. Nacjonalizm może też podkopać tą piękną budowlę, jaką jest Unia Europejska, realizacja przykazania „nie zabijaj”, bo po raz pierwszy od wielu, wielu pokoleń młodzież europejska nie staje naprzeciw siebie z bronią w ręku.

Panie Prezydencie, panie Premierze i Panie były Premierze, pomyślcie chwilę, czy w swych  poczynaniach wobec sąsiadów, w waszej polityce zagranicznej, oraz wewnętrznej zawsze wiecie co czynicie, czy nie podkładacie ognia w przekonaniu, że tak będzie bezpieczniej i lepiej dla Polski. Czy nie zastanawiacie się dokąd prowadzi droga, którą idziecie; do umocnienia pozycji Polski w Europie, do tego, że będą się z nami bardziej liczyli, czy może bardziej do osamotnienia i ośmieszenia Polski, do sytuacji w której Polska będzie budzić złość i chęć dokuczenia, a nie dopomożenia? Ten piękny, spokojny czas w którym żyjemy i wydaje się nam, że będzie trwał wiecznie nie musi trwać. On się może skończyć i to nawet przy naszym wkładzie.  

26 komentarzy to “Boję się „narodu”!”

  1. mikey napisał(a):

    Gdyby narody były przynajmniej jasno okreslone tak jak kolory na mapie, ale niestety najwiekszy z nimi kłopot polega na tym, ze „narod” to pojecie strasznie nieostre. Kto to jest Polak? Obywatel RP? Ale to oznacza ze w 19 wieku w ogole nie bylo Polakow. Ten kto mówi polsku? Kto ma polskich przodków? Kto ma wyłącznie polskich przodków? A jesli ktos taki w ogole nie czuje sie Polakiem? To moze Polak to własnie ktos kto czuje sie Polakiem?
    Problem z nacjonalizmem polega na tym, ze jest to ideologia ekskluzywna (a nawet postepujaco ekskluzywna :)): prowadzi kolejno do wykluczenie roznych grup, ktore nie sa wystarczjaco „narodowe”. Dla tych „najprawdziwszych Polakow” z LPR-u pewnie nawet w IV RP Polacy sa w Polsce znikomą mniejszoscią.
    Dlatego ja osobiscie wole republikańska koncepje narodu, tak jak we Francji albo USA. (inna sprawa, ze tam nigdy nie bylo zaborow).

    A z okazji mojego ulubionego świeta narodowego składam Gospodarzowi i wszystkim blogowiczom serdeczne życzenia pomyslności :) Goń Bolszewika, goń, goń, goń !! URAAAAAAA!!!!

  2. Antymob napisał(a):

    Zapraszam: http://mobbing.blog.onet.pl/

  3. Andrzej napisał(a):

    Tuż po przeczytaniu apelu Pana Kuczyńskiego zajrzałem na strone ONETu i czytam:

    „Musimy mieć takie siły zbrojne, które odpowiadają rozmiarom naszego państwa i będziemy je mieli – krok po kroku, z roku na rok – zwiększając środki i doskonaląc wyszkolenie bojowe i jakość kadry oficerskiej. Ten proces już się zaczął i będzie konsekwentnie kontynuowany w imię naszego polskiego narodowego interesu”.

    Podkreślam, siły zbrojne nie na miarę naszych możliwości finansowych, ale na miarę rozmiaru naszego kraju. I słowa te padają tuz po kolejnej serii co najmniej kontrowersyjnych działań naszych prominentów w stosunku do naszych, było nie było sprzymierzeńców. Obawiam sie, że słowa naszego Gospodarza pozostana głosem wołającego na puszczy. A znając trochę historię zaczynam sie bać.

  4. galopujący major napisał(a):

    Andrzej tez miałem to wkleić, ubiegłeś mnie.

    Panie Kuczyński Pan raczej boi sie neoendeckiego motłochu… a to jednak nie cały naród. Choc na pewno noeoendeccy probuja utożsamiac naród z wlasnym srodowiskiem i zawłaszczyc pojęcia patrotizmu czy Polskości.

  5. mikey napisał(a):

    Pan Minister Sikorski powiedział miedzy innymi, cyt. za Onetem:

    „Ale ani mobilność, ani czynnik zaskoczenia nie dałyby zwycięstwa, gdyby nie łączność wojska z narodem. W ostatnich dniach przed bitwą do wojska zaciągnęło się sto tysięcy młodych ludzi. To pokazuje, że wychowanie patriotyczne to nie wymysł ideologów” – powiedział Sikorski.”

    To aż TAK patriotycznie wychowano polską młodzież w niemieckich, rosyjskich i austriackich szkołach?? No proszę. To po co nam byla ta niepodleglosc ???

  6. Dobrowol napisał(a):

    Dla mnie narod to wiez emocjonalna i wspolne interesy.

    Polacy maja ze soba slaba wiez emocjonalna. Powiedzialbym bym nawet, ze sie bardzo czesto nie lubia. Tzw swieta narodowe to raczej okazja dla mocheru i oficjeli, by przybyc na uroczysta zmiane wart oraz msze rowniez uroczysta.

    Co sie tyczy wspolnych interesow, to nie potrafimy ich zazwyczaj zdefiniowac i dazyc ku nim wspolnym wysilkiem. Wstapienie do NATO i UE byly jeszcze zdefiniowana i w miare sprawnie wykonane. Ale teraz juz nie za bardzo potrafimy powiedziec czym jest ten interes narodowy… zamiast rozsadnej dyskusji na ten temat wycigamy rozne truchla typu wychowanie patriotyczne, oraz dasamy na zagranice.

    Dobrowol

    p.s. zamiast dasac sie na muzeum Steinbach oraz przemianowywac kolejne ulicy, place i skwery nazwami zasluzonych i dawno zapomnianych oddzialow zbudujmy jakies swoje wlasne muzeum oraz napiszmy kilka ksiazek historycznych.

  7. Stach napisał(a):

    Dobrowol,

    za przeproszeniem – ale i bardzo dobrych książek historycznych, i niezłych muzeów mamy akurat niemało.

    Wiem, co piszę, bo „robię w tym fachu”.

  8. galopujący major napisał(a):

    Z tymi ksiazkami to tez problem bo obecna wladza nie bedzie promowala ksiązek pisanych krytycznie lecz te pisane pochwalnie. Tylko, ze peanów na czesc Polski nikt czytać nie zechce tak jak Polacy nie lubia czytac peanów na cześc innych krajów, zwłaszcza sąsiadów

  9. RaVq napisał(a):

    Ponieważ problemem Polski jest nie tyle utrwalanie przeszłości – na przeszłości oparta jest właściwie cała definicja narodu. Natomiast niekoniecznie radzimy sobie ze zdefiniowaniem teraźniejszości, z utworzeniem zgranego społeczeństwa; Polacy namiętnie klepią się w piersi w kościele, a potem mijają leżącego na chodniku człowieka: „to napewno pijany”.
    Na squocie w Poznaniu widnieje napis: „wszystko jest o wiele łatwiejsze, jeśli kochasz swego sąsiada, a nie swoje państwo”. Jest w tym jakaś racja.
    Natomiast obecnie mamy nawrót patriotyzmu tradycyjnego, przemijającego. Co gorsza, wpaja się wszędzie w umysły, że każdy myślący inaczej błądzi lub zdradza. A przecież można być kosmopolitą i szlachetnym gościem. Sama idea chrześcijaństwa początkowo niosła zniesienie narodowościowych barier.
    PS. właśnie żona woła, że znaleziono kwity na Zbigniewa Herberta… Był TW… Wąż połyka swój ogon.

  10. Galba napisał(a):

    > Nie mówię o Narodzie Polskim, do którego należę
    > (choć mnie czasem wypisują z niego),

    Sam się pan z niego wypisałeś pisząc, że życzysz Polsce klęski gospodarczej (w domyśle: „ja sobie przeczekam gdzieś za granicą a wy, głupie Polaczki, zdychajcie z głodu”).

  11. Katarzyna Makowska napisał(a):

    Galba, czy ty jestes chrzescijaninem? Czy tez kategoria koniecznosci wybaczenia, jesli ktos przeprosil jest ci zupelnie obca?

    Doprawdy, i bez lapsusu o „zyczeniu kleski” jest co Waldiemu zarzucac.

    Np. cytuje madra – i jej madrosc podkresla!- mysl Bartoszewskiego, ze „likwidację sporu należy zacząć od siebie”.

    A co r o b i ?

    Oto przyklad:
    „W ten sposób budzą się wirusy wielkich nieszczęść, mało co jest gorsze od wirusów nacjonalizmu. One zostały na wiele dziesięcioleci stłumione w Europie w skutek nieszczęścia, które wywołały, nieszczęścia, jakim była wojna światowa.”

    Ano wypadlo mu z glowki ( albo nigdy nie zauwazyl), iz wojna te mozliwa byla dzieki wsparciu narodowych socjalistow przez socjalistow internacjonalnych.

    „Drobiazg” – nie?

    Kaska

  12. leszek.sopot napisał(a):

    A mi się wydawało, że najlepiej tę więź narodową widać po tym jak podchodzi się do kultury, sztuki, a nawet pewnych drobnostek, które są tylko obecne wenątrz ludzi złączonych miłością do czegoś ponad instytucjami, stanowiskami i granicami. Taką drobnostką może być sentyment do przydrożnych kapliczek, opowiadanie legend i prawd z rodzinnej historii, śpiewanie pewnych piosenek znanych jeszcze przed wojną czy z estymą traktowanie narodowych poetów.
    W czasie katastrof, klęsk czy zagrożenia wojną nie byłoby narodowej solidarności gdyby nie była ona obecna na codzień. Mochnacki kiedyś próbował opisać to nieuchwytne „coś” co łączyło Polaków w jeden organizm i co nie pozwoliło im zniknąć mimo że nie mieli swojego państwa. To „coś” to była narodowa kultura i tradycja, a nie armia, wojny i katastrofy – te wystawiają jedynie na próbę naszą narodową tożsamość. Ta tożsamość nie jest zwrócona przeciwko komuś, nie służy by się nad innych wywyższać lub odgradzać szczelnymi granicami – jest zależna od tego jak wrodzy są sąsiedzi, i im są bardziej nieprzychylni tym więzi stają się bardziej ścisłe bo pomoc można tylko uzyskac od swoich współbraci. W świecie bez granic i bez wojen niepotrzebne jest zwieranie szeregów i licytowanie się na patriotyzm, niezbędne jest zaufanie do innych narodów, oswajanie się z tym, że więź narodowa to przyjemność a nie konieczność, to kultura (także sport), sztuka, tradycja, które są cenne także dla innych narodów, gdyż po prostu to co dla nas jest najpiękniejsze może być i dla innych (choćby Japończycy zakochani w Chopinie), to wartości nieprzemijające a przemijające są granice, ustroje, rządy i politycy.
    Człowiek zawsze będzie się trudził by zarobić na chleb, odpowiedzialne wykonywać swoją pracę… By lepiej dawał sobie radę z codziennymi zadaniami nie może czuć się jak niewolnik, którym kieruje tylko „niewidzialna ręka rynku” – bezosobowa, oparta jedynie na pieniądzu i efektywności. Poczucie narodowej więzi daje poczucie godności, chroni przed metamorfozą w trybik machiny produkującej pieniądze. Na pewno nie każdego, gdyż by przejmować się narodem chyba trzeba być dziś samowystarczalnym, a ci wszyscy, którzy tułać się muszą, lub już im się nie chce, za chlebem, mają gdzieś narodową flagę i cały naród – bo cóż to za naród skoro o nich zapomniano. Ale i ci, choć nie przyjdą na żadną manifestację, poczują w sobie dumę, że jakiś Polak zdobył medal, zrobił coś najlepiej na świecie. Jednak jeśli wyjedzie za granicę i tam znajdzie pracę, osiedli się na stałe, to o Polsce może szybko zapomnieć. Kto by bowiem chciał pamiętać o kraju, w którym było się pomiatanym, obrażanym, odrzuconym poza nawias, oskarżonym o nieuctwo, alkoholizm, lenistwo itp. Jeśli taki ktoś na swojej drodze życia nic pozytywnego nie przeżył i nie odnalazł piękna w polskiej kulturze to żadne manifestacje i trąbienie na lewo i prawo o wielkości narodu go nie zainteresują.

  13. jotesz napisał(a):

    Świąteczne pytania

    W samo południe przy Grobie Nieznanego Żołnierza ujrzałem widok, który mnie zadziwił.
    Na ekranie telewizora Prezydent RP, obok niego galowy wyprężony oficer a po bokach tej pary oraz Z PRZODU trzech smutnych w czarnych okularach. Jeden z Agentów Smithów trzymał się za brzuch (lub nieco niżej?), dwaj pozostali dzierżyli aktówki, ale jakieś dziwne, bo jakby z czarnego brezentu.

    Wszystko to przed wyprężonymi kompaniami honorowymi wszystkich rodzajów wojsk, przed oczami zgromadzonych licznie gości dostojnych, przedstawicieli armii zaprzyjaźnionych. Ciekawe, czy wojskowi z Rosji też są?

    Co u licha? Czy ochrona musi być tak nachalna? Czy nie mogli maszerować parę kroków ZA?
    Może to Czerwony Alarm antyterrorystyczny? Próba zamachu na oczach Wojska Polskiego? W Dniu Wojska Polskiego? Może jakiś łabędzi śpiew likwidowanych WSI? Może terroryści islamscy?

    A co w tych teczkach? I to dwóch? Pewnie tajne kody do broni atomowej, ale jej nie mamy…
    Może tajne nominacje generalskie? Albo jakieś rewelacje od jacka kurskiego! A może drugie śniadanie od żony?

    Takie to durne myśli przeszkadzały mi w spokojnym celebrowaniu podniosłej uroczystości. Znowu BOR daje… ciała. Może polecieć kolejny nadgorliwy dowódca…

  14. W.Kuczyński napisał(a):

    Do Andrzeja,
    Andrzeju, ja nie mam nic przeciwko temu, by Polska miała silną, nowoczesną armię, właśnie na miarę wielkości państwa. Nasza pozycja międzynarodowa byłaby lepsza gdybyśmy mieli pare tysięcy doskonale wyszkolonych żołnierzy i możliwość ich przetransportowania, szybko w dowolny punkt świata. Mnie chodzi o co innego, o to czy można budować siłę i autorytet Polski pokazując, że jest się przewrażliwionym, histerycznym partnerem, który się awanturuje przy byle okazji sądząc zarazem, że jest nie wiadomo czym. Tak mniej więcej wygląda model obecnej polskiej polityki zagranicznej. To jest droga do zdegradowania pozycji Polski znacznie poniżej tej, jaką mogłaby mieć.

    Do Katarzyny Makowskiej. Pani Katarzyno nie wiem, czy rozumiem Pani pretensje. Otóż cytując Bartoszewskiego, chciałem tylko powiedzieć, że jeżeli chcemy poprawy stosunków z Niemcami, a jest to dla nas ważniejsze niż dla nich, zważywszy różnice w „wadze” państwa, to nie powinniśmy, przykładowo, reagować tak, jak to zrobił Marcinkiewicz, na rozkaz Kaczyńskiego rzecz jasna, żeby nie jechać do Berlina. I jeszcze jedno, w prawie 70 lat po wybuchu wojny nie zbudujemy dobrych stosunków z Niemcami żądając od nich żeby tkwili przed nami na kolanach, jako sprawcy wojny. Te pokolenia, które za wojnę nie są odpowiedzialne wiedzą, kto ją wywołał, ale stawiane na kolana pokażą nam na to „gest Kozakiewicza” i ryzykujemy w ten sposób, że zacznie przybywać w Niemczech zwolenników Pani Steinbach.

  15. mikey napisał(a):

    Katarzynie chodziło chyba o to, że za II wojnę odpowiedzialnosc ponosza socjaliści (narodowi i internacjonalni). Socjalisci to Lewica, a Lewica to SLD. Ergo: nie powinien Pan był krytykować nacjonalizmu i Prezydenta tylko SLD, bo to oni sa wszystkiemu winni.

  16. Ewa napisał(a):

    Mnie również nie podoba się to demonstrowanie potrzeby większego zbrojenia Polski. A przecież, jak byśmy się nie nadymali, to naszych sił zbrojnych w razie katastrofy wystarczyłoby wyłącznie na to, żeby tak jak w powstaniu warszwskim doprowadzić do hekatomby ludności cywilnej. Czy nasi przywódcy nie mogą pojąć, że najlepszymm zabezpieczeniem przed wojną jest utrzymywanie jak najlepszych stosunków z sąsiadami, a nie zniechęcanie wszystkich w koło do siebie, by potem móc stwierdzić jacy to jesteśmy osaczeni? Również te wygłupy ochrony prezydenta przy Grobie Nieznanego Żołnierza wpisują się w realizację scenariusza o narastającym zagrożeniu. Wszystko to wygląda bardzo niepokojąco. Do tego dochodzi jeszcze wytwarzanie atmosfery, że każdy kto myśli inaczej niż „my” (a w tym przoduje J.Kaczyński) jest wrogiem. Ośmiela to neoendecki motłoch, który oczywiście nie jest całym narodem, ale zdecydowanie rzuca sie w oczy.

  17. Katarzyna Makowska napisał(a):

    Nie wiem skad to przekonanie o „rozkazie” Kaczynskiego, ale pominmy to, bo pan zawsze w PiSie dopatruje sie tego co najgorsze ( jak antysemici u Zydow).

    Mieszkalam trzy lata w Neimczech i mialam sporo niemieckich przyjaciol ( do tej pory mam). Stad wiem, iz swiadomosc zbrodni hitlerowskich jest tam bardzo niska. Podkreslam – nie mowie o waskim gronie historykow , czy wyspecjalizowanych publicystow tudziez, koniecznoscia nauczonych pewnej oglady, politykow. Dlatego tez mysl Bartoszewskiego, przede wszystkim zadedykowalabym Niemcom.

    Rachunki krzywd sa straszne. Sugestie, jakoby Polacy manipulowali historia, aby ” przykryc wlasne winy” – powszechne w niemieckiej prasie – to obrzydliwe, propagandowe klamstwo. Trudno zalozyc, ze ci, ktorzy tak pisza nie maja pojecia o wielkiej narodowej debacie jaka odbyla sie przy okazji „Sasiadow” Grossa. I choc padlo w niej wiele slow obrzydliwych i argumentow paskudnych, jak oceniaja obiektywni krytycy, byla duzo bardziej uczciwa niz jakakolwiek na podobne tematy w jakimkolwiek innym kraju.

    Polacy dopiero kilkanascie lat temu rozpoczeli odzyskiwanie wlasnej historii- niechze Niemcy przypomna sobie na jakim etapie byli z samodzielnym rozliczaniem swoich win w podobnym okresie po wojnie. Wielu swoich zbrodni do dzis nie rozliczyli i ani mysla sie tym zajmowac. Polecam kilka lektur, poczynajac od znanej ksiazki Goldhagena. Przydatna moze sie tu okazac takze praca Cornwella o hitlerowskich naukowcach, gdzie skruplatnie zostalo opisane ilu sposrod samych tych bioracych bezposredni udzial w „badaniach” umozliwionych przez Holocaust nie tknela reka sprawiedliwosci, a jesli nawet juz – szybciutko zostali zwolnieni i do konca zycia piastowali wysokie stanowiska naukowe. Niektorzy z nich jeszcze zyja, otoczeni nimbem i udekorowani zaszczytami.

    Duzo by o tym pisac…

    Wracajac do tematu glownego : nie, nie uwazam, aby w czyimkolwiek interesie lezalo nawiazywania dobrosasiedzkich stosunkow za pomoca zbiorowej amnezji, zwlaszcza zalecanej przez historycznie odpowiedzialnych za zbrodnie pod adresem historycznych ofiar.

    Jezeli nie bedziemy szanowac sami siebie, odbierzemy sobie prawo oczekiwania szacunku od innych.

    N.b. ciekawe, czy na omawianej wystawie znalazlo sie miejsce dla wypedzonych „Palestynczykow” oraz – wypedzonych, z krajow arabskich, Zydow po powtaniu panstwa Izrael, czy tez temat jest zbyt „polityczny” i pani Steinbach schowala przed nim glowke w piasek.

    Kaska

  18. W.Kuczyński napisał(a):

    Pani Katarzyno, rzecz w tym, że nie żyjemy w „bilansie II wojny światowej” tylko dziś. A dziś eksport Niemiec do Polski to pewno 2-3 % ich łącznego eksportu, a nasz eksport do Niemiec to jedna trzecia naszego. To pokazuje różnicę w „wadze”. Oni się bez Polski mogą doskonale obyć, a my bez nich niestety nie. Ponadto to Niemcy są głównym finansistą UE a my głównym wspieranym z jej środków. Nie chodzi o to, żeby się do Niemiec umizgać i nikt tego wcześniej wbrew kłamstwom obecnej sily przewodniej i jej poputyczyków nie robił. Ale godność, bez mądrości i realizmu to nawet własnych dziurawych portek nie zasłania, jak to kiedyś o godnościowych zadęciach powiedzial Miłosz.

  19. stanisław napisał(a):

    Normalnie się wzruszyłem po tych słowach pana K. :

    „Nacjonalizm może też podkopać tą piękną budowlę, jaką jest Unia Europejska…”

    Od siebie skromnie dodam, że najpiękniejsze są w tej budowli oczywiście niewątpliwie Niemcy, a z nich w ogóle najpiękniejsi są wzorowy biznesmen Schroeder, złotousty moralista Grass, pewna anielskiej urody dziewica z Rumi oraz przecudny Volcker Beck.

  20. KRANADHA napisał(a):

    O dwoch takich co bali sie narodu. Pewnie nie byli w wojsku i z tego ten strach.

  21. jasnaanielka napisał(a):

    A kto wie i może powiedzieć, jakich stopni wojskowych dosłużyli się L,i J.K? Bardzo to interesujące, boć to pierwszy żołnierz IV RP! i Jego lepsza druga część.

  22. mikey napisał(a):

    O ile nie byli zwolnieni ze służby z powodow zdrowotnych to pewnie obaj sa podporucznikami. Za komuny każdego kto skonczył studia brano na pół roku (czy na rok?) i wypisowano jako oficera rezerwy. Zreszta nic pewnego o wielkich braciach nie wiem, tak tylko snuję domysły :)

  23. Przedwieczorny napisał(a):

    Panie Kuczyński.
    Waga państwa niemieckiego bez wątpienia jest większa od polskiego ale to nie zmienia faktu że wystawa jest zakłamywaniem historii i niby dlaczego mamy przymykać na to oko?
    Zamieniamy prawdę na pieniążki?
    A te 2 może 3 procent eksportu niemieckiego może nieźle naruszyć równowagę gospodarczą Niemiec, może nawet bardziej niż nasze 30? Pan powinien to wiedzieć że na takim etapie rozwoju jaki osiągnęli nasi sąsiedzi każdy procent ma większą wagę niż dziesięć w kraju rozwijającym się. To taka piramidka. Tyle że Niemcy zbudowali ją do samego czubka a my jesteśmy dopiero w połowie. My Niemcom nie jesteśmy wcale mniej potrzebni niż oni nam. A jeżeli nawet to różnica nie jest tak wielka jak to Pan sugeruje.
    A z resztą mniejsza o procenty.
    Mógł Marcinkiewicz pojechać, mógł pójść nawet na wystawę, mógł potem ogłośić na konferencji prasowej że Niemcy zakłamują historię. Może nawet wolałbym takie rozwiązanie. Dopiero by się wrzask podniósł. Dopiero miałby Pan używanie, o niekompetencji, obrażaniu gospodarzy i braku europejskiego obycia.
    A tak to proponuje nam Pan po prostu oportunizm. Płyńmy z prądem bo prąd nas zaniesie tam gdzie mleko i miód.
    Żaden prąd nas tam nie zaniesie Panie Kuczyński, tylko praca i godność.

  24. KRANADHA napisał(a):

    O jasnaanielka, to nie o Kaczynskich chodzi. Oni sie nie boja. To bylo do Pana Kuczynskiego i Pana Andrzeja. Oni pisza ze sie boja.
    Z czego ten strach.
    Czulem ze jak napisze o dwoch takich, to zaraz sie zkojarzy.
    To znaczy ze tu nikt nie czyta dokladnie tekstow.

  25. Iwo napisał(a):

    Mialo byc o tym, czym jest narod, a skonczylo sie na wystawie i stosunkach polsko-niemieckich. Najbardziej na temat, i najlepszy merytorycznie jest wpis Leszka.Sopot. To jest to! Gratuluje, Leszku!

  26. SnaQ napisał(a):

    Do Katarzyny Makowskiej: Pozwolę sobie wtrącić odnośnie Pani pytania o nieobecność historii Palestyńczyków i Żydów na wystawie p. Steinbach. Przypomnę, że tytuł wystawy brzmi „Wymuszone drogi. Ucieczka i wypędzenie w Europie XX wieku”. Więcej chyba nie muszę dodawać. Przepraszam za odbieganie od głównego tematu :)

Skomentuj