Jestem z Układu


Po pierwszej turze na Ukrainie.

LICZNIK  PREZYDENCKI
Do końca kadencji “Prezydenta Swojego Brata”
zostało już tylko 288 dni.

Polityka zagraniczna nie jest dziedziną, którą śledzę pilnie na codzień i komentuję, ale napiszę kilka uwag na marginesie wyniku pierwszej tury wyborów prezydenckich na Ukrainie. One pokazały, że Ukraina, jak była tak i jest podzielona politycznie na zachodnią i wschodnią. Obie muszą z sobą żyć i znaleźć wspólny mianownik, by to życie było możliwe. To jest sprawa Ukraińców. Ale podział na Ukrainę, ciążącą ku zachodowi i na tę, której bliższe są ściślejsze związki z Rosją powinien być też brany pod uwagę w naszej polityce w stosunku do tego kraju. Nie ulega wątpliwości, że w naszym interesie jest istnienie Ukrainy niepodległej. Z tego stwierdzenia moga wynikać różne wnioski co do sposobu postępowania wobec naszego bezpośredniego wschodniego sąsiada. Dotychczasowe podejście, szczególnie to z czasów rządu PiS, a także prezydenta dostrzega wyłącznie prozachodnie siły na Ukrainie, w nich jedynie widzi partnera, a za główny cel polityki stawia oddalanie Ukrainy od Rosji i przeciąganie jej na Zachód. Rozumiem intencje tej polityki, nawet gotów jestem je uznać za dobre, tyle, że w polityce dobrymi intencjami jest wybrukowane piekło. I dzisiaj w obliczu zwycięstwa Janukowycza i druzgocącej klęski Juszczenki, skutki takiego pojścia są mizerne.

Ono miałoby szansę pod dwoma jednocześnie warunkami – gdyby obóz pomarańczowych nie żarł się z sobą przez ostatnie lata i gdyby dla Unii Europejskiej oraz dla NATO przyciagnięcie Ukrainy do siebie było ważniejsze od dobrych stosunków z Rosją, a jak wiadomo jedno psuje drugie. Ale nie jest ważniejsze, bo dla Stanów Zjednoczonych i dla głównych krajów Unii nie ma dziś konfliktu Wschód – Zachód i wobec tego Rosja nie jest dłużej wrogiem, lecz partnerem. Ważnym, choć przewrażliwionym, sfrustrowanym, bo po największej klęsce narodowej od wieków. W Rosji, z rozpaczy za utraconym supermocarstwem nie przyjmuje się do wiadomości, że Zachód już na nich nie czycha. Oni nadal myślą w kategoriach supermocarstwowej równowagi sił i strachu, choć sił już nie mają, a strach próbują podtrzymywać grożnymi minami i stroszeniem piór. I paradoksalnie także część polityków z dawnych bratnich krajów, w tym i polskich, również swoje podejście do Rosji i jej dawnych prowincji kształtuje pod wpływem owego schematu. Jego żywotność w społeczeństwach byłych satelitów Moskwy jest zrozumiała. Dla nas Rosja, choć już nie totalitarna, ale i nie w pełni demokratyczna, jest ciągle zagrożeniem. Warto sobie jednak uświadomić, że nie wciśniemy całemu Zachodowi naszej antyrosyjskiej alergii, choćby nawet była uzasadniona, co dziś nie jest już tak pewne jak dawniej.Wyrazem tego, jest beznadziejna próba namawiania Ameryki i Unii, by uwierzyli, że rywalizacja z Rosją i jej powstrzymywanie jest nadal najważniejszą cechą globalnej polityki, co w szczególnym przypadku Ukrainy, czy Gruzji, wyraża się postulatami, żeby najszybciej wzięto pod natowskie i unijne skrzydła te kraje bo inaczej wpadną w łapy głównego wroga.

Nie twierdzę, że z takich perswazji trzeba zrezygnować, ale na pewno nie one i nie ciągnięcie za uszy Ukrainy na zachód, czy bronienie jej niepodległości bardziej od nich samych, powinno być głównym celem naszej polityki. Za takie próby myśmy już cenę zapłacili. Jest prawdopodobne, że jednym z argumentów za budową gazociągu przez Bałtyk była nasza nadgorliwość w obronie interesów Ukrainy przy rozmowach o tak zwanej „pieremyczce”, odcinku gazociągu omijającego Ukrainę. Broniliśmy ich tak, że w końcu zirytowało to samych Ukraińców.
Uważam, że najważniejsze powinno być dla nas aby Ukraina była nam przyjazna, a nie to, żeby była wroga Rosji. Powinniśmy mieć dobre stosunki z wszystkimi głównymi siłami w tamtym kraju, z tymi, którym bliższa jest Unia i z tymi, którym bliższa Rosja. Nie mam nic przeciwko temu, by Ukraina znalazła się w Unii, czy w NATO, choć wcale nie jestem pewien, że wiązałyby się z tym tylko dobre dla nas skutki, a w końcu w polityce zagranicznej na pierwszym planie trzeba mieć nie cudze dobro, lecz własne. Ale niech decyzja o tym zapadnie na samej Ukrainie bez stronniczej, a czasami i natrętnej asysty z zewnątrz. Będzie to też z korzyścią dla naszych stosunków z Rosją, które nie są wcale mniej ważne od stosunków z Ukrainą, a także z korzyścią dla naszej wiarygodności i skuteczności w Unii, bo nic nie odbiera jej bardziej niż robienie z siebie gęsi kapitolińskiej gdy Gallów nie widać.

574 komentarze to “Po pierwszej turze na Ukrainie.”

  1. Szczesiul napisał(a):

    Nie. Od jednej jasnejanielki. Błyskotliwej z resztą. Czy moze znasz znaczenie angielskiego określenienia „greased lightning”? To jasnaanielka właśnie, nie ty. W sensie jak najbardziej pozytywnym oczywiście. Dodaje to na wypadek ewentualnego zakompleksienia kogoś niedowartościowanego. Zdarzają się tacy na niektórych blogach.

  2. Piotruś napisał(a):

    Ależ ten Stalingrad bliski wyborom na Ukrainie.

  3. Szczesiul napisał(a):

    Pisałem do Torlina. Jeśli jednak to ty byłaś tym greased lightning Zofio to zwracam honor.

  4. jasnaanielka napisał(a):

    Torlin – z czystej, bezinteresownej złośliwości dodam jeszcze, że to ciągnięcie kontynuacji w moim wpisie pojawiło się znacznie wcześniej, niż w blogu pojawił się niejaki Szczesiul.
    Jak na swój staż w blogu, Szczesiul jest wyjątkowo dobrze przygotowany w temacie historii tego blogu Profesjonalista. :D

  5. Zofia napisał(a):

    Członkostwo w Unii Europejskiej nakłada na Polskę szereg obowiązków. Jednym z nich jest terminowe wdrażanie do prawa polskiego dyrektyw.
    Niestety Polska ma ewidentne opóźnienia.
    Np. dyrektywa 2007/64/WE z dnia 13 listopada 2007 r. o usługach płatniczych w ramach rynku wewnętrznego (PSD) powinna zostać wdrożona do polskiego porządku prawnego do 1 listopada 2009 r. Tego dnia powinna już obowiązywać odpowiednia ustawa.
    Oczywiście ustawy nie ma, bo rząd i parlamentarzyści mają na głowie ważne sprawy – np. uchwały nt. krzyży na ścianie albo podobne.
    Założeniem dyrektywy PSD jest przede wszystkim stworzenie jednolitego, europejskiego rynku płatniczego.
    W celu realizacji tego założenia, dyrektywa ustanowi wspólne standardy realizacji usług płatniczych oraz zwiększy przejrzystość kosztów ponoszonych przez klientów.
    Dzięki temu koszty świadczenia usług płatniczych będą niższe. Niedawno, bo 9 października ub. roku Komisja Europejska przedstawiła komunikat nakreślający plan „dokończenia budowy jednolitego obszaru płatności w euro (SEPA): plan działania na lata 2009-2012”.
    W ramach realizacji tego planu, rozporządzenie (WE) 2560/2001 w sprawie płatności trans granicznych w euro, zostanie zastąpione nowym rozporządzeniem zapewniającym spójność z celami SEPA i rozszerzającym obowiązywanie zasady równego traktowania o polecenie zapłaty.
    Europa zamierza zatem już podjąć następne kroki.
    Dyrektywa PSD jeszcze szerzej otwiera rynki krajowe na konkurencję z innych państw członkowskich UE. Ze zwiększonej konkurencji na polski rynku korzyści odniosą wszyscy dokonujący płatności.
    A Polska co na to?
    Polska już od pewnego czasu nie jest prymusem w terminowym wdrażaniu prawa europejskiego.
    Wręcz przeciwnie, ma opóźnienia coraz większe.
    Tymczasem, prace nad wdrożeniem dyrektywy PSD zostały rozpoczęte – co należy przyjąć z uznaniem – z wystarczającym wyprzedzeniem, bo w połowie 2008 r.
    Powołana została grupa ekspercka w Ministerstwie Finansów. Zapowiadało się, że dyrektywa nie tylko zostanie wdrożona na czas, ale także efekt prac będzie wysokiej jakości.
    Projekt gotowej ustawy na stronie Ministerstwa Finansów datowany jest na 25 września 2009 r.
    Od tego czasu niestety nie trafił nawet pod obrady Rządu.
    Można odnieść wrażenie, że prace nad projektem tej bardzo ważnej i korzystnej dla klientów instytucji finansowych ustawy, zostały wyhamowane, gdy właściwie największe zadanie zostało już wykonane.
    Sprawa gier hazardowych, „jednorękich bandytów” itp. jest o niebo bardziej ważna i absolutnym priorytetem dla polskiego rządu, Sejmu i dla polskiej gospodarkę, nieprawdaż?!…

  6. maciek.g napisał(a):

    Indoor,
    wiesz dobrze dlaczego Węgry przystąpiły do koalicji z Niemcami, a więc gadanie o ziemiach na łuku trochę bez sensu. A tych ziem co chciano odzyskać to tez tak mało nie było. Politycznie jednak przywódcy popełnili wielki błąd nie zwracając uwagi na dążenia Hitlera które już wtedy były widoczne jak tez widoczne były sposoby działania

  7. Szczesiul napisał(a):

    „Niejaki” Szczesiul. Czy mam wpaść w kompleksy i się obrazić? Bo kiedyś ktoś napisał, że przymiotnik „niejaki” jest obrazliwy. Ot, znowu niepryjatność. A to jest rusycyzm. Też można się obrażać.
    .
    A że jestem wyjątkowo dobrze przygotowany w temacie historii to tego nie wiedziałem. Bo gdzie mi tam do Torlina, Pawła czy macka.g. Indoora nie wymieniam razem z innymi gdyż on historię bierze najczęsciej na skróty. Tak przynajmniej wydaje się sugerować maciek.g
    .
    Profesjonalistą zostałem dopiero po przestudiowaniu łuków. Kurskiego i innych. Ja bym tego jednak historią raczej nie nazywał. Nawet blogu.

  8. Zofia napisał(a):

    Szczesiul/Ortegu,
    w dosłownym tłumaczeniu ów angielski zwrot (greased lightning) posmarowana błyskawica ew. przekupiona błyskawica, może by pejoratywnym synonimem.
    Twoja uwaga pod moim adresem w kontekście tego zwrotu – co ma oznaczać?
    Jak nie plotki to wyzwiska albo szyderstwa i tak w koło Macieju.
    Prawie jak śp. Miner.
    Jedyna reakcja Twoja na moje jakiekolwiek tu ujawniane opinie. Jak dołożymy ewidencje tego, kto co powiedział – prezentujesz się tutaj jako pewnego rodzaju …maniak.
    A może sam zaczniesz prezentować swoje poglądy np. na kandydatów do ukraińskiej prezydentury
    Potrafisz coś samodzielnie wycisnąć ze swoich szarych komórek, poza błazenadą, jak prezentujesz?

  9. Kasia napisał(a):

    Zosiu greased lightning to idiom i znaczy „grom z jasnego nieba”.
    PS. Zosiu z jakiego słownika internetowego korzystasz?

  10. Mawar napisał(a):

    Kasia
    Tłumacz googlowy wyrzuca: smarowane lightning. Zosia „spolszczała” dalej …:)

  11. Torlin napisał(a):

    Głupio mi się zrobiło, bo mój wyrzucił „smarowane błyskawica”.

  12. Zofia napisał(a):

    Kasiu
    z żadnego w internecie.
    Słowo – grease
    ma podwójne znaczenie
    1. tłuszcz, smar, maż
    2. smarować np. maszynę, oraz – przekupić kogoś, wręczyć komuś łąpówkę,
    *
    Akurat tego idiomu nie znałam, poza tym napisałam wyrażenie że wyrażenie oznacza w sensie dosłownym….

  13. Zofia napisał(a):

    Coś dla Mawara i prawicowych językoznawców.
    Dzisiaj rano, w „prasówce” przeczytałam:
    ….Дмитрий Медведев встретился с Комиссаром Совета Европы по правам человека Томасом Хаммарбергом….
    Jakby nie patrzeć, w języku rosyjskim Wspólnota (Unia) Europejska to …Sowiet Jewropy.
    Czyli, tak jak Rosjanie z ZSRR, tak Europejczycy z Unii – to Sowieci.
    Już widzę oczyma wyobraźni te teksty… w sowieckiej Europie, ….sowiecki komisarz ….

  14. Ewa-Joanna napisał(a):

    Witam po przerwie.
    Torlin,
    i dobrze ci wyrzucil, to dokladnie „smarowana blyskawica” :)
    A ze posmarowane dziala lepiej i szybciej, „smarowana blyskawica” oznacza cos lub kogos dzialajacego szybciej niz blyskawicznie.
    Nie wiem z jakiego slownika korzystala Kasia, ale jej tlumaczenie jest niewlasciwe, Zofia ze swoim w rezultacie byla blizej, choc walnela sie w interpretacji.
    Slang Dictionary
    greased lightning

    1. n.
    strong liquor. : This greased lightning of yours nearly blew my head off.
    2. n.
    something fast or powerful. : That kid can run like greased lightning.

    A ty Zofio nie katuj mnie rosyjskim – 10 minut sylabizowalam te bukwy! Jestes pewna, ze to Wspolnota nie Rada? Bo wedlug moich bylejakich wiadomosci sowiet to rada. Ale ja nie znam rosyjskiego.

  15. Andrzej napisał(a):

    Coś dla Mawara i prawicowych językoznawców.
    Jak również dla językoznawców UE, którzy zamiast po bożemu używać zwrotu Council Union z uporem maniaka stosują pejoratywne Soviet Union. Pewnie Kaczyński z Sikorskim znowu mieszali. :D

  16. Andrzej napisał(a):

    Ewo-Joanno
    oczywiście, że rada i jest to rosyjskie tłumaczenie Rady Europy.

  17. Torlin napisał(a):

    Masz rację Andrzeju. Zosiu, ja wiem, że ja Ci się narażam, ale pomylić Radę z Unią? Toż to jest zupełnie coś innego, przypominam Ci, że Rosja jest członkiem Rady Europy i przyjmowanie przez Prezydenta Thomasa Hammarberga, Komisarza Praw Człowieka, nie jest niczym nadzwyczajnym. Pomylić Radę Europy z Radą Europejską i Radą Unii Europejskiej – to jeszcze potrafię zrozumieć. Ale z Unią?.

  18. Zofia napisał(a):

    Ewo-Joanno, Andrzeju, Torlinie,
    Święta racja – rzeczywiście, sugerując się – komisarzem (ach to myślenie skrótami!) pomyliłam Unię z Radą Europy!!!
    U mnie zaszufladkował się w mózgu taki skrót : „Unia – Komisja Europejska – komisarze”.
    Więc jak czytam – komisarz, mózg podrzuca – UE.
    Biję się w piersi i wołam, mea culpa, mea maxima culpa!

  19. Zofia napisał(a):

    Torlinie,
    odróżniam nawet Radę Europy od Rady Europejskiej (Unii Europejskiej), ale gdy szybko piszę (i myślę), wtedy podświadomość wrzuca mi owe zakodowane skróty.
    A że kodowanie niepełne – więc i moja pomyłka.
    Powinnam o tym pamiętać i po napisaniu przeczytać tekst.
    Tak to bywa, gdy człek niepotrzebnie galopuje.

  20. Andrzej napisał(a):

    Przyznam, że początkowo nie zwróciłem nawet uwagi na „wspólnotę” gdyż ideą wpisu Zofii było zwrócenie uwagi na tłumaczenie słowa „Совет” i w tym kontekście jej wpis pozostaje aktualny z ta różnicą, ze mowa byłaby o Sowiecie Europy jako odpowiedniku Rady Europy. Ja przynajmniej tak odebrałem tekst Zofii i dlatego za aktualny traktuję mój wpis:
    http://kuczyn.com/2010/01.....ment-89323

  21. Kasia napisał(a):

    Rzeczywiście moje tłumaczenie jest niedokładne.
    Nie wiem skąd to mi się wzięło w głowie. Przepraszam.

  22. Indoor napisał(a):

    W głowie się bierze zwykle przez usta, bardzo rzadko przez ucho lub nos.

  23. Zofia napisał(a):

    W Rosji zbliża się nieuchronnie nowa reforma systemu politycznego.
    Dzisiaj (22 stycznia), Rada Państwa przy urzędzie prezydenta Rosji będzie prowadziła rozmowy i podejmowała newralgiczne decyzje w tej materii.
    W Polsce o tym cisza, a w Rosji zastanawiają się czy to będzie remont kapitalny czy tylko kosmetyczny lifting.
    Konieczności wprowadzenia zmian w systemie politycznym Rosji wyłoniła się po wyborach regionalnych, jakie odbyły się w październiku ub. r.
    Wiele mówiono wówczas w rosyjskich mediach o wykroczeniach popełnionych w trakcie głosowania i o konieczności modernizacji systemu wyborczego. Jego reformowanie, demokratyzacja stała się ideą większości propozycji, zgłoszonych przez różne partie w Rosji. Nalegają one m.in. na zniesieniu możliwości przedterminowego głosowania na szczeblach regionalnym i municypalnym, na ograniczeniu głosowania na podstawie kartek upoważniających do głosowania w innych lokalach wyborczych.
    Przywódcy Rosji są świadomi, że ukształtowany aktualnie system nie odpowiada wyzwaniom współczesnej rzeczywistości. Poza prezydentem czy premierem, na ten temat mówią też przywódcy rosyjskich partii.
    Uważam za pozytywny fakt, że władza faktycznie uznaje konieczność wprowadzenia zmian do ukształtowanego dotychczas systemu politycznego – stwierdza Leonid Gozman współprzewodniczący „Słusznej sprawy”
    Co należy z nim zrobić?
    Istnieje możliwość podjęcia próby jego zachowania przez ograniczenie się do przeprowadzenia pewnego remontu kosmetycznego, aby usunąć aspekty najbardziej oburzające i żyć dalej, jak obecnie. Byłoby to tragicznym błędem – uważa Leonid Gozman. – . Jeśli pragniemy normalnego życia, jeśli pragniemy mieć możliwości do pomyślnego udziału w walce konkurencyjnej, trzeba mieć na uwadze, że innowacje nie rozmnażają się w niewoli. Ludzkość nie wymyśliła nic innego, oprócz demokracji politycznej, wolności, niezależnego sądownictwa. Posuwać się należy w tym właśnie kierunku. Należy stawiać oględnie kroki, które nie zniszczą systemu, nie spowodują wybuchu, lecz będą stopniowo go polepszać.
    Przyszła reforma powinna zrównać ze sobą prawa przysługujące partiom parlamentarnym i pozaparlamentarnym – uważa wiceprzewodnicząca partii „Patrioci Rosji” Nadieżda Korniejewa. – Stoimy na stanowisku zapewnienia równości między partiami, mającymi przedstawicieli w parlamencie i nie mającymi ich. Gdyż obecnie, pod względem prawnym, konstytucja zapewnia takie jednakowe prawa, lecz w praktyce wszystko jest inaczej. Przykładem jest udział w kampaniach wyborczych. Partie parlamentarne nie powinny potwierdzać raz jeszcze zaufania wobec nich ze strony wyborców, natomiast pozaparlamentarne powinnny zgromadzić dość dużo podpisów. Obecnie ludzie składają swoje podpisy skrajnie niechętnie. Innym aspektem jest równość praw w dostępie do środków masowego przekazu. Partie parlamentarne ułożyły ustawę pod siebie w sprawie kreowania swojej działalności, wyrzucając partie pozaparlamentarne za burtę. Ponadto, sformułowaliśmy propozycję odnośnie obniżenia 7% bariery obowiązującej w trakcie wyborów do wielkości 5%. W Rosji pozostało mało partii – oficjalnie zarejestrowanych jest siedem. Wobec tego barierę można obniżyć – partie pozaparlamentarne będą miały bodźce skłaniające do rozwoju, a ludzie będą w większej mierze zainteresowani udziałem w kampaniach wyborczych.
    Siergiej Mitrochin przewodniczący partii „Jabłoko” sam zamierza zabrać głos podczas posiedzenia Rady Państwa. Jest przekonany, że podstawowym problemem, z jakim boryka się rosyjski system polityczny, jest jednopartyjny monopol rosyjskiej sceny politycznej.
    „Jest to problem monopolu jednej partii, jednej rządzącej grupy urzędników, brak politycznej walki konkurencyjnej. Ten system bardzo przypomina to, co było w Związku Radzieckim. W żadnym przypadku nie wolno powtórzyć tego w Rosji w dobie obecnej, dlatego konieczne są konkretne kroki podejmowane w celu transformacji naszego systemu politycznego. Należy rozpoczynać od uczciwych wyborów. Konieczne jest zapewnienie jednakowych warunków dla wszystkich partii, w tym także w kwestii udostępnienia dla nich środków masowego przekazu.
    „Jedna Rosja” powołuje się natomiast na dane uzyskane w trakcie najnowszych sondaży opinii publicznej, przeprowadzonych przez ośrodek WCIOM. Wynika z nich, że Rosjanie bardzo mało uwagi poświęcają modernizacji sceny politycznej. Znaczenie priorytetowe ma dla nich stabilność polityczna kraju. Zdaniem większości ankietowanych, system polityczny kraju działa normalnie i wystarczą nieduże, „punktowe” zmiany.
    O wiele więcej uwagi ludzie w Rosji poświęcają modernizacji w takich dziedzinach, jak technologie, gospodarka i przemysł czy instytucje socjalne.
    Zwracam na to uwagę, bowiem w większości polskich mediów, współczesną Rosję traktuje się jak dawny ZSRR a system partyjny uważa się nadal za ….komunistyczny. Rząd KGB i nic więcej.
    Tymczasem Rosja przeobraża się w bardzo szybkim tempie i na naszych oczach. I politycznie, i gospodarczo i mentalnie.
    Rosjanie sami widzą własne mankamenty i kroczą własną drogą ku pełnej demokracji. Kroczą. Tego przykładem jest dzisiejsze spotkanie na Kremlu. Ważny polityczny krok w dziejach współczesnej Rosji.
    W Polsce wielu ludziom się to może nie podobać, bo silna Rosja dla nich jest nie do przyjęcia, ale trudno ciągle udawać ślepego i głuchego, na to, co tam się dzieje.
    I pisać nonszalancko, pełne złośliwości płyciutkie artykuły o Rosji, czy na tym samym poziomie debatować w Brukseli czy Strasbourgu.

  24. Torlin napisał(a):

    Zofio!
    Rok 1492 – Kolumb odkrył Amerykę, która została odkryta już pięćset lat wcześniej. Mamy naśladowców teraz w Rosji.

  25. Ewa-Joanna napisał(a):

    Torlin,
    kazdy musi w koncu odkryc swoja Ameryke.

  26. maciek.g napisał(a):

    A ja o komisji śledczej. wczoraj Sekuła zakończył jej obrady będąc sam na sam z Chlebowskim i zadał sakramentalne pytanie są pytania do świadka. Pytań nie było bo w takiej sytuacji być nie mogło więc Sekuła zamknął przesłuchanie. Potem Kempa miała pretensje do Sekuły że punktualnie rozpoczął obrady!!! i ona zajęta wywiadami dla dziennikarzy nie zdążyła.
    Widać dokładnie czym jest ta komisja i jaką wagę do przesłuchiwania świadków przywiązują jej członkowie. Jak ktoś nie chciał wierzyć że to afera polityczna to teraz ma czarno na białym

  27. Indoor napisał(a):

    A mnie bardziej wzruszyła kobieta (Krakwianka jedna) narzekająca w Superstacji na to, iż w wyniku braku prądu lodówka jej całkiem się rozmroziła. Zapewne inne problemy też miała, ale wycięli.

  28. Kasia napisał(a):

    O, Macierewicz też ma czasem rację, jakiś proces wygrał, ale uważaj Torlin, to link do gazety polskiej.
    Nie słyszałam nic o tej sprawie. Okazuje się, że Minister Klich nieźle zamącił. Cóż, nie jego kasa.
    .
    http://niezalezna.pl/arti.....w/id/30008

  29. jasnaanielka napisał(a):

    Dziś posłanka Kępa w formie. Mogła wreszcie wypowiedzieć się z właściwą sobie ekspresją. Z pewnością gardło ma w porządku.

  30. Mawar napisał(a):

    jasnaanielka
    Kępa to może być Saska, jest taka dzielnica w Warszawie, przyjemna, ale dość ekskluzywna. A ta elokwentna posłanka, której nie jest wszystko jedno, to Beata KEMPA, de domo Płonka.

  31. jasnaanielka napisał(a):

    Mawar
    Jeśli rzeczywiście przekręciłam nazwisko tej ekspresyjnej posłanki, to PRZEPRASZAM. Nie zrobiłam tego celowo, bardzo nie lubię zabawy nazwiskami, razi mnie to u innych i sama też nie powinnam tego zrobić.
    Dziękuję za uwagę. Uszczypliwość nie była konieczna.

  32. Mawar napisał(a):

    maciek
    „A ja o komisji śledczej. wczoraj Sekuła zakończył jej obrady będąc sam na sam z Chlebowskim (…) Jak ktoś nie chciał wierzyć że to afera polityczna to teraz ma czarno na białym”.
    .
    Śledząc prace komisji hazardowej przeszedłeś głęboką konwersję, równie poważną jak przejście z ateizmu na luteranizm. Przedtem twierdziłeś, że nie ma żadnej afery, teraz piszesz, że jednak jest afera – ale polityczna. Mnie się wydaje, ze wszystko co ma związek z polityką jest polityczne. :)

  33. Mawar napisał(a):

    jasnanielka
    „Dziękuję za uwagę. Uszczypliwość nie była konieczna”.
    .
    Uszczypliwość jest jak przyprawa, lubisz kuchnię bez soli? Wprawdzie to „biały zabójca”, ale zupa posolona smakuje lepiej. Poza tym na blogu nudno, trzeba się szczypać, żeby nie usnąć.

  34. jasnaanielka napisał(a):

    Mawar
    Do szczypania lepsza byłaby trochę młodsza panienka…

  35. Ewa-Joanna napisał(a):

    Kasiu,
    Ow wyrok sadu wcale nie oznacza, ze Macierewicz ma racje, on oznacza tylko, ze sad nie dopatrzyl sie naruszenia dobra osobistego powoda, ale sad nie ocenial prawdziwosci ani zasadnosci wypowiedzi Macierewicza.

  36. Ewa-Joanna napisał(a):

    Jasnaanielko i Mawarze,
    dzieki! Dzieki wam zrobilo mi sie nowe powiedzonko i od dzisiaj zamiast mowic saska pierdola, bede mowic saska kempa. Ladniej brzmi, nie?
    I Jasnaanielko, wszystkie panienki sa do szczypania, nie rezygnuj za wczesnie! :)

  37. Indoor napisał(a):

    Jedyna nadzieja w tym wszytkim to to, iż młodzież nie da się wciagnąc w te pseudospory pomiędzy PO a PiS i pogoni to całe pochłastane towarzystwo w diabły zanim będzie za późno (jesli jeszcze nie jest za pożno).
    Podsumując 20 lecie ze smutkiem stwierdzam, że Jaruzelski popełnił zbrodnie przekazując władzę ludziom do tego kompletnie nieprzygotowanym i na dodatek nieodpowiedzialnym.

  38. Madzia napisał(a):

    6=10
    Nowatorska inscenizacja „KRZESEŁ”:

    Sekuła do krzeseł:
    „- Wznawiam posiedzenie komisji.
    Czy ktoś z członków komisji jeszcze chce zadać pytania?
    Nikt się nie zgłasza.
    W związku z tym stwierdzam, że zakończyliśmy zadawanie pytań panu posłowi Chlebowskiemu”

    http://www.tvn24.pl/-1,16.....omosc.html

  39. Madzia napisał(a):

    Prekursorem próbował być premier Donald Tusk:
    http://fakty.interia.pl/g.....,1029737,6
    (Ale nie wyszło: zabrakło konsekwencji – dwa krzesła wciąż zajęte)

  40. Mawar napisał(a):

    Indoor
    „Podsumując 20 lecie ze smutkiem stwierdzam, że Jaruzelski popełnił zbrodnie przekazując władzę ludziom do tego kompletnie nieprzygotowanym i na dodatek nieodpowiedzialnym”.
    .
    Przypominam ci, że Jaruzelski przekazał władzę znajomym naszego Gospodarza. Największy kawałek tortu dostała partia, która nie wiadomo czy jeszcze istnieje, tak jej zaszkodziła ta porcja słodyczy konsumowana w samotności. A ponieważ ktoś musi rządzić (nie mylić ze sprawowaniem władzy), więc rządzą szemrane interesy (Rychów) i ich znajomych sprawujących władzę (Zbychów).

  41. Zofia napisał(a):

    Kiedy liderzy bloga fascynuja się telewizyjnymi logplay’ami z obrad sejmowych komisji śledczych i przezywają każde słowo jakie tam pada niczym swego czasu homilie papieskie, mnie dopadła wiadomość, i to w Dzień Babci, że niechybnie za 8 miesięcy, jak wszystko dobrze się ułoży zostanę….babcią.
    Radość w rodzinie ogromna, niepewności sporo, ale należy mieć nadzieję, ze kłopotów nie będzie.
    Wprawdzie nie mam dzieci, lecz tylko wychowankę, ale instytucja babci takich niuansów nie rozróżnia.
    Młodzi późno się decydują na dzieci, najpierw studia, zawodowa stabilizacja, mieszkanie, dziecko na końcu.
    U mnie mamą zostaje 33-latka. Dzięki Bogu na macierzyństwo jest przygotowana, dziecko upragnione i oczekiwane przez oboje rodziców.
    Nigdy o sobie nie myślałam w kategorii babci, będę musiała się jakoś do tego przyzwyczaić. Podołałam roli vice-mamy, to i z babcią sobie jakoś poradzę.
    Na razie mamy od kilku dni telefoniczny kociokwik, wszyscy do siebie dzwonią, łącznie z potencjalną …prababcią z radosną nowiną i się cieszą.
    Pierwszy wnuczek lub wnuczka w rodzinie.
    Ot, zwykły ludzki epizod, jakie są w każdej rodzinie.
    Ale przypomina, że są inne jeszcze wartości, którym warto poświęcać czas i zaangażowanie.
    Miłego weekendu wszystkim.

  42. Indoor napisał(a):

    Zofio! Jak ja w tym tygodniu tak oszczędnie komentowałem wydarzenia/wpisy/komentarze to dlatego, że poza normalnymi obowiązkami i robotą doszło mi kilka szkolnych i przedszkolnych imprez z tytułu dnia dziadka/babci przypadających na ten tydzień właśnie. Wnuczek który się urodzi w dniu babci jest szczególny. Wnuczka zaś szczególna. Jak ja miałem 33 lata (1985) to mój syn miał 10 lat.

  43. Indoor napisał(a):

    Mawar! Mnie od dłuższego czasu zastanawia, czy przebieg wydarzeń ostatnich 20 lat w jakim stopniu jest nieuchronną konsekwencją pierwszych decyzji i czy mozna było w którymś momencie to wszystko przestawić na jakiś bardziej logiczny/optymalny tor. Co pewien czas przystopowano, ale czy mozna było w pewnym momencie powiedzieć stop, pomyłka, nie liczy się, zaczynamy od poczatku.

  44. Indoor napisał(a):

    Oczywiście powyższe pytania są bez sensu , jesli się przyjmuje, że jest ZNAKOMICIE wprost IDEALNIE.

  45. maciek.g napisał(a):

    Mawar,
    rozumiesz różnicę między słowem afera i dwoma „afera polityczna”.
    To zupełnie co innego to zbliżone do Twardowskiego Prawda i „gówno prawda”

  46. W.Kuczyński napisał(a):

    Indoor,
    dzięki Bogu i Matce Boskiej Częstochowskiej ustrzeżeni zostalismy od takich pomyslodawców jak Ty. Pytania są bez sensu w przypadku kraju, ktory w zakresie podstawowego miernika tempa rozwoju gospodarczego za 20 lat zostawił bardzo daleko w tyle wszstkie, dosłownie wszystkie kraje pokomunistyczne od Władywostoku po Łabę.

    Przytaczam fragment mojego tekstu dla miesięcznika „Bank”, ktory będzie w najbliższym numerze:

    „Po dwudziestu latach Polska jest nadal liderem wzrostu gospodarczego na całym ogromnym obszarze dawnego sowieckiego imperium i to liderem, który w ostatnich kilku latach jeszcze bardziej wysforował się do przodu dzięki większej niż inne kraje odporności na kryzys, w czym także jest echo polskich początków. Wedle opublikowanej niedawno statystyki Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju polski PKB wzrósł w latach 1989 – 2009 o 80 proc. We wszystkich krajach przechodzących transformację o 31 proc., w tym w Europie Środkowej o 50 proc., (tutaj, podobnie, jak w ogólnym wskaźniku, jest także udział polskiego rekordu, podwyższający średnią), w Europie południowo-wschodniej o 7 proc., we Wschodniej Europie, bez Rosji PKB spadł o 7 proc., w Rosji pozostał bez zmian. W Czechach produkt krajowy zwiększył się o 36 proc., w Słowacji o 54 proc., na Węgrzech o 27 proc. Na Ukrainie spadł o 40 proc.
    Dzięki rekordowi wzrostu gospodarczego Polska w minionych dwudziestu latach wyprzedziła część krajów transformujących gospodarki pod względem rozwoju ekonomicznego, a do czołówki (Czech, Węgier, Słowacji, Słowenii) znacznie skróciła dystans. Ograniczone miejsce nie pozwala na przedstawienie wielu innych wskaźników pokazujących niezwykły postęp kraju w minionym dwudziestoleciu, ale warto wspomnieć długość życia obu płci, która wzrosła już po 15 latach III Rzeczpospolitej o ponad 3 lata (PRL-owi zajęło to lat 30), czy spadek śmiertelności niemowląt z 20 do 6 promili, także w podobnej skali redukowanego w Polsce Ludowej przez około 30 lat. Obok produktu krajowego brutto są to dwa podstawowe wskaźniki, które mówią, czy kraj w danym okresie szedł do przodu, czy nie, czy może się cofał. Szliśmy do przodu szybkim ciągiem, może nie podświetlnym, jak u Lema statki w kosmosie, ale szybkim, jak na Ziemię.
    Oczywiście niemało w minionych dwudziestu latach popełniono błędów i zaniechań. Nie można nawet wykluczyć, że program gospodarczy 1990 był rzeczywiście przestrzelony, czyli za ostry, nie można tego wykluczyć, bo nie da się z matematyczną precyzją dowieść, że był w sam raz. W tej sprawie toczyć będą fachowe spory ekonomiści i niefachowe, a czasem głupie politycy, raz sejmowi, raz prasowi. Niech sobie toczą. Jest w Polsce nadal wiele problemów, być może niektóre wywodzą się z błędów początku, ale widzieć je we właściwej perspektywie i znajdować właściwe środki zaradcze można tylko, jeśli widzi się niewątpliwy sukces polskiej transformacji. Kilka z jej kluczowych osiągnięć chciałem pokazać, opisując przy okazji własną przygodę. Wszyscy możemy być z niej dumni.
    W naszej historii mamy sporo wydarzeń tragicznych, klęsk uważanych dziwnie za moralne zwycięstwa. Przestawienie gospodarki polskiej z realnego socjalizmu na realny kapitalizm jest rzeczywistym zwycięstwem, opisywanym jednak przez ulegających owej dziwności myślenia jako wielka narodowa klęska. Patrząc wszakże na rozkład opinii w narodzie, sądzę, że gatunek rodaków z tak zaburzonym wzrokiem ustępuje miejsca ludziom o widzeniu normalnym”.

    Dane o tempie wzrostu PKB pochodzą stąd (EBRD – Transition Report 2009):
    http://www.ebrd.com/pubs/econo/tr09.htm

  47. Madzia napisał(a):

    Dark Side
    Przeglądam blog z opóźnieniem.
    _
    Drobna uwaga do wpisu (kuczyn.com/2010/01/15/933/#comment-89169)
    Znajomy pani ambasador wykazał się brakiem spostrzegawczości.
    Na rondzie Dmowskiego jest 8 wind prowadzących z przejścia podziemnego na ulicę (po 1 na każdym rogu i po 1 na przystankach tramwajowych).
    Część z nich widać na poniższym zdjęciu.
    http://fotoforum.gazeta.p.....KzMSFX.jpg
    (to te niebieskie budki)

  48. Madzia napisał(a):

    Dark
    Polecam też Twojej uwadze ostatnią decyzję władz miejskich sprowadzenia pieszych pod ziemię przy Dworcu Wileńskim.
    http://warszawa.gazeta.pl.....skim_.html

  49. Torlin napisał(a):

    Tak, Panie Waldemarze, ja to cały czas powtarzam.

  50. Zofia napisał(a):

    Panie Waldemarze, Indoorze,
    na polską gospodarkę i jej kondycje w Europie patrzeć trzeba, jak to się mówi obecnie – holistycznie, wielopłaszczyznowo.
    Bowiem z jednej strony Polska jest krajem, gdzie odsetek biednych oraz po prostu głodnych dzieci jest przeraźliwie wysoki. Teoretycznie co piąte polskie dziecko żyje na poziomie standardów dzieci z III świata. Najgorszy wskaźnik w Europie.
    Dzisiaj media natomiast podają, że rozjazd między średnim wynagrodzeniem pracowniczym a pensjami prezesów jest wysoce niemoralny i niebotycznie wysoki. Zjawisko nie spotykane w Europie, poza Rumunią i Ukrainą.
    Tak więc kondycja gospodarki jedno a kondycja materialna społeczeństwa to drugie.
    Mamy obecnie najlepsze wskaźniki ekonomiczne w Unii, i co z tego, skoro 20% polskich dzieci jest głodnych i biednych, a ich rodziców nie stać, by miały komplety książek czy obiad w domu, podczas gdy prezesi i dyrektorzy firm w Polsce zarabiają takie fortuny, o których nikomu się nie śniło. Ich apanaże są o niebo wyższe niż na analogicznych stanowiskach w „normalnym” kraju UE.
    Polska jest krajem ponurych absurdów, które nb sami wymyślamy i kultywujemy.
    Przestawienie polskiej gospodarki z socjalistycznej na kapitalistyczna – to także ok. 25% produkcji, której efekty są na rynku – pochodzi z szarej strefy, na krajowym rynku istnieje przewaga usług nad produkcją, jest przerost administracji, ustawodawstwo pisane przez dyletantów, panuje powszechne oszustwo, złodziejstwo, naciąganie, nierzetelność i niesumienność.
    I jeśli nawet producent, np. wyrobów mlecznych – zrobi produkt uczciwie, to już w dystrybucji dla klienta krajowego – podlega on przedziwnym przemianom – albo jest „ochrzczony”, albo przeterminowany, albo cena z kapelusza, kilka razy wyższa niż sam produkt, a przy kasie w sklepie jeszcze się okaże wyższa niż na metce z ceną.
    Takich przykładów mam tysiące wokół siebie.
    Często handlarze (usługi) sprowadzają towar wadliwy, przeceniony, serwują go jako pełnowartościowy, biorąc sowicie za dostarczony towar.
    Handlarz zarobił, polski import wzrósł, obrót phz także, PKB też, stracił klient.
    Podobnie z usługami wewnątrzkrajowymi, które także mają przecież wpływ na wysokość PKP w naszym kraju. W liczbach bezwzględnych PKP będzie tutaj rosło, ale bardzo często traci po kieszeni krajowy odbiorca tych usług – bo źle wykonane, bo przepłacone, bo panowie się zmówili i poza limit to żaden nie będzie tyłka i swojej maszyny woził do klienta by cyklinować jego podłogi.
    Żeby to były epizody, można by przyjąć, ze to w ramach ryzyka istnieje w każdej gospodarce.
    Problem w tym , ze w Polsce – to jest nie epizodem, ale regułą.
    Dlatego skarbówki zaczną niebawem wkraczać do sklepów czy zakładów usługowych i sprawdzać ceny.
    Gdyby polską gospodarkę przefiltrować z tego negatywnego całego bagażu, tych wszystkich lewych dochodów, wskaźniki byłyby inne.

Skomentuj