Jestem z Układu


Gondor i Mordor w sejmie!

 

Oglądałem wczoraj prawie cały dzień wysłuchanie Donalda Tuska przez Komisję Hazardową, a dzisiaj dużą część wysłuchania Jarosława Kaczyńskiego. Spotkały się tam dwa światy. 

Świat Premiera bliski mi i to nie tyle nawet przez politykę, co przez filozofię życia. Widziałem człowieka w którego słowach wyczuwałem dużo szczerości i mało złych emocji. Oczywiście miał chwile irytacji, ale ona jest chwilowa i powierzchowna, one są trwałe i głębokie. Widziałem człowieka normalnego, nie ideała, ale nie porąbanego na żadnym tle, nie koturnowego, nie kryjącego wad i potknięć. Widziałem fantastyczne rozumienie jak należy rządzić. Żyję dostatecznie długo na świecie poznałem dostatecznie dużo ludzi, by mieć do swoich odczuć spore zaufanie, choć oczywiście nie twierdzę, że nie mogą mnie wpuścić w maliny. Mogą, ale zupełnie nie wyczuwam tych „malin” w odniesieniu do Tuska. Uważam, podobnie jak Wiesław Władyka (w piątkowym Poranku w Toku), że całe to wysłuchanie mogłoby służyć, jako materiał dydaktyczny dla studentów politologii z zakresu filozofii i praktyki władzy.

Nic na to nie poradzę, że moje słowa brzmią, jak hymn pochwalny, ale uważam, że skala dojrzenia Tuska do najwyższych funkcji w państwie jest niezwykła. Przebył wielką drogę w uformowaniu się, jako polityk dużego formatu. Ja go przecież znam od początku lat 90-tych, prawie 20 lat. I sądzę, że nie jestem osamotniony w tych odczuciach, bo sondaż OBOP zrobiony właśnie w czwartek, a więc w toku wysłuchania dał PO 57 % poparcia, siedem punktów więcej niż w grudniu, a PiS spadł o 6 punktów.  

 I widziałem drugi świat – pary śledczych PiS w oba dni, a szefa tej partii w piatek. Oni skupieni na jednym – dopaść premiera, nie ważne jak, nie ważne czy przez ujawnienie kompromitującej go prawdy, czy w jakikolwiek inny sposób, byle robił wrażenie przekonującego wobec publiczności. Zabić wroga! To był drogowskaz każdego pytania tak silny, że popsuł nawet słuch posłance Kempie. Zobaczyłem znowu kawałek IV RP. I dzisiaj jej ciąg dalszy. Prezes robił wszystko (z pomocą prawie całej Komisji, w tym posła Arłukowicza – chyba w ramach szerokiego rozumienia koalicji medialnej PiS – SLD), żeby przedstawiając się, jako usmiechnięty i dowcipkujący Pan, wbić Tuskowi stosowną do swojego znanego stylu porcję insynuacji, oskarżeń i innej dobrze znanej trucizny z dwulecia budowy IV RP. Maska jednak twarzy, ani charakteru nie zmienia i spoza niej coraz to wyzierała dobrze znana prawda, a odór lat 2005-2007 chwilami tak walił z ekranu, że prawie zmuszał do otwarcia okiem w mieszkaniu.

Wysłuchania Tuska i Kaczyńskiego to była konfrontacja szczerości, nie powiem, że jak na sądzie ostatecznym, ale jednak, z przykrywaną uśmiechami hipokryzją i fałszem. Wolę władzę i politykę  szczerości niż władzę i politykę hipokryzji i fałszu. Obie są niedoskonałe, jak wszystko na ziemi. Tusk  nie dorówna aniołowi, a Kaczyński diabłu, ale obaj się starają. Ludziom o odmiennej niż moja orientacji smakowej i estetycznej pragnącym nurzać się w odorze IV RP nie mogę tego zabronić, ani – z nawyku tolerancji – nie chcę, ale sam nie mam zamiaru go doznawać. Dlatego robię wszystko co w mojej skromnej mocy, żeby tego nie musieć.

Zobaczyliśmy Gondor i Mordor w sejmie.

449 komentarzy to “Gondor i Mordor w sejmie!”

  1. neospasmin napisał(a):

    Mawar:

    „Jak to dobrze było, kiedy Lech Kaczyński był prezydentem Warszawy. Żadna inwestycja nie miała prawa ruszyć albo się zakończyć”.
    .
    Złodziejskie inwestycje zostały ograniczone, to prawda. Dla ludzi zdemoralizowanych komunizmem było to oczywiście podstawowa wada tej prezydentury. Kaczyński nie był ani układny ani układowy.”

    Klopot jest w tym ze pod rzadami p.Kaczynskiego WSZYSTKIE inestycje zostaly uznane za zlodziejskie.i zeby nie byc posadzonym o korupcje p.Kaczynski poprostu NICZEGO NIE ROBIL.
    Z punktu widzenia mego miasta tamta kadencja to byl czas zmarnowany.

    m@B

  2. Mawar napisał(a):

    Zofia
    Zofia
    „rany Boskie a ileż to ja mam formacji”?
    .
    Tego nie wiem, ale duszę to masz pewnie jedną.
    .
    „Do ruskiej – przypisała mnie Kasia, a Ty do jakiej?
    To ja jestem też agentem SB? Polskim czy ruskim”?
    .
    Przez grzeczność nie zaprzeczam.

  3. Mawar napisał(a):

    Neospasmin
    Było EOT (end of topic), ja traktuję ciebie jak topic.

  4. Torlin napisał(a):

    Karnowski wraca do Trójki.

  5. jasnaanielka napisał(a):

    Mawar!
    .
    Pomyśl o wszystkich kosztach, zwłaszcza że Karkonosze po epoce komunizmu są poważnie zdewastowane, zwłaszcza lasy.
    #
    I tu cię mam :D :D :D
    Karkonosze były fatalnie, jednolicie zadrzewione świerkiem, który ma płytkie korzenie i łatwo ulega niszczącym działaniom wiatrów. Niemcy sadzili te świerki, bo mają szybki przyrost masy i były potrzebne do wyrobu celulozy. W latach powojennych lasy te ulegały kolejnym degradacjom, niszczyły je jakieś owady, które rujnowały całe hektary lasów, usychały z powodu kwaśnych deszczy, przewracały się całymi połaciami pod naporem wiatru halnego. Wiele lat trwała i nadal trwa akcja przywracania Karkonoszom naturalnego lasu mieszanego. Udało się to już na ogromnych obszarach. Odżyły Góry Izerskie, okolice Szklarskiej Poręby i Karpacza, Zieleniec też był tym badziewiatym świerkiem obsadzony. Mała strata, możesz mi wierzyć. Przez kilkadziesiąt lat jeździłam w Karkonosze, Sudety i w Kotlinę kłodzką. Byłam turystką plecakową latem a zimą jeździłam na nartach i obserwowałam te tereny przez wiele lat. Wiem o czym piszę. Bardzo mi zależy na tym, aby nasze góry i cała polska przyroda wyglądały zdrowo i pięknie. Byłam oczywiście gorącą i aktywną przeciwniczką budowy obwodnicy Augustowa przez cenne torfowiska. Jak wygląda torfowisko, też widziałam i zdaję sobie sprawę z głupoty samego założenia takiej inwestycji. Trzeba sobie jednak zdać wreszcie sprawę z prostego faktu, że na turystyce można dobrze zarabiać i środowisko na tym nie musi tracić. Wprost przeciwnie. Czesi po drugiej stronie gór mają zdrowe podejście do sprawy i się nie certują, tylko budują wyciągi, pielęgnują lasy wokół tychże i dobrze na tym zarabiają. Są pragmatyczni i jeśli na czymś można zarobić i jeszcze przy tym dobrze i zdrowo spędzić czas, to oni są za i nie bawią się w przetargi, ich oprotestowywanie, ciąganie się po sądach z właścicielem małej łączki z gruszką po środku.
    To widać po ich infrastrukturze.
    Po naszej zresztą też.
    Starczy popatrzeć na Gubałówkę :D

  6. Indoor napisał(a):

    Topic czy Topik? A może Topcia. Ze szkoły czikagowskiej.

  7. Indoor napisał(a):

    zapomniałem :-D

  8. maciek.g napisał(a):

    Czytam tu opowiadania, że można doskonale działać w biznesie i być dyletantem w ekonomi , prawie itd. Sądzę że ci co wygłaszają takie teorie nigdy biznesu nie prowadzili i nie współpracowali z biznesmenami którzy osiągnęli sukces. Nie ma tak dobrze, jak nie zna się prawa to wcześniej niż później ta nieznajomość boleśnie uderzy. Jak się nie przywiązuje wagi do księgowości to może to skończyć się katastrofa w interesach. Jak nie ma się pojęcia o podstawowych zasadach ekonomi i działaniach rynkowych to lepiej za biznes się nioe brać , bo szybko pozbędziemy się posiadanych pieniędzy.
    Żeby jednak w biznes szybko rósł potrzeba na pewno szczęścia, znajomości i zamiłowania do ograniczonego ryzyka. Oczywiście ważne są pieniądze na starcie. Jest przysłowie kto nie ryzykuje to nic nie zyskuje , ale jest też inne związane z więzieniem. Sobiesiak to typ biznesmena bardzo ryzykującego , dla którego znajomości są bardzo ważne – oczywiście przede wszystkim u wpływowych ludzi, bo to bardzo ułatwia zarabianie pieniędzy, ale łatwo można się tez przewieść. W Polsce praktycznie każdy większy biznesmen łamie prawo, do czego niestety zmuszają często nieżyciowe przepisy , pogmatwane prawo /i jego nadmiar/, oraz urzędnicy /często wręcz czekający na łapówki/
    Palikot kiedyś demonstracyjnie złamał prawo odmalowując zabytkowy dom. Mimo że zapłacił karę , to działanie mu się opłaciło bo nie dość że nie wiadomo kiedy by pomalował to jeszcze by go to drożej kosztowało

  9. Mawar napisał(a):

    jasnanielka
    .
    „Karkonosze były fatalnie, jednolicie zadrzewione świerkiem, który ma płytkie korzenie i łatwo ulega niszczącym działaniom wiatrów”.
    .
    Więc Sobiesiak zrobił dobrze, wyciął te tandetne świerki. Słupy jego wyciągu są metalowe, czyli znacznie trwalsze. Las metalowych słupów to zawsze las.
    .
    „Bardzo mi zależy na tym, aby nasze góry i cała polska przyroda wyglądały zdrowo i pięknie”.
    .
    Całe nasze góry i cała nasza przyroda – ależ tak. Aż się wzruszyłem. Chyba jeszcze należy Rycha w Tatry posłać, by nauczył górali prawdziwego biznesu, czyli jak się zmienia smreki w słupy metalowe, znacznie trwalsze przecież no i odporne na szkodniki.

  10. jasnaanielka napisał(a):

    Mawar!
    Gdyby to napisał Uchachany, to bym się nie dziwiła, ale ty???
    Rżniesz tego głupa z przekonania, czy z przekory?
    I co na to głup?

  11. narciarz2 napisał(a):

    Tu jest taki cytat, ktory kazdy powinien sobie wziac nie tyle do serca, ile do rozumu: „Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji”. Poniewaz Mawar sobie tego cytatu nie przyswoil, to robi z siebie publicznie idiote wypowiadajac sie na przyklad o drzewach i o slupach.
    .
    Tak przy okazji, to Mawar przy swoich znanych pogladach powinien sprawdzic, komu ten cytat jest przypisywany.

  12. narciarz2 napisał(a):

    nie poinformowano Czechów o tym wyciągu, choć jest obowiązek czekać na ich opinię w tej sprawie bo to inwestycja o skutkach transgranicznych, ale skoro nie było zgody na piśmie to po co denerwować Czechów?
    .
    Ostatnio nie Czesi co prawda, tylko Slowacy, ale co to za roznica, zrobili cos dokladnie podobnego w Tatrach, tylko po swojej stronie. Polacy zdaje sie tez protestuja, bo to narusza rownowage ekologiczna. Byc moze takze interesy, ale zdaje sie latwiej uzasadniac obstrukcje ekologia niz interesami.
    .
    A tak w ogole, to narciarstwo jest sportem przynoszacym dochody i szkodzacym srodowisku troche, ale w sposob jednak dosc ograniczony. Dzieje sie tak dlatego, ze narciarze na ogol nie lubia jezdzic na przelaj przez las (ja akurat lubie), ale takze nie lubia jezdzic po betonowej szosie. Wiec las trzeba troche przyciac, ale bez przesady. Prawda jest, ze duze i znane osrodki narciarskie z satelity wygladaja dosc niepokojaco. Zainteresowanych zapraszam do mojej galerii do albumu z Aspen 2008. Tam na koncu sa zdjecia satelitarne, ktore zjeza wlos na glowie kazdego ekologa. Natomiast na powierzchni przyroda wyglada na raczej naturalna i niezdewastowana, o czym swiadcza inne zdjecia z tego samego albumu.
    .
    Zanim Mawar oraz inni ignoranci sie uniosa i zaczna po swojemu klepac idiotyzmy, pozwole sobie zadac takie retoryczne pytanie. Mawar oraz inni dyskutanci zapewne mieszkaja w miastach? A co roslo w miejscu ich zamieszkania jakis czas temu? Zapewne las? A co jest teraz? Zapewne drogi, ulice, domy oraz inny beton? I co, przeszkadza to wrazliwym ekologicznym duszom? Wrazliwe dusze chca zburzyc swoj wlasny budynek, w ktorym racza mieszkac, i w tym miejscu przywrocic stan naturalny? Jesli tak, to jazda zbierac podpisy wspolmieszkancow. A jesli nie, to dlaczego nie? Dlaczego drzewa wyciete pod trasy narciarskie sa be, ale drzewa wyciete tam, gdzie raczy mieszkac dyskutant, zaslugiwaly na swoj los?
    .
    A co na temat autostrad, ktore rzad powinien budowac? Co na temat stadionow oraz domow? Ingerencja w srodowisko naturalne w miejscu, gdzie ma powstac wymarzona autostrada albo fabryka wymarzonych samochodow jest znacznie bardziej destruktywna, niz ingerencja w osrodku narciarskim, gdzie przyroda pozostaje w duzym stopniu nienaruszona.
    .
    Prosze zauwazyc, ze ja nie bronie wycinania drzew przed doreczeniem decyzji na pismie. Jednakze smieszy mnie jeden albo drugi dyskutant, ktory widzi problem, kiedy budowany jest wyciad narciarski, ale nie widzi problemu, kiedy budowana jest szosa, ktora sam osobiscie chcialby jezdzic.

  13. narciarz2 napisał(a):

    Ewa-Joanna napisala: No, Pawla moge wykluczyc, ale juz Narciarz jest “podejrzany”.
    .
    Podejrzany o co?
    .
    Imie i nazwisko nic nie mowi,
    .
    Ze skrucha przyznaje, ze nie jestem Wielkim Czlowiekiem, ktorego nazwisko cos by mowilo od pierwszego spojrzenia. Kiedys mialem na to nadzieje, ale juz ja stracilem. Niemniej jednak, istnieje wyszukiwarka. Google sie nazywa. Tam nalezy wpisac imie i nazwisko, i pokaze sie wynik. Na niebiesko. Podpowiadam: na niebieskim kolorze stawia sie wskaznik myszy, i naciska sie klawisz. Wtedy pokaze sie wiecej. Jesli ktos ma watpliwosci, czy to, co sie pokaze, jest prawdziwe, to na dole jest adres i telefon. Istnieje takze ksiazka telefoniczna Rochester. Taka wydrukowana. Mozna zamowic. Mozna zadzwonic. Istnieje takze Wydzial Fizyki. Tam jest sekretarka. Mozna zadzwonic do sekretarki. I tak dalej, jesli kogos drecza pytania rodem z mechaniki kwantowej: istnieje, czy nie istnieje? Jesli kogos to dreczy, to mozna sobie sprawdzic.
    .
    Ze jak slucham? Ewie-Joannie sie nie chce? Za duza fatyga? Przepraszam, ale nie oferuje lekarstwa na lenistwo. Ja tylko wskazuje, co mozna by zrobic, gdyby komus sie chcialo.
    .
    tak samo jak nick.
    Nick mowi to, co ma mowic. Prosze na nim tupnac mysza i poogladac zdjecia. Prosze sie nie zaslaniac nieumiejetnoscia zrozumienia, co widac na fotografii.

  14. Ewa-Joanna napisał(a):

    Dark,
    dzieki za zolnierza. Wyjasnilo sytuacje.
    No i ty mi nie tlumacz jak cieleciu na granicy rzeczy oczywistych, jezeli nie zrozumialas ( moze niejasno napisalam) glownego przeslania – ze kazda z tych nauk „niescislych” ma dosc duza dowolnosc dzialania wiec nie moze byc traktowana doslownie, a tylko w kategoriach prawdopodobienstw.
    Stol jest prosty, poemat juz nie. Interpretacja wiec jest rozna: stolu – racjonalna, poematu: emocjonalno – racjonalna. Jedna jest scisla, druga prawdopodobna.
    Dlatego ekonomisci nie sa miliarderami, a pani Staniszkis szefem partii rzadzacej. :)

    Zofio,
    toz chyba oddalam ci sprawiedliwosc? :)
    Narciarza podalam w „” zartobliwie, ale gdybym chciala stworzyc wiarygodna osobowosc, to wlasnie zrobilabym w ten sposob: znalazla autentyczna osobe, przybrala jej nazwisko i imie, stworzyla postac, a potem „pozwolila” na wypsniecie sie informacji. Mozna isc jeszcze dalej, ale to juz wyzsza szkola jazdy na drzwiach. Oczywiscie na potrzeby blogu wystarczy nick i narciarz jest jak najbardziej autentyczny.
    Potrafie zrozumiec twoje wystepowanie z odkryta przylbica, ale nie rozumiem dlaczego czynisz z tego warunek oceny wiarygodnosci dyskutanta. To chyba wypowiedz sie liczy a nie legenda jaka ktos o sobie opowiada.

    Jednak zgadzam sie, ze prawo jest prawem i powinno obowiazywac. Choc wiem, ze gdyby dzialalo tak jak powinno, to byc moze pan Sobiesiak nie musial by go lamac.
    To daje punkt mojemu „marudzeniu nie rzadnemu”.

    Maciek, tak prawde mowiac kazdy biznesmen i wszedzie, lamie prawo jak chce ten biznes rozwinac.

  15. Ewa-Joanna napisał(a):

    Narciarz,
    nie zjezaj sie bo nie ma o co. O meritum dyskusji pomysl a nie o moich wzgledem ciebie „podejrzeniach”. Bo owe „” sluza wlasnie do tego, zeby w pismie zaznaczyc, ze slowo uzyte nie jest uzyte w podstawowym znaczeniu.
    To zupelnie niepotrzebnie wysilales sie na ten caly sarkazm i ironie, bo poszla kwantowo w przestrzen. Moze kosmiczna, nie wiem.

  16. narciarz2 napisał(a):

    Ewo-Joanno:
    jesli masz watpliwosc, co to jest „narciarz”, to zapraszam do obejrzenia zdjec z Bristol z ostatnich dwu tygodni. Tylko kilka zdjec, bo staram sie publikowac tylko te najlepsze. Najlepsze, na jakie mnie stac, co nie znaczy, ze dobre.
    http://picasaweb.google.c.....ntain2010#

  17. narciarz2 napisał(a):

    Jesli nie wierzysz w moje realne istnienie, to tutaj sa dowody. Staram sie wygladac najlepiej, jak potrafie. Co nie znaczy, ze dobrze.
    http://picasaweb.google.c.....AndVideos#

  18. narciarz2 napisał(a):

    A na koniec zapraszam na wycieczke na wulkany.
    http://picasaweb.google.c.....YorkState#
    .
    Dobranoc.

  19. jurcio napisał(a):

    Straszne bicie Pan dostał od blogowiczów, Panie Waldemarze, za „Dzieci Stalina” w „Rzeczpospolitej”. Czy ta masakra wirtualna w jakiś sposób dała Panu do myślenia? Proszę się nie obrażać za obcesowość tych pytań. Mnie wśród kopiących Pana nie było. Ale nie zdobyłem się również na komentarz obronny. Jak Pan sobie tłumaczy ten totalny antagonizm? Większość z kopiących Pana nie posługiwała się jakimś super chamskim językiem. Pan może jest innego zdania, ale niektórzy z nich sprawiali nawet wrażenie całkiem inteligentnych ludzi. Jak Pan sobie tłumaczy ich złą opinię o Panu? Czy uważa Pan ich wszystkich co do jednego za baranów i oszołomów?

  20. W.Kuczyński napisał(a):

    jurcio,
    nie odczułem tego ataku na blogu Rzepy ( a także na chyba 8 blogach S24) jako bicia i masakry wirtualnej. Bicie wtedy ma miejsce jeżeli ciosy docierają a one do mnie nie dotarły. To był atak głównie milosników IVRP i PiS, oraz pewnej liczby ludzi czujących nienawiść do Jaruzelskiego i oczywiście przekonanych, że mają w tym pełna rację, a ja żadnej. Nie bardzo więc wiem, co miałby mi dać do myślenia ten atak? Że zmienię zdanie o Jaruzelskim? Nie zmienię, bo nie życzliwa mu publicznośc (a ma jej nie mniej niż mu przeciwnej) je we mnie ukształtowała i nie wroga mu będzie je zmieniać. Jestem i będę po stronie tej co najmniej polowy Polaków, którzy nie podzielają takiego podejścia, jak to w filmie, czy podobnego mu patrzenia na PRL w ogóle i po stronie tej wiekszości Polaków, którzy zaznawszy IVRP mówia nigdy więcej braci u władzy!
    Nie widzę też mozliwości nawiązania jakiejś debaty z „tamtą Polską”, bo to ona nie chce jej ze mna nawiązać. Nawiasem mówiąc nie oceniam tak bardzo, jak Pan wyrozumiale tonu tych ataków. Ale może mi Pan napisze co Pana powstrzymało przed stanięciem w mojej obronie? Oczywiście nie oczekiwałem i nie oczekuje tego, ale mnie to ciekawi.

  21. Zofia napisał(a):

    Mawar,
    ale ja uważam, że owe analizy kataryny to „analizy” w cudzysłowie. Wolno mi, a czy się kompromituję w Twoich oczach?
    Jeśli nawet tak, to jak wiesz mnie Twoje sądy o mnie- nie bardzo interesują.
    Nie mam zwyczaju zabiegać o względy wszystkich dookoła, wystarczy, że mnie akceptują ci, którzy są mi bliscy.
    Więcej mi do szczęścia nie potrzeba.

  22. Zofia napisał(a):

    Narciarzu!
    Dzięki za wycieczkę wulkanologiczną – cudowności. P. Joanna w stroju plażowym – miss Arktyki i Kanady do spółki.
    Naipsz bliżej co to jest. Czy to zamarznięte gejzery?

  23. Kasia napisał(a):

    Kij w mrowisko.
    http://blog.rp.pl/ziemkie.....apka-gore/

  24. W.Kuczyński napisał(a):

    Kasiu,
    nie ten kij i nie to mrowisko. Są dokumentu strony radzieckiej z początków 1988 roku i później, w ktorych oni oceniają sytuacje w poszczegolnych krajach bloku dzieląc je na te, w ktorych partie rządzące nadążaja za pierestrojką, albo ją wyprzedaja i na te, które nie nadążaja, albo są jej wrogie. (Patrz trzytomowe wydawnictwo „Koniec systemu” 1998). Do pierwszych nalezy Polska i Węgry a do drugich reszta. Ekipa Jaruzelskiego nie wlokła sie za Gorbaczowem ciągniete przez niego za uszy, lecz szła równo, albo go wyprzedzała. Jaruzelski był największym sojusznikiem Gorbiego w całym obozie, ale jako mądry polityk musiał zakładać, że to sie może rypnąć i dlatego czasami może robic wrażenie ostrożnego. Nie ma żadnych dowodów, że Michnik z kimś cos negocjował. Rosjanie nie byli durniami, by wiedziec, że to nie Michnik był głównym rozgrywającyam a episkopat, a on nie miał od Kościoła żadnych upoważnień do czegokolwiek, nie miał nawet jego zaufania. Okrągły Stół to jest przede wszystkim porozumienie najświatlejszej polskiej komuny z polskim episkopatem, najwiekszym, najzręczniejszym, najmądrzejszym kolaborantem z PRL przez całe 45 lat, dzieki tym dwu nurtom, plus wierzganie części społeczeństwa od czasu do czasu, Polska była owym „najweselszym barakiem”. Tyle, że takie rozumowania są ponad pojmowanie Pani idola, on jest na to „za prosty”. Szkoda z nim dyskusji.

  25. jurcio napisał(a):

    Nie stanąłem w Pana obronie, bo nie wiedziałem, jak Pana bronić. Myślę, że stoi Pan po stronie generała, bo konsekwentnie szanuje Pan umowę zawartą przy Okrągłym Stole. Ale jak to wytłumaczyć blogowisku „Rzeczpospolitej”? Generał nie jest świetlaną postacią. Przez cały czas, przez całą swoją karierę, działał pod przymusem. Do ogłoszenia stanu wojennego przymusiła go Moskwa, do Okrągłego Stołu – sytuacja wewnętrzna. Nie czując za sobą po fiasku afganistańskim niewzruszonego jak dawniej wsparcia Kremla, nie widział dla siebie innego wyjścia, jak porozumieć się z Solidarnością. Nigdy niczego nie zrobił z własnej nieprzymuszonej woli, z pobudek patriotycznych, zawsze płynął z prądem. Niełatwo kogoś takiego szczerze szanować i trudno się dziwić, że ludzi ogarnia wściekłość, gdy wmawia im się w żywe oczy, że to bohater narodowy. Oczywiście, nie ma innego wyjścia, trzeba uszanować umowę nawet z kimś takim – generałowi nie może spaść włos z głowy w III Rzeczpospolitej. Ale czy warto gloryfikować go za cenę uszargania własnej reputacji w oczach połowy społeczeństwa?

  26. W.Kuczyński napisał(a):

    jurcio,
    ja nigdy nie napisałem, że generał Jaruzelski jest bohaterem narodowym, czy świetlaną postacią. Ja go nie gloryfikuję. W tekście, po którym wylano na mnie kubly pomyj jest wręcz powiedziane, że to postać niejedenoznaczna. Nie podzielam Pana opinii o nim, moim zdaniem prawda jest bardziej złozona i bardziej korzystna dla niego. Uważam, że wprowadzając stan wojenny – bez względu na motywy, ktore nim kierowały, a nie musiały byc złe- uchronił kraj od o wiele wiekszego dramatu, ku któremu szło, bo ja to widziałem. Uważam, że był w całym bloku pierwszym, który dolączył do Gorbaczowa, a nawet go „instruował” i szedł z nim równo, albo krok przed. Moskwa go nie musiała do niczego przymuszać, patrz wpis powyzej pana.

    Nigdy w moim pisaniu nie kierowałem się tym, czy popsuje sobie reputacje u kogoś i jest mi to całkowcie obojętne. Nie napisałbym jednego zdania gdybym miał przed oczami ten wzgląd. Piszę to co uważam i tak, jak uważam, że powinno byc napisane. I byloby dziwne gdybym zabiegał o reputacje u takich czytelników, którzy pokazali swoje oblicze w tych blogach o których napisałem. Na szczęście nie musze się u nich o nic ubiegać.

  27. dark side napisał(a):

    Maciek,
    „Czytam tu opowiadania, że można doskonale działać w biznesie i być dyletantem w ekonomi , prawie itd. Sądzę że ci co wygłaszają takie teorie nigdy biznesu nie prowadzili i nie współpracowali z biznesmenami którzy osiągnęli sukces. Nie ma tak dobrze,(…)”
    MAćku,
    Niepotrzebnie tyle jadu.
    Po pierwsze mowa była o wykształconych ekonomistach, którzy nie zostają miliarderami . Podstawy ekonimii są w szkole średniej, więc każdy powinien wiedzieć co to jest firma, spółka,podatki, konto bankowe, akcje, obligacje itd. To nie jest wiedza uniwersytecka.
    Po drugie po co hipotetycznemu panu Stasiowi- właścicielowi warsztatu samochodowego- studia ekonomiczne? Do czego mu znajomość ekonometrii, socjologii,czy stosunków handlowych Australii z Chinami? On wie jak naprawić samochód i zna podstawy matematyki, ewentualnie zrobi sobie krótki kurs księgowości, choć najpewniej, jeśli zatrudnia pracowników , to księgowość poprowadzi mu pani Basia- księgowa, która obsługuje małe firmy w okolicy. Jeśli pan Staś rozbuduje warsztat i zostanie potentatem na rynku, to zatrudni większą firmę księgową i firmę zajmującą się doradztwem podatkowym. Sam nie musi pisać doktoratu z ekonomii, choć pewnie nabędzie praktyczną wiedzę i doświadczenie z dziedziny swojego biznesu, unikania podatków, funkcjonowania administracji itd. Wiedza ta, choć praktyczna, jest z natury rzeczy wyrywkowa, fragmentaryczna,odtwórcza. Jej kreatywność jest znikoma (chyba, że wykorzysta jakąś ciekawą lukę w systemie i zostanie miliarderem). Pan Stasiu zajmuje się robieniem pieniędzy, nie ekonomią.
    Kompletni dyletanci ekonomiczni działający z sukcesem na rynku zdarzają się także. Na przykład mój kolega z klasy, który jest sławnym artystą. Jego obrazy i grafiki osiągają zawrotne ceny, choć w dziedzinie matematyki nigdy nie opanował podstaw. Robił tak zabawne błędy, że inteligentna profesor machnęła na niego ręką. Zamiast poznawać tajniki liczb zespolonych,co jest bez sensu dla osoby, która nie umie mnożyć, dzielić i dodawać ułamków, na każde zajęcia był zobowiązany przygotować literę z alfabetu greckiego, która klasie miała służyć za niewiadomą w miejsce oklepanego X. Na początku zajęć podchodził do tablicy i wyrysowywał symbol swoją pewną ręką, a klasa usiłowała powtórzyć w swoich zeszytach. Dzięki temu do dziś wiem jak wygląda psi małe:)
    Nie sądzę, by nagle został tytanem księgowości, choć pewnie wkrótce będzie milionerem.
    Tak więc podtrzymuję, że nie każdy, kto z sukcesem prowadzi biznes musi być wykształconym ekonomistą.

  28. dark side napisał(a):

    Ewo-Joanno,
    Spróbuję odpowiedzieć na Twoje wątpliwości co do przydatności ekonomii i nauk społecznych. Myśl przyszła mi(właściwie nam, bo to była dyskusja) do głowy niedawno, przy okazji upadku ekonomicznego Emiratów.
    Te nauki teoretyczne, które wydają ci się mało praktyczne tworzą w sumie to, co jest największą przewagą naszej cywilizacji. Mówię o cywilizacji zachodniej. Tworzą pewien system prawno-ekonomiczno- społeczny, który jest jak na razie najskuteczniejszy na świecie. Ja nazywam to grid (siatka). Myśl pojawiła się przy okazji upadłości instytucji w Emiratach, dlatego, że Arabowie od dawna próbowali stworzyć swoją, konkurencyjną , islamską siatkę prawno-gospodarczą. Może wiesz, że w koranie lichwa jest zakazana, dlatego budowali oni np. system bankowy bez lichwy, czyli banki i instytucje finansowe nie mogły pobierać procentów od pożyczek. Stworzono dość zagmatwaną sieć. Ktoś mi kiedyś wyłuszczał na czym polegał fenomen działalności islamskiego systemu prawno-ekonomicznego, ale nie jestem specjalistą.
    I co się okazało? W momencie załamania gospodarczego w Emiratach załamał się też cały ich system. Nie można było przeprowadzić upadłości tamtejszych firm. Musieli się zwrócić do nas. Zrobili to Brytyjczycy na brytyjskim prawie upadłościowym!
    Podobny problem mają z nami Chińczycy, którzy również usiłują stworzyć konkurencyjny grid, słusznie uważając, że dopóki będą bazować na naszym nie uwolnią od naszej supremacji, bo jesteśmy w tym lepsi,bo na wstępie mamy przewagę, bo ich specjaliści kształcą się na naszych uniwersytetach. Nasz system wciąż się doskonali, na razie nie wymyślono nic lepszego.

  29. Mawar napisał(a):

    narciarz2
    „“Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji”. Tak przy okazji, to Mawar przy swoich znanych pogladach powinien sprawdzic, komu ten cytat jest przypisywany”.
    .
    Pamietam z lekcji religii, że był on świętym, a w młodości zwany „wołem sycylijskim”. Nie podejrzewałem cię narciarzu aż o taką filozoficzną pobożność. Zawsze sądziłem, że jesteś tylko zwykłym fanatykiem. :) A teraz lecę, bo Małysz leci.

  30. Piotruś napisał(a):

    Dajcie inwestycję, a paragraf się znajdzie – bo jakie prawo taka przedsiębiorczość, oraz inwestycje. Polacy inwestują w Czechach, a czescy przedsiębiorcy w Polsce więc jakś kompatybilność istnieje. Autostrady budują szybciej przy pomocy pozostałości gospodarki nakazowo rozdzielczej.
    Długotrwałe powodzenie w biznesie jest zasługą Ducha Świętego, bo jak wiecie sukces ma wielu ojców, a plemnik jest tylko jeden. W powodzeniu wykształcenie formalne lub nieformalne jest warunkiem koniecznym, ale nie wystarczającym. A ksiegowość z przedsiębiorczością ma tyle wspólnego co krytyk literacki z literaturą.

  31. W.Kuczyński napisał(a):

    Powiało znanym smrodem:

    http://wiadomosci.gazeta......kiego.html

  32. neospasmin napisał(a):

    p.Kuczynski:

    Dzien w ktorym nikt nie skomentuje takiej wypowiedzi zostanie proklamowany swietem panstwowym III RP.
    W telewizji co z misja wystapi pani Szczepkowska i powie: „panie i panowie; dzis w Polsce skonczyl sie kaczyzm.”
    Czego panu i sobie jak najszybciej zycze.

    m@B

    neospasmin.blox.pl

  33. jasnaanielka napisał(a):

    Smrodek rzeczywiście znajomy… :(
    No ale skoro się nie można pochwalić własnym kandydatem, to trzeba innych wyeliminować poprzez obsiusianie nogawek.
    Na szczęście wyżej nie sięgną, mam nadzieję.
    Moim zdaniem kandydat PO powinien zostać zgłoszony w ostatnim, możliwym terminie. Za pięć dwunasta. :)
    Niech sobie posiusiają pod wiatr.

  34. Mawar napisał(a):

    Defekacyjne motywy w antykaczystowskiej propagandzie na blogu Pana Ministra Waldemara Kuczyńskiego przed wyborami prezydenckimi w 2010 roku (niektóre przykłady).

    [Defekacja (łc. defaecatio ‘oczyszczanie’ od defaecare ‘czyścić’ od faeces ‘odpady’ lm. od faex, faecis) 1. fizjol. oddawanie kału, wypróżnianie.]

    1/ Historiozoficzna uwaga ogólnego zastosowania w propagandzie antykaczystowskiej: „Smród jest łatwy do rozpoznania dla kogoś, kto się wychował w PRLu”. (narciarz2 Says: Luty 3rd, 2010 at 04:43).

    2/ Tu jest więcej polemicznych konkretów i trochę emocji: „Wiesz, Mawar. Jeszcze raz się zastanowiłem. I wyszło mi, że ty tak naprawdę wyżej srasz niż dupę masz. Niech to będzie twoim czytaniem na druga niedzielę roku”. (Orteq Says: Styczeń 17th, 2010 at 03:27)

    3/ Oba zdania od Sasa do Lasa, łączy je „smrodek”: „Poseł Mularczyk sama chodząca cnota, nic mu nie można zarzucić (Mawarowi chyba SB też nie mogło zarzucić). Tylko jakiś smrodek moralny”. (Zdzislaw_1 Says: Luty 6th, 2010 at 07:56)

    4/ Przykład zdania bardziej potakującego niż oznajmującego : „Smrodek rzeczywiście znajomy… ” ( jasnaanielka Says: Luty 13th, 2010 at 20:33)

    5/ Fragment recenzji „Towarzysza generała”, dość oryginalny, bo tym razem nie smrodek „a odór lat 2005-2007 chwilami tak walił z ekranu, że prawie zmuszał do otwarcia okiem w mieszkaniu”. (W. Kuczyński, „Gondor i Mordor w Sejmie”).

    6/ Najbardziej demaskacyjne afery hazardowej: „Rzeczywiście przesłuchaniu JK towarzyszył odór IV RP. (Petrel Says: Luty 6th, 2010 at 09:43)

    7/ Czasem „wali z ekranu”, ale czesem wieje. Tym razem : „Powiało znanym smrodem”. W.Kuczyński Says: Luty 13th, 2010 at 19:02

  35. jasnaanielka napisał(a):

    I z dziecinną radością pociągnął za sznurek…
    Dobranoc

  36. Zofia napisał(a):

    Mawar,
    czy wiesz, że psychiatra ma specjalne określenie dla osób lubujących się wszystkim, co związane z defekacją?
    Seksuolodzy wyróżniaja m.in::
    Urolalię – wulgarne słownictwo związane z moczem lub kałem ….
    Koprofilię – w ktorej bodźcem seksualnym jest kał i czynności związane z nim
    Klismafili e – typ dewiacji, w której satysfakcja seksualna jest osiągana poprzez wlewy doodbytnicze.
    Flatufilię – rzadko spotykaną dewiację, w której bodźcem seksualnym są gazy jelitowe kierowane na twarz lub do ust partnera.
    Mysofilię – dewiację, w której bodźcem seksualnym jest brud (własny, partnera, otoczenia).
    ***
    Może jednak zastanowisz się skąd u Ciebie takie umiłowanie klozetu i wszystkiego co dookoła.
    Dosyć często werbalnie to umiłowanie manifestujesz tutaj w blogu.

  37. Torlin napisał(a):

    Mawarze!
    Ponieważ mnie w tym zbiorze nie ma (i nie ma właściwie możliwości, abym zaistniał) zwracam Ci uwagę, że jest to jakaś konsekwencja Twoich wypowiedzi, tak kręcisz komentarzami swoich adwersarzy, że ludzie mniej spokojni występują oburzeniem.

  38. Mawar napisał(a):

    Zofia Says:
    Luty 13th, 2010 at 23:23
    Z twojego google-copy-paste wynika, że jest gorzej niż sądziłem. Myślałem, że szanowne blogowisko pojęć typu „smrodek” i „odór” używa jako antykaczystowską mantrę równie naturalnie co niektórzy k… lub ch … Ty zaś sugerujesz, że nie jest to antykaczym tylko może być poważniejszy problem medyczny. Przez grzeczność nie będę zaprzeczał. :)

  39. Mawar napisał(a):

    Torlin
    Na pewno nie było cię w lutym i styczniu. A czy wczesniej – to nie wiem.

  40. narciarz2 napisał(a):

    Zofia pyta: Czy to zamarznięte gejzery?
    .
    Nie, to fale Ontario bijace w brzeg. Ontario jest duze, wiec i fale sa spore. Prawie co roku sie zdarza taka sytuacja, ze nagle przychodzi duzy mroz. Jezioro jeszcze nie zamarzniete, wiec moga byc fale. Jesli przyjdzie duzy wiatr, to rozbryzgi zamarzaja i tworza wysoki wal lodu, ktory widac na zdjeciach. Do dalszych wyjasnien przydalby sie jakis teoretyk. Wyglada to tak: jesli w wale lodu pojawoi sie wklesniecie, to fala w tym miejscu sie skotlowywuje i bryzga w gore jak gejzer. Rozbryzgi buduja stozek, ktory w pewnym momencie sie zamyka u gory, choc od dolu jest wciaz otwarty. Od strony lądu wyglada to jak wulkan. Od strony jeziora wciaz wpadaja fale i z krateru leca rozbryzgi wody.
    .
    Niestety nie bylem na miejscu, gdy kotlowaly sie fale, bo wtedy sfotografowalbym erupcje z kraterow. Rzeczywiscie wyglada to jak sznur gejzerow.

  41. narciarz2 napisał(a):

    Jurcio napisal o Generale: Nigdy niczego nie zrobił z własnej nieprzymuszonej woli, z pobudek patriotycznych, zawsze płynął z prądem.
    .
    Zawsze mnie ciekawilo, skad biora sie opinie na temat ludzi, ktorych nie znamy osobiscie. Zakladam, ze Jurcio nie zna przedmiotu swojej antypatii. Wiec skad opinia? Czy taki zdecydowany osad uksztaltowal sie po przeczytaniu jego Dziel Zebranych? Ja przeczytalem jedna ksiazke, kilka artykulow, i wysluchalem kilku wywiadow. W wypowiedziach widze czlowieka, ktory zachowuje godnosc w bardzo nieprzyjemnej dla siebie sytuacji, ale powstrzymuje sie od atakow. Wyroznia sie tym na korzysc na tle znakomitej wiekszosci adwersarzy. Ma 87 lat i wlasciwie nic juz nie musi. Moglby pogardliwie milczec, tak, jak to ostatnio robi Polanski. A jednak nie milczy, tylko przedstawia swoje racje. Nie ma w tym najmniejszego sladu „płyniecia z prądem”.
    .
    Przeciwnie, widzac zachowanie Generala teraz, kiedy on juz nie ma nic do wygrania poza wlasna godnoscia i tym, co uwaza za prawde (do czego kazdy ma prawo), ja nie daje zlamanego szelaga za zdania podobne do Jurciowych. Ludzie sie az tak nie zmieniaja. Jesli ktos zachowuje sie godnie stojac nad grobem, to najprawdopodobniej przez wiekszosc zycia tak sie wlasnie zachowywal.
    .
    Aleksander Malachowski powiedzial o Generale, ze na tle komisji sejmowej robil wrazenie giganta wsrod liliputow. Teraz takze robi takie wrazenie. Na tej podstawie wkladam Jurciowe zdanie tam, gdzie moim zdaniem jest jego miejsce. Nawet nie miedzy bajki.

  42. narciarz2 napisał(a):

    Jesli idzie o smrodliwe okreslenia, to na miejscu Mawara nie cieszylbym sie, ze panuje taka zgodnosc opinii na temat kierunku politycznego popieranego przez Mawara oraz na temat wypowiedzi Mawara w szczegolnosci. Takie opinie przelozyly sie na wynik wyborczy w roku 2007. W tym roku znow sie przeloza. Kazda wypowiedz Mawara utwierdza czytelnikow, aby na pewno pojsc i zaglosowac. Na szersza skale taka sama robote wykonuje Prezes.

  43. narciarz2 napisał(a):

    A tutaj jest wstepne podsumowanie komisji hazardowej.
    http://www.polityka.pl/kr.....dowej.read

  44. narciarz2 napisał(a):

    Ciemna Strona Księzyca. I zeby tylko jedna…
    http://www.polityka.pl/ga.....obiet.read

  45. narciarz2 napisał(a):

    Znakomity, moim zdaniem, artykul w Znienawidzonej Gazecie na temat ratownictwa gorskiego.
    http://wyborcza.pl/1,7548.....ytwie.html
    .
    Zwracam uwage, ze bohater artykulu nie dosc, ze nalezal do PZPR, to wrecz byl w KC. Z zapartym tchem czekam na komentarze naszych blogowych milusinskich.

  46. Zofia napisał(a):

    Wybacz Mawar,
    ale to nie blogowisko, ale Ty delektujesz się, jak sam napisałeś – defekacją.
    Blogowisko stwierdziło tylko, że to śmierdzi!
    A odór przypisało nie tylko Tobie, ale całemu PiS z prezesem i prezydentem RP włącznie.
    Blogowisko jest bardziej subtelne i po takie terminy (z wyjaśnieniem, by nie było wątpliwości o co chodzi) nie sięga przez grzeczność wobec najwyższego urzędu w kraju piastowanego przez PiS-owca.
    Nie odweacaj Alika ogonem.

  47. Zofia napisał(a):

    Drogi Nasz Gospodarzu, Mili Blogowicze
    Zakochanym w kimś specjalnie, konkretnie lub dozgonnie, zakochanym w sobie,
    wszystkim kochającym ludzi w myśl zaleceń ks. Twardowskiego,
    kochającym w myśl chrześcijańskiej zasady kochaj bliźniego swego, jak siebie samego
    (ludzi z PiS i Mawara też to obowiązuje, jeśli się deklarują jako chrześcijanie, w tym też i katolicy),
    życzę miłych i sympatycznych Walentynek.
    *
    Je renierais ma patrie
    Je renierais mes amis
    Si tu me le demandais
    On peut bien rire de moi
    Je ferais n’importe quoi
    Si tu me le demandais
    *
    Si un jour la vie t’arrache à moi
    Si tu meurs que tu sois loin de moi
    Peu m’importe si tu m’aimes
    Car moi je mourrai aussi
    Nous aurons pour nous l’éternité
    Dans le bleu de toute l’immensité
    Dans le ciel plus de problèmes
    Mon amour crois-tu qu’on s’aime
    Dieu réunit ceux qui s’aiment

    *
    Le ciel bleu sur nous peut s’effondrer
    Et la terre peut bien s’écrouler
    Peu m’importe si tu m’aimes
    Je me fous du monde entier
    Tant qu’l’amour inond’ra mes matins
    Tant que mon corps frémira sous tes mains
    Peu m’importent les problèmes
    Mon amour puisque tu m’aimes
    *
    J’irais jusqu’au bout du monde
    Je me ferais teindre en blonde
    Si tu me le demandais
    J’irais décrocher la lune
    J’irais voler la fortune
    Si tu me le demandais
    *
    Muzyka też piekna….
    http://www.youtube.com/wa.....gTGmbA40ZQ

  48. Torlin napisał(a):

    Wspaniała, ale ja mam inną propozycję
    1. jedna z najpiękniejszych wtedy kobiet Europy
    2. najbrzydszy mąż jednej z najpiękniejszych wtedy kobiet Europy
    3. piosenka, która z dnia na dzień zlikwidowana została w Rozgłośni Harcerskiej z pierwszego miejsca na Liście Przebojów i więcej jej nie nadano (słyszałem, że na osobiste polecenie Gomułki)
    http://www.youtube.com/wa.....HiMDB19Dyc

  49. Zofia napisał(a):

    Torlinie,
    pamiętam! Można było ją kupić w formie pocztówki dźwiękowej, takiej z nakładaną warstwą plastikowa z nagraniem. Dostałam to od chłopaka i to nie dlatego, że się we mnie podkochiwał, ale dlatego, że nie mogłam jej nigdzie dostać a on z rodzicami bywał w Warszawie i mi przywiózł. Ojciec nie chciał mim kupić, bo ponoć to nie była stosowna piosenka dla dziewczyny. W Szczecinie „wyparowała” błyskawicznie, to był szlagier na prywatkach! Każdy z młodych chciał ja mieć w swoich zbiorach. Ja oczywiście także.
    Powszechnie zwana „pościelówką” albo „seksi-przytulanką”
    Słyszałam dosyć często w radio. Ale już nie pamietam kiedy, czy w czasach Gomółki czy kilka lat potem potem. Ale bywała b. często.

Skomentuj