Jestem z Układu


Prezesie Kaczyński w jakiej Polsce Pan żyje!

TO TEN SAM PREZES  I TEN SAM PiS.  TEN CO W LATACH 2005-2007.  WSZYSTKO INNE TO PUDER, MASKARADA I PAPROTKA !

Mój tekst w „Rzeczpospolitej” a pod nim wyją patrioci IVRP. I jak tu krytykować Andrzeja Wajdę? Ale mam szczęście bo jeszcze żaden lekarz nie odmówił mi pomocy za to, że nie jestem z PiS-em.

http://www.rp.pl/artykul/9157,482702_Prezesie_Kaczynski__w_jakiej_Polsce_pan_zyje_.html

123 komentarze to “Prezesie Kaczyński w jakiej Polsce Pan żyje!”

  1. głos zwykły napisał(a):

    Jeśli chodzi o organizację służb przeciwpowodziowych, to ja mam jedną uwagę. Jak wiadomo, nie wystarczają służby mundurowe do tego typu zdarzeń. Tutaj w Leoncinie na wysokości Głuska wał jest słaby i są problemy z wybijaniem wód gruntowych. W roku 1947 własnie w tym miejscu był przerwany wał, a woda zalewowa doszła do Leszna. Czyli zalało wówczas około 20 km. Zdjęcia z tej powodzi dostępne są w internecie, wystarczy wpisać słowa Leoncin i powódz. Dzisiaj szosa jest zamknięta, a wał umacnia wojsko, straż pożarna, oraz okoliczna ludność (podobno wczoraj pracowało ok. 1000 osób plus ciężki sprzęt. Jak wygląda informacja dla ludności można się dowiedzieć wchodząc na stronę http://www.leoncin.pl, dwie linijki tekstu co kilka godzin. Ja mam dom w odległości 2,5 km od wału. Tak więc gdyby doszło do gwałtownego przerwania wału w Głusku wątpie, abym został na czas zawiadomiony, prawdopodobnie znalazłbym się szybko w wodzie. Na tych terenach od lat nie są meliorowane grunty, rowy melioracyjne są pozarastane, a woda stoi na ląkach. Tak więc nie można mówić o dobrej organizacji. Ja uważam, że powinna być zaangażowana w sprawy powodzi obrona cywilna. W jej gestii powinny być także sprawy prewencji powodziowej. Z tego co wiem nigdzie w Polsce formacje ochotnicze, poza ochotniczą strażą pożarną nie są organizacyjnie do obsługi katastrof. A mamy jakby trzy etapy; 1). prewencja powodziowa, 2) akcja powodziowa, 3) ewakuacja i zabezpiecznie ludności. Punkt pierwszy jest słabo zorganozowany, punkt trzeci także słabo działa. Natomiast akcja przeciwpowodziowa jeśli chodzi o udział ludności okolicznej ma charakter spontaniczny. Ergo nie można powiedzieć, że jakiś egzamin jest zdany. Chyba raczej wiadomo, ile będzie kosztować indolencja władz (kilka mld złotych).

  2. głos zwykły napisał(a):

    Jasnaanielko,
    Mogłabyś tutaj zdać nam relację z Wrocławia (m. in. jaka jest atmosfera we Wrocławiu, i jakie są twoje odczucia dot. organizacji akcji przeciwpowodziowej), bo uchachany tym samolotem Prezydneckim nas zamęczy do cna.

  3. jasnaanielka napisał(a):

    Dość obszernie wypowiedziałam się na ten temat u Passenta – ostatni aktualny wpis, następny oczekuje na wpuszczenie na łamy.
    Głosie! ja się stąd wyprowadziłam na dobre i nie biorę udziału w dyskusjach, choć bywa, że mnie poniesie i zamieszczę krótką uwagę.
    Mnie zmęczyła i odebrała wszelką chęć do polemiki atmosfera panująca na tym blogu. Po prostu straciłam motywację. Pisuję na blogach „Polityki”, bo tam jednak jakieś reguły obowiązują i można poczytać sporo ciekawych opinii.
    Pozdrawiam cię :)

  4. Stan napisał(a):

    Mawar,

    na blogu en passant napisałem, że z a d z i a ł a ł a zasada wyborczego domina.
    Jeżeli przejdzie druga fala powodziowa, to może to zakończyć się klęską wyborczą Platformy na wszystkich frontach walk wyborczych.
    Nie pytaj o uzasadnienie. po prostu jest taka logika psychologiczna.
    Nadzieja w tym, że kiedyś przewidywałem wyrzucenie ze sceny politycznej SLD, do czego nie doszło.
    Próba wytłumaczenia mojej pomyłki faktem, że Lepper nieopatrznie wszedł na minę nie przywróci mi nadszarpniętej reputacji:).

    głosie,

    w związku z wodnym zagrożeniem Twojej małej ojczyny, przypomnę , że zachęcałem Cię do zamieszkania w raju jakim jest Borholm. Pojedź kiedyś tam na wycieczkę, a przekonasz się ile stracileś.

  5. głos zwykły napisał(a):

    Jasnaanielko,
    Ja też cię pozdrawiam!
    Stan,
    Pamiętam Borholmie!

  6. maciek.g napisał(a):

    W dalszym ciągu trudno ocenić wpływ rożnych czynników na katastrofę Tupolewa. Zaskoczył mnie jakiś dowódca informując że autopilot był częściowo wyłączony i dlatego nie zareagował na gwałtowne zniżanie się samolotu. Do tej pory o czym takim nie słyszałem. Informacje o autopilocie wskazują, że on obniżał samolot odpowiednio do odległości od lotniska co wskazywałoby, że piloci otrzymali prawidłowe dane ciśnienia z wieży i wprowadzili je. Dopiero po minięciu radiolatarni tej która stała 8 km przed lotniskiem samolot nagle zwiększył prędkość opadania, bez żadnej reakcji autopilota na ten fakt. Nic nie wskazuje tez na to, że to gwałtowne opadanie pilotów zaniepokoiło. Wniosek który się nasuwa to że było to obniżenie celowe i jest bardzo prawdopodobne, że szukano ziemi bazując na odczycie z radiowysokościomierza. W takim scenariuszu możliwe jest że piloci się oszukali myśleć że radiolatarnia jest bliżej lotniska tak jak z drugiej strony podejścia gdzie stała w przepisowej odległości 4km. Gdy ziemie dostrzegli zobaczyli, że gwałtownie się zbliża mimo podnoszenia samolotu i dali maksymalny gaz i wznoszenie było już jednak za późno , a reszty dopełniły drzewa na drodze tupolewa.
    To na razie najbardziej prawdopodobny scenariusz na podstawie danych uzyskiwanych z mediów.
    Generał w kokpicie za plecami pilotów to fatalne rozwiązanie, presja duża.
    Nie widzę żadnych wniosków wyciągniętych po Mierosławcu.

  7. Indoor_prawdziwy napisał(a):

    Sprawa prosta: Zrobić na drzwiach kabiny napis: generałom wstep wzbroniony. Ewentualnie czujnik generałów co uruchamia katapultę.
    Mój poprzedni pomysł, by każdy prezydent sam pilotował swój samolot nawet nie podałem do publicznej wiadomości, bo sobie przypomniałem, że jeden taki prezydent już był. Pozostał po nim RONDO.

  8. uchachany napisał(a):

    Andrzej
    (ad
    Andrzej Says:
    Maj 22nd, 2010 at 09:39
    Andrzej Says:
    Maj 22nd, 2010 at 19:09 )

    żenująca (bo nawet nie śmieszna) jest próba tłumaczenia, że samolot nie podchodził do lądowania, ale do wysokości decyzji.
    ….
    Są znane, a jeszcze bardziej jest znana różnica między wysokością decyzji a podchodzeniem do wysokości decyzji.

    Tu masz oczywiście rację, popełniłem błąd terminologiczny, jako że są to pojęcia dla mnie nowe i przyswajam je z różnych źródeł i z różnych języków, nie są jeszcze całkiem usystematyzowane :).
    Stąd w ferworze dyskusji stworzyłem ad hoc potworka językowego :)

    Przy lądowaniu nieprecyzyjnym (jak w Smoleńsku) MDA wynosi 120m.

    A chodzą różne wersje, od 100 do 200.
    Zgodnie z raportem MAK Tupolewowi wyznaczono 100m

    Grupa 7. Przebieg lotu od momentu wejścia w strefę odpowiedzialności lotniska Smoleńsk Siewiernyj do początku ścieżki schodzenia
    .
    a. Na prośbę załogi wykonano „próbne” podejście do lądowania do wysokości podjęcia decyzji (100 metrów).
    .
    b. Zezwalając załodze na trzecie zawrócenie, kontroler poinformował, że od wysokości 100 metrów koniecznie trzeba być gotowym do odejścia na drugi krąg.

    Nawiasem mówiąc – cóż to za „zawrócenie”..?
    Chodzi zapewne o trzeci zwrot na schemacie poruszania się nad lotniskiem
    http://img72.imageshack.u.....643800.jpg
    Zwróć zresztą uwagę, jaką masakrycznie niską MDA, a raczej DH, (w terminologii MAKa też jest używane DH) prezentuje schemat ścieżki podejścia na dole lewej karty – 70m nad bliższą radiolatarnią!
    Może on dla myśliwców, a może rosyjskie samoloty wojskowe mają po prostu tak latać?
    Zwróć też uwagę, że raport MAK szeroki łukiem omija zagadnienie, czy TU realizował ścieżkę zejścia zgodnie ze schematem, czy nie.

    a. Lot ścieżką schodzenia przebiegał przy włączonym pilocie automatycznym w płaszczyznach wzdłużnej i bocznej, a także przy włączonym automatycznym regulatorze ciągu. Wyłączenie pilota automatycznego w płaszczyźnie wzdłużnej i automatycznego regulatora ciągu nastąpiło przy próbie odejścia na drugi krąg odpowiednio na 5 i 4 sekundy przed zderzeniem z przeszkodą (drzewem), które zapoczątkowało niszczenie konstrukcji samolotu

    Skoro TU realizował ścieżkę, która wprowadziła go pod poziom pasa – to co robił kontroler lotu siedzący przed radarem podejścia, którego zadaniem było korygowanie lotu podchodzącego samolotu?
    Przecież powinien zauważyć, że TU leci według jakiejś zupełnie nieprawidłowej ścieżki i zareagować, nieprawdaż?
    W raporcie MAK nie ma o tym aspekcie ani słowa.
    .
    Z drugiej strony było mnóstwo doniesień medialnych, że TU schodził prawidłowo po ścieżce, tylko że nagle w odległości przed pasem 1500m lub 2000m lub 2400m (z takim rozrzutem były w różnych relacjach podawane) znacznie szybciej, by nie rzec gwałtownie zaczął obniżać wysokość, schodząc w ten sposób ze ścieżki w dół, na co ponoć zareagował kontroler lotu, tylko że załoga „nie dawała kwitancji”, czyli mówiąc po ludzku nie reagowała – nie potwierdzała jego ostrzeżeń.
    .
    Piszesz dalej:

    Dlaczego pilot schodził niżej?

    Odpowiedz mi na jedno pytanie:
    dlaczego Ty zakładasz z góry, że zrobił to z własnej woli?
    I z góry odrzucasz rozpatrywanie ewentualności, że mogło to się stać z jakichś przyczyn od niego niezależnych – bądź zewnętrznych (np. turbulencja), bądź wewnętrznych (np. awaria bloku steru wysokości czy autopilota), wskutek zaistnienia których utracił chwilowo panowanie nad samolotem, a odzyskał je dopiero nad samą ziemią?

    Uważasz, że w takich warunkach meteo pilot sam z własnej woli czy – jak Wy tu prawie wszyscy sobie życzycie „wskutek presji prezydenta” zapomniał o arkanach swego fachu i o instynkcie samozachowawczym, opuścił ścieżkę podejścia i zaczął ostro schodzić w dół aż zapuścił się zagłębienie gruntu poniżej pasa?
    Czy pewność że tak było nie wypływa aby z Twojej wielkiej chęci stwierdzenia winy prezydenta za wypadek?

    Generalnie używa się systemu ILS lub ekwiwalentu. Przy braku takiego sytemu używa się wysokościomierza barometrycznego,

    No to miło mi, że już nie powtarzasz historyjek o załodze nie wiedzącej, który wysokościomierz (jeżeli już trzeba ich używać) służy do kontroli wysokości przy podchodzeniu na instrumenty :)

    Załoga nie miała mniej kiepskich urządzeń, mogła tylko wspomagać się radiowysokościomierzem

    No to miło, że przyznajesz, że radiowysokościomierz pełni funkcję pomocniczą.
    Dodam, że jego przydatność jako przyrządu mierzącego chwilową odległość od ziemi, w przypadku gdy jest pofalowana, jak przed Siewiernym i są w niej wąwozy poniżej poziomu pasa – jest bardzo skromna. Może co najwyżej służyć do sprawdzenia prawidłowości nastawiania barometrycznego wcześniej, w przypadku, gdy załoga leci nad płaskim terenem o znanej sobie z map wysokości.
    Co do innych urządzeń – zastosowany w TU komputer pokładowy ma i moduł GPS, i współpracuje z systemem nawigacji inercjalnej, więc jest się czym wspomóc w określaniu wysokości.
    .
    I na koniec – jakbyś tak jeszcze mógł się ustosunkować do dwóch prawie że tożsamych artykułów:
    płka Łukaszewicza i parę dni później Kommiersanta, według których pilot po otrzymaniu wiadomości od obserwującego wysokościomierz radiowy nawigatora, że samolot niekontrolowanie zwiększa wysokość (bo wlecieli nad zagłębienie gruntu), bez spojrzenia na pozostałe przyrządy, osobliwie wariometr, wysokościomierz barometryczny, sztuczny horyzont, komputer pokładowy i własne odczucia wynikające z drugiej zasady dynamiki – uznaje to za pewnik i nurkuje by temu zapobiec…
    Nawiasem mówiąc dlaczego dopiero tam – wcześniej pod ścieżką podejścia też są takie zagłębienia…

    .

  9. Ewa-Joanna napisał(a):

    Uchachany,
    pilot po otrzymaniu wiadomości od obserwującego wysokościomierz radiowy nawigatora, że samolot niekontrolowanie zwiększa wysokość (bo wlecieli nad zagłębienie gruntu), bez spojrzenia na pozostałe przyrządy, osobliwie wariometr, wysokościomierz barometryczny, sztuczny horyzont, komputer pokładowy i własne odczucia wynikające z drugiej zasady dynamiki – uznaje to za pewnik i nurkuje by temu zapobiec…
    Moze mial nad glowa jakiegos miazgolacego oficiela i zwyczajnie nie spojrzal? Tobie sie nigdy nie zdarzylo zrobic bledu, kiedy ci ktos namolnie przeszkadzal?

  10. maciek.g napisał(a):

    Uchachany,
    Błędy można popełniać rożne, ale starając się zgadnąć jak było naprawdę trzeba starać się logicznie odrzucać najmniej prawdopodobne, a ty robisz odwrotnie , wyszykujesz najmniej prawdopodobne by pasowały do twej polityki, i od czasu do czasu po prostu starasz się przemycić nieprawdę

  11. maciek.g napisał(a):

    Mówienie, że rząd za mało zrobił by przygotować kraj na powódź jest truizmem , bo jak do tej pory nie znalazł się żaden rząd który zrobił by dostatecznie dużo w tym kierunku. Następnie, to żaden rząd sobie nie radził w ocenie mediów i ludzi z klęskami powodzi, a więc obecny też sobie nie radzi. Można oceniać tylko na podstawie porównania z innymi, ale tu tez trudno porównywać bo powódź powodzi nierówna.
    Można tylko z cało pewnością stwierdzić że na scenie politycznej nie mamy obecnie partii która mogła by sobie radzić z tym problemem lepiej. PiS podkupywał ludzi z PO do resortów gospodarki, to znaczy ich nie miał i obecnie też nie ma. Zamiana więc PO na PiS pod tym względem była by przysłowiowym zamienił stryjek siekierkę na kijek.

  12. Paweł Luboński napisał(a):

    Nie byłbym taki surowy w ocenie obecnego i wcześniejszych rządów.
    Zastanówmy się, co by to miało oznaczać, że państwo poradziło sobie z problemem powodzi. Przypuśćmy, że dziesięć czy dwadzieścia lat temu zainicjowano budowę wielkiego systemu budowli hydrotechnicznych, piekielnie kosztownego, a nie przynoszącego szybkich i bezpośrednich korzyści. Do tego wprowadzono rozwiązania prawne uniemożliwiające powstawanie nowej zabudowy mieszkalnej na terenach zalewowych i zachęcające do wynoszenia się stamtąd dotychczasowych mieszkańców.
    Co byśmy wtedy usłyszeli? Opozycja zarzucałaby rządowi, że wyrzuca wielkie pieniądze na przedsięwzięcia, których celowość jest wątpliwa albo które mogą się przydać raz na sto lat. Znaleźliby się i tacy, którzy węszyliby w tym interesy jakiegoś Rycha z firmy budowlanej.
    Inni z kolei psioczyliby, że nadopiekuńcze państwo blokuje budownictwo (a tak przecież brak mieszkań!), utrudnia rozwój przedsiębiorczości i nie pozwala ludziom korzystać z ich własnej ziemi. Nie byłoby tak?
    Działania tego typu wymagają od polityków wielkiej wyobraźni, odwagi i myślenia w kategoriach dziesięcioleci, a nie jednej lub dwóch najbliższych kampanii wyborczych. Moim zdaniem jest to jeden z tych przypadków, w których demokracja nie najlepiej się sprawdza.

  13. Indoor_prawdziwy napisał(a):

    uchachany! Próbuj sobie to wszystko jakoś uporządkować, bo mieszasz fakty, plotki i informacje.
    Trzeba podzielić:
    A- informacje dotyczące samolotu:
    1. Informacje pewne (wiem, że nie ma takich. Nawet fakt iż samolot spadł na ziemie jest kwestionowane)
    tym niemniej do takich bym zaliczył fakt iż
    – samolot spadł i się rozbił
    – spadł w pozycji na plecach
    – uszkodzenia drzwew pobliskich dających logiczne wytłumaczenie uszkodzeń samolotu
    2. Informacje co do ktorych mozna mieć pewność że żadna ze stron osobno nie jest w stanie zafałszować. Do takich bym zaliczył
    – korespondencję radiową pomiędzy wieżą, załogą JAK i załogą TU154 (bowiem jest to monitorowane na bieżąco przez wszystkich)
    – zapis rejestratora parametrów maszyyny i lotu. Jest duplikat polski
    – zapis w pamięci urządzenia TAWS
    3. Informacje do których ma dostęp tylko „strona radziecka”
    – zapis rozmów w kabinie
    – zapis rozmów telefonicznych wieży
    – zapis pracy urządzeń wieży
    – inne jakieś protokoły kontroli sprzed kilku dni i cała masa innych dokumentów
    przy czym trzeba zdawać sobie sprawę, że informacje muszą ze sobą współgrać i nie może być tak, że są rozbiezne lub sprzeczne, ale uznane za autentyczne (jak w przypadku nagrań Lwa Rywina dokonanego przez Adama Michnika)

    Wszystkich tych informacji oczywiście nie znamy, ale możemy zakładać, że wypowiedzi lub przecieki bazujące na tych informacja w zalezności od przyjetej powyżej klasyfikacji wiarygodności można uznać za mniej lub bardziej pewne. Więc jesli pani Anodina powie, że wieża podała poprawne parametry cisnienia, to wobec faktu iż
    wynika to z rozmowy radiowej (więc mozliwej do weryfikacji) i na dodatek odzwierciedlany jest na kilku przyrządach rejestratora parametrów maszyny (również mozliwej) to taką informację należy przyjąc za fakt a nie ciamkać w nieskończoność na tym, czy cisnienie takie czy inne.

  14. Paweł Luboński napisał(a):

    Indoorze, równie dobrze mógłbyś przekonywać racjonalnymi argumentami żarliwego katolika, że Bóg nie istnieje.

  15. Indoor_prawdziwy napisał(a):

    Pawel! Wiem. Ja sam próbuję te informacje porządkować, uchachany to tylko alibi.
    Coraj bardziej jestem skłonny przypuszczac, że przebieg wypadku był taki, że załoga wiedząc, że nie uzyska pozwolenie na lądowania z wieży postanowiła na własną rękę wylądować (np. „na moją odpowiedzialnośc Panowie” tłumaczyłoby by to obecnośc wysoko postawionych osób w kokpicie)
    Polegałoby ten manewr na poszukiwaniu optycznego kontaktu z ziemią i dolatywaniu na małej wysokości do poczatku pasa. Wracam uwagę, że z końcowego fazy lotu wynika, że taki manewr mógł się uać, gdyby nie wspomniany wąwóz. Tłumaczyłoby to też dlaczego zaprzestano komunikacji z wieżą (kontroler na to narzekał). Oni nie chcieli usłyszeć , że nie mają prawa lądować bez kontaktru z ziemia.

  16. Paweł Luboński napisał(a):

    Indoorze, zgrabnie uporządkowałeś fakty, moje uznanie. Ale i tak rozstrzygające znaczenie ma zapis rozmów w kabinie pilotów, który kiedyś w końcu poznamy, a MAK już go zna.

  17. Indoor_prawdziwy napisał(a):

    Pawel! Zapis z kabiny nie jest rozstrzygające dla wielu ludzi, ze względu na to, iż jest to urządzenie produkcji rosyjskiej dekodowany (czy deszyfrowany) a nastepnie obrabiany (oczyścianie z szumu) przez specjalistów rosyjskich. Decydujące powinno być zapis rozmów z wieżą i z JAKiem jak też zapis czynności i z pracy urządzeń na TU154 z polskiego rejestratora. Według mnie te informacje całkowicie wystarczają do odtworzenia wydarzeń. Informacje te są w posiadaniu polskiej komisji. Oczywiście wnioski komisji będą tajemnicą do momentu póki komisja się nie dowie co MAK wywnioskuje z własnych materiałów. A nuż znajdą coś na tego kontrolera.

  18. głos zwykły napisał(a):

    Akcja przeciwpowodziowa przebiega z reguły całkiem sprawnie. Chyba bardzo pomocne są obliczenia hydrologiczne. Wiadomo, że nie będzie drugiej fali. Co do reszty, tego co przed i co po ludzie jednak będą mieli zastrzeżenia.

  19. uchachany napisał(a):

    Paweł Luboński

    … równie dobrze mógłbyś przekonywać racjonalnymi argumentami żarliwego katolika, że Bóg nie istnieje.

    Eee,
    to bułka z masłem
    w porównaniu z przekonaniem
    tutejszych blogowych (a także wszelkich innych)
    Ludzi Rozumnych, że może w ogóle istnieć jakakolwiek inna
    przyczyna katastrofy niż błąd pilota wywołany rozkazem prezydenta
    lądowania za wszelką cenę :)…

  20. uchachany napisał(a):

    Errata:
    gwoli precyzji powinno być raczej z przekonywaniem, a nie z przekonaniem

  21. miner napisał(a):

    Torlin:
    Być może to już pisałem ale muszę powtórzyć…
    .
    Rozmowę z innymi bez wypowiedzi tych innych opanowałeś do perfekcji. Sam stawiasz tezy m.in. w moim imieniu a potem je sam obalasz. GENIALNE!!
    .
    Może po prostu rozmawiaj z lustrem?

  22. Zdzislaw_1 napisał(a):

    A jednak musiały byc naciski przynajmniej moralne jeżeli nie werbalne na pilotów. Gen. szef lotnictwa był w kabinie pilotów do końca tuż przed wypadkiem wszedł ktoś na razie nieznany głos na 2-3 min. przed wypadkiem. Ten ktoś to chyba z otoczenia prezydenta bo dowiadywał sie czy lądowanie odbędzie sie zgodnie z rozkładem.
    Mówił to wczoraj koordynator cywilny w komisji Klich.fakty te wypowiedział w audycji Teraz MY.
    Pozdrawiam

  23. jasnaanielka napisał(a):

    http://wyborcza.pl/1,7547.....dzyna.html
    Trochę w bok od aktualnej młocki, ale też interesujące.

Skomentuj