Jestem z Układu


Nadciąga wielki pożar

Nadciąga wielki pożar nad kraj. Trójka podpalaczy; skrajnie konserwatywna część kleru przerażona Europą, znerwicowany, nadęty pychą związek zawodowy „Solidarność” i wrogi obecnej demokracji, ziejący pragnieniem zemsty utalentowany podpalacz polityczny na czele dużej partii. Cel – zespolić w taran do rozwalenia obecnego ustroju całe niezadowolenie i frustrację. „Wrócić do Polski”, czyli odbić kraj dla „prawdziwych Polaków-katolików”, porachować się z resztą i odciąć go od ateistycznej Europy. Larum grają nad Wisłą!

170 komentarzy to “Nadciąga wielki pożar”

  1. wiesiek59 napisał(a):

    Brawo Gospodarzu!!
    Przywódcy powinni być odpowiedzialni, czego nie są w stanie zrozumieć
    niektóre typy, stojące czasem wysoko w rankingach politycznych.
    Przewidywanie skutków podjętych decyzji jest sztuką trudną.
    Wam udało się coś niebywałego- prawie bezkrwawe przejęcie władzy i odpowiedzialności…….

  2. Lucjan napisał(a):

    W owym sierpniu i później nikt nie mógł być pewien przyszłości i tego co się stanie. Uprawnione były wszystkie przypuszczenia, z wyjątkiem tych huraoptymistycznych o oddaniu władzy przez czerwonych, chociaż i takich na dole nie brakowało. W wystąpieniach Kaczyńskiego szczególnie wkurzające jest to, że kreuje swojego brata na Tego Który Wiedział co będzie i nieomylnie wskazał właściwą drogę. Może on w to wierzy – kto wie jak poplątana jest psychika bliźniaków. Nawiasem mówiąc, swymi listami i ględzeniem przypomina mi stetryczałego schyłkowego Gomułkę – zamienić jedynie „a taki pan Jasienica…” na a taki pan Borusewicz. Kompletny brak klasy i zwykłej przyzwoitości. To już nie da się bronić racjonalnie.

  3. Margit napisał(a):

    W sprawie listu Prezesa PIS-

    Zdaniem Błaszczaka, w liście (Prezesa Kaczyńskiego)do członków PIS najważniejsza była ocena, jaką Jarosław Kaczyński wystawił swojej kampanii prezydenckiej.
    Prezes PiS ocenił, że choć nie ma jeszcze podstaw do ostatecznych konkluzji, to wiele wskazuje, że SKUTECZNOŚĆ ZABIEGÓW MAJĄCYCH ZMIENIĆ JEGO WIZERUNEK, czy znaczące ograniczenie tematyki kampanii, „nie przyniosło znaczących skutków”. – Oczywiście zgadzam się z tą oceną – powiedział Błaszczak.

    Uważam, że dużą bezczelnością
    jest stwierdzenie, że zmiana z wilka w owcę, czy w inną postać (i z powrotem)
    w zależności od sytuacji jest ok. (i tym samym uznanie tego za postępowanie godne także katolika/chrześcijanina, bo tym przecież się chwali także w tym liście Pan Prezes).
    Pozdrawiam , Margit

  4. Margit napisał(a):

    Przepraszam, że ja jak Filip z konopi, ale nie czytałam ostatnich wpisów- dobrze że tylu blogowiczów objaśnia tamte wydarzenia, dziękuję.

  5. W.Kuczyński napisał(a):

    Ten list Kaczyńskiego to paranoja w pigułce!

  6. Zofia napisał(a):

    Kiedy tutaj prawie wszyscy grzebią w historii sprzed 30 lat pławiąc się w złości, irytacji, nienawiści, zawiści, kłamstwie i obmowach, jak kto woli i co mówi – ja widziałam dzisiaj szczęśliwych ludzi.
    Z przyjaciółka wybrałyśmy się na gminne dożynki, bo nigdy takich nie widziała a rzeczywistość ja zdrowo przygniotła i chciała jakiegoś relaksy dla zbolałej psychiki.
    Po drodze chciałyśmy zobaczyć jedno z najpiękniejszych pól golfowych, jakie mamy w Polsce.
    Przeoczyłyśmy znaki informacyjne i spory szmat drogi do wsi dożynkowej pokonałyśmy polnymi wiejskimi drogami. Nasz japoński samochodzik sprawdzał się jako terenówka nie najgorzej, nieco popytałyśmy się po wiejskich gospodarstwach jak jechać i problemu nie było.
    Jechałyśmy taką polną drogą , stwierdziłyśmy że politycy wszelkiej maści powinni czasem odbyć taką podróż, by zobaczyć Polskę z dala od szosy.
    Po drodze, pod lasem spotkałyśmy człowieka na wózku inwalidzkim. Nie takim nowoczesnym, jakim jeździ się teraz, ale takim z PRL-owskiego demobilu.
    Uśmiechnięty, czyściutki i schludny, opalony i bezzębny staruszek, bez większości palców u rąk.
    Zatrzymałyśmy się spytać, czy dobrze jedziemy do celu. Starszy pan potrzebował zapałek, bo mu popsuła się zapalniczka, my informacji.
    Po wymianie tego co nam było potrzebne porozmawialiśmy też o grzybach. Spotkał kilka samochodów grzybiarzy, ale bez grzybów, czemu się nieco dziwił, bo sam nazbierał sporo kurek, a nawet sprzedał korzystnie „kobiałkę jednej pani ze Szczecina”.
    Mimo potwornego kalectwa ten człowiek miał uśmiechnięte jasne oczy, wspaniały uśmiech szczęśliwego człowieka, pogawędka z nim była bardzo przyjemna.
    Kiedy dowiedział się, że jedziemy do niedalekiej wsi na dożynki ze śmiechem powiedział, że on swoja „drezyną” to raczej już tam nie dojedzie, ale życzy nam miłych wrażeń i zabawy.
    Kiedy odjechałyśmy już spory kawałek drogi, poparzyłam się na przyjaciółkę , ona na mnie i prawie jednocześnie stwierdziłyśmy, że wspaniale spotykać takich ludzi, jak on.
    Że te jego śmiejące się oczy, na szczupłej, ogorzałej twarzy warte są naszego błądzenia po bezdrożach.
    Mijałyśmy po drodze w obie strony schludne wioski, zadbane domostwa, piękne wiejskie „orliki” jak np. we wsi Krzęcin, dużo nowych dróg gminnych, z nowymi nawierzchniami, chodnikami po wsiach, przejechałyśmy kilkanaście km nowiutkiej obwodnicy Stargardu Szczecińskiego na drodze krajowej nr 10.
    Wspaniale smakował nam chleb z tegorocznych zbiorów i inne frykasy przygotowane przez wiejskie gospodynie.
    Czy to na dożynkach, czy w gospodarstwach przy polnych, ziemistych drogach, do których wchodziłyśmy pytać się czy dobrze jedziemy – spotykaliśmy uśmiechniętych ludzi.
    Ta Polska, jaką dzisiaj oglądałam nie była ani mniej polska niż zawsze z powodu rządów gabinetu Tuska, ani zadręczona jakimś „systemem opartym na kłamstwie”, nikt nie wietrzył zbrodni, a katastrofą pod Smoleńskiem, braćmi Kaczyńskimi czy 30-leciem Solidarności – nikt głowy sobie nie zawracał.
    Ważne było, że mimo złej pogody – zbiory udane.
    Martwiono się czy przygotowane przez gospodynie ze wsi pierogi będą smakowały i czy drużyna z sąsiedniej wsi dokopie tej naszej w dożynkowym meczu piki nożnej.
    Ważne było z jakiego sołectwa wieniec będzie najładniejszy i pojedzie w przyszłą niedzielę gminę na dożynki wojewódzkie.
    Pogoda dopisała, „dmuchana” zjeżdżalnia dla dzieci do parku na dożynki przyjechała, „browarek” także a kiermasz był udany. Władza gminy zbierała gratulacje i podziękowania. Ludzie , od dzieciaka po leciwe staruszki w uśmiechach, odświętni i wspaniale się bawiący.
    Zupełnie inna Polska niż ta telewizyjno-polityczna.

  7. Zofia napisał(a):

    PS
    W drodze powrotnej, 2 km przed Choszcznem znalazłyśmy drogę na pole golfowe.
    Rzeczywiście wspaniałe!
    Pawilony w budowie, ale tak już urządzone, że można organizować turnieje. Trafiłyśmy na jakieś eliminacje wielkopolskie.
    Po drodze też odwiedziłyśmy koleżankę w szpitalu „uzdrowiskowym” czyli oddziale rehabilitacji narządów ruchu w Choszcznie.
    To dziwaczny szpital, choć państwowy – chorzy muszą mieć własne …leki, ale jedzenie mają szpitalne.
    Nasza koleżanka wolała by mieć leki w szpitalu a dopłacać ew. do jedzenia, bo, jak nam mówiła – i tak musiałaby wydać pieniądze na jedzenie, gdyby była w domu.
    Ponieważ na oddziele stwierdzono salmonellę, woda w kranach jest chlorowana, robić z niej herbaty nie da rady. Ganiałyśmy w niedzielę po miasteczku szukać „zgrzewek” z mineralną.
    Nasza służba zdrowia jednak stoi na głowie.

  8. Zofia napisał(a):

    I uwaga na koniec
    – nasza koleżanka, chodząca o kulach, mimo parszywej wody i konieczności kupowania leków, bo jest w szpitalu – była uśmiechnięta panią i na rzeczywistość specjalnie nie narzekała, choć pod adresem jej kreatorów kierowała swoje zdziwienia.

  9. Grzegorz napisał(a):

    A czy Szanowny Pan Gospodarz mógłby nam wszystkim zdradzić kim był ten tajemniczy docent LK z tego Pańskiego materiału , który publikuje dziś Kataryna?

  10. narciarz2 napisał(a):

    Ten list Kaczyńskiego to paranoja w pigułce!
    .
    Chyba nie. To jest wziecie towarzystwa za pysk. Pan Migalski został przykładnie wypedzony, co mu sie zreszta nalezało. Teraz Prezes przypomina, kto jest prezesem i kto rozdaje kopniaki. I tyle. Na samym koncu pozwolił sobie na dowcip pisząc, ze dyskusje sa mile widziane. To taki dowcip dyktatora, ktory do toczącej sie głowy mowi „a teraz sobie podyskutujemy”.
    .
    Mnie zdumiewa nie tyle Prezes, ale raczej to całe towarzystwo sługusow, ktore on sobie zebrał i teraz nim dyryguje.To jest ciekawe, choc odrazające widowisko. Szczegolnie ciekawe w kontekscie bohaterskiej walki z czołgami Jaruzela, ktorą ta formacja ma w genach. Bohatersko walczyli z czołgami i jednym plunieciem strąciliby wszystkie putinowskie rakiety, ale nie stac ich na stawienie czola jednemu Prezesowi. Czy ta wataha pokornych bohaterow nie jest niesłychanie przezabawna?
    .
    Kiedy Prezes wreszcie odejdzie na zasłuzony odpoczynek w Tworkach, to dopiero wtedy sie dowiemy, jaki zaciekły opor stawiali mu członkowie PiSu. Wtedy otworzą sie szuflady z memoriałami, o ktorych teraz nic nie wiemy.

  11. Mawar napisał(a):

    Paweł Luboński
    „… tekst u Kataryny … niczego nie potwierdza, bo mówi tylko o nastrojach wśród przyszłych doradców Komitetu Strajkowego PRZED ich wylotem do Gdańska, co zauważy każdy, kto umie czytać ze zrozumieniem”.
    .
    Czyżby? :)

    „PO PRZYJEŹDZIE do stoczni L. K. zorientował się, że mamy być doradcami strony robotniczej, a nie mediatorami. Dotarło do niego – jak i do nas …” itd.
    .
    … i dalej pisze Kuczyński: „W tym miejscu i momencie wydawało się, że uzyskać można niewiele, natomiast wiele stracić. Tak sądziłem ja i Bugaj. Wątpię, by opinia pozostałych znacznie się różniła od naszej. Punkt pierwszy postulatów gdańskich wyglądał na nieosiągalny”.
    .
    Lekarzu, lecz się sam (najlepiej czytając ze zrozumieniem, poczynając od co łatwiejszych tekstów).
    :)

    PS Chyba W. Kuczyński dostanie teraz od ludzi z towarzystwa zakaz pisania wspomnień. :)

  12. Mawar napisał(a):

    narciarz2
    „Kiedy Prezes wreszcie odejdzie na zasłuzony odpoczynek w Tworkach …”.
    .
    W ramach twojej własnej psychoterapii polecam powieść Michaiła Bułhakowa „Mistrz i Małgorzata”, zwłaszcza fragment na początku powieści, kiedy Michaił Aleksandrowicz Berlioz dosłownie stracił głowę wpadając pod tramwaj prowadzony przez kobietę. (To było przeznaczenie, nie wiadomo jak jest w twoim przypadku). Albo inny, kiedy Behemot pozbawia Korowiowa-Fagota głowy na chwilę i choć szybko umieszcza ją z powrotem, Korowiow-Fagot jest na tyle zaszokowany, że zostaje umieszczony w szpitalu psychiatrycznym.

  13. narciarz2 napisał(a):

    Ciekawe, co mianowicie chce udowodnic PiSowska jaczejka? Ze Lech Kaczynski byl w Stoczni, to wszyscy wiedza. Ze byl mlody i dosc niewazny, tez wszyscy wiedza. Byli inni wazniejsi od niego. Nie ma w tym zadnego wstydu. On sam osobiscie zlozyl hold Geremkowi w czasie pogrzebu. Tez bylo w gazetach. A teraz trwa udowadnianie wlasciwie czego?
    .
    A jesli idzie o Prezesa, to nie mozna wejsc dwa razy do tej samej wody. Raz sie udalo, ale raczej nic nie zapowiada, ze Polska bedzie miala po raz drugi premiera Kaczynskiego. On sie stara, ale jak na razie wychodzi z tego dosc skuteczna autodestrukcja.
    .
    Sa takie grzyby, zreszta dosc smaczne. Nazywaja sie „czernidlaki”. Rosna na jesieni. Najpierw taki grzyb rosnie, a potem sie sam rozpuszcza i zamienia na czarna mase. Tak jest zaprogramowany. Ma w sobie takie autodestrukcyjne enzymy. Wyglada na to, ze Prezes jest zaprogramowany dosc podobnie i wlasnie wszedl w stadium samorozpuszczania. Ciekawe jest tylko, co zrobi i jak sie zachowa jego najblizsze otoczenie wobec postepujacego rozkladu Prezesa. Ci rozmaici bohaterowie moga nam jeszcze dostarczyc calkiem ciekawego przedstawienia. Bo sam Prezes raczej juz nie. Kiedys w Gazecie Wyborczej byl taki rysunek na temat zupelnie innego bylego premiera „zjazd do zajezdni”. I tak sie stalo, po czym ten byly premier zyl dlugo i szczesliwie i napisal kilka ksiazek. Dobrze wladal jezykiem polskim i zrobil z niego uzytek. Raczej nie podejrzewam Prezesa o podobne umiejetnosci, ale kto wie? Moze jeszcze nas zadziwi na dawno mu naleznej emeryturze? Do ktorej chyba sie zbliza z kazda swoja wypowiedzia.
    .
    Dobranoc.

  14. Ewa-Joanna napisał(a):

    Grzegorz,
    ja mysle, ze pan Waldemar mogl pomylic sie w imieniu i chodzilo mu o doc. Tadeusza Kowalika. Docentem w zadnym wypadku nie mogl byc Lech Kaczynski, ktory w 80 roku dopiero obronil doktorat.

  15. Ewa-Joanna napisał(a):

    Polecam poczytanie kroniki milicyjnej z 80 roku. O LK tam tez ani slowa.
    http://wyborcza.pl/1,109015,2848115.html

  16. Paweł Luboński napisał(a):

    Mawar: Więc jednak nie czytasz ze zrozumieniem albo z rozmysłem próbujesz sfałszować sens tekstu p. Kuczyńskiego. Rzeczywiście stwierdzenie, że pierwszy postulat wydawał się kandydatom na ekspertów nieosiągalny, pojawia się w tekście PO uwadze o L.K., który zrezygnował po przyjeździe do Gdańska. Ale tylko w tekście. Bo z kontekstu wyraźnie wynika, że te wątpliwości wyrażano podczas rozmowy u Hajnicza, która miała miejsce w Warszawie PRZED wylotem do Gdańska. Jako znawca literatury orientujesz się zapewne, że narracja nie musi być liniowa w czasie.
    Więc, przemądrzały lekarzu…

  17. W.Kuczyński napisał(a):

    Nie zamierzam wyjaśniać kim był L.K. Ukryłem go za literami, żeby ówcześni narwańcy mogli sie na niego rzucić, jak obecni na mnie. Radzę też uważać z podawaniem rzekomych nazwisk, bo jak wywołani sie dowiedzą to można się znaleźć w sądzie. Zapewniam też, że nie pomyliłem liter. I na koniec nie zamierzam ani potwierdzać ani zaprzeczać, że L. K. to Lech Kaczyński. Niech się całe to narwane towarzystwo zamartwia, czy to aby nie brat ich idola i wodza.

  18. Torlin napisał(a):

    Zosiu!
    A w golfa grałaś?

  19. W.Kuczyński napisał(a):

    Paweł, mawar nie jest od rozumienia tylko od przywalenia. Jakby zaczął rozumieć to może go spotkać los Migalskiego.

  20. Zofia napisał(a):

    Torlinie,
    niestety nie, bo odbywał się turniej.
    Kiedyś próbowałam, na bliższym polu, w Binowie koło Szczecina, i nie tyle grać, co wybijać piłeczkę oraz strzelać do dołka. W strzelaniu, jako totalnie niedoświadczona i trzymająca kij po raz pierwszy w ręku strzelałam nadzwyczaj celnie, co wywołało nawet konsternację.
    Taki przywilej parweniusza. Ale to była tylko jednorazowa przygoda.
    Pole kolo Choszczna jest widokowo – szalenie malownicze. Wykorzystuje naturalne ukształtowanie terenu, ma obok jezioro, zagajniki, wzgórki, jary ect.
    No i jest obszarowo bardzo duze duże. Wspaniale zorganizowane, jak mówili gracze. Musiało się podobać, skoro przyjechali tu gracze z Poznania i okolic. Terminy są pozajmowane na mnóstwo czasu, gustują w tym polu szczególnie Niemcy i Skandynawowie.
    Jak zdejmę zdjęcia z komórki, to pokażę jak wygląda.

Skomentuj