Mój czwartkowy komentarz dla WP:
Od kiedy kierownictwo SLD objął Grzegorz Napieralski strategia partii oparta została na założeniu, że Polacy dzielą się na lewicę i prawicę. Prawicowcy głosują na dwie bliźniacze partie PO i PiS, a lewicowców trzeba odzyskać dla SLD. Z dwu prawicowych bliźniaków atakować należy Platformę, bo rządzi i trwa przy niej część wyborców lewicy wystraszonych PiS-em. Jak się im wmówi, że PO rządzi strasznie to wrócą do macierzy. W okresach między wyborami strategię partii weryfikują sondaże. Otóż suma sondaży Sojuszu Lewicy Demokratycznej w ostatnich kilku latach jest z grubsza biorąc linią poziomą i to nie na wysokości kilkunastu procent, lecz raczej nieco poniżej dziesięciu. Wydawałoby się, że to silna wskazówka dla zmiany strategii.
A tu czytam, że do wyborów będzie ta sama tylko bardziej ostra. Za taran posłuży Grzegorz Napieralski. Jako mąż stanu! I pierwsze tony kampanii. Poseł Wikiński, lubiący grafomanię, przyrównuje rząd do drakuli, a „mąż stanu” łoi w spocie, polityków głównie PO, mówiąc, że tylko on zrozumiał co ważne dla ludzi. Pomijam drakulę, czy homofobiczne wypsnięcie się posłowi Wikińskiemu, ale ten spot. W treści to komunały, na dodatek, choć gładko napisane, to czytane bez przeżycia tego co się czyta, bez związku z tym, co się czytając myśli. To czuć i widać nawet słuchając szefa SLD w radio. Oczy bolą, w uszach trzeszczy, w zębach zgrzyta.
Sam pomysł, by pokazywać Polakom Grzegorza Napieralskiego, jako męża stanu świadczy o porażeniu jego i jego otoczenia przez pychę. Pierwszy z grzechów głównych, groźny dla polityków.Cóż takiego może pokazać wyborcom, by, nawet robiąc wysiłek, ujrzeć w nim męża stanu, czy choć zadatek na niego? Że usunął Wojciecha Olejniczka, polityka o wiele bardziej niż on otwartego i szczerego, że zebrał kilkanaście procent głosów w wyborach prezydenckich? Mąż stanu to miano, którego nie nadaje grono bliskich, i którym nie są w stanie uczynić nikogo najlepsi spece wizerunkowi. To miano nadają ludzie i historia w nagrodę, za wielkie czyny. Nie zawsze dobre. Przylepianie go sobie w kampanii to wyraz traktowania wyborców, jako tłumu naiwnych. Jako tych, których trzeba schwytać na poważne słowa i miny, dobrze uprzednio pod nich przygotowane, ale z tym co się myśli i kim się jest nie mające wiele wspólnego.
Ta strategia nie da SLD sukcesu. Nie wmówi się, że pod rządami PO Polska tonie, bo nie tonie. Czy, że wpadnie w straszny kryzys, jak ma nadzieję Włodzimierz Czarzasty, bo nie wpadnie. W wyborach nie głosujemy dla partii, lecz dla kraju, bo kraj musi być rządzony. Zdarza się, że głosujemy z radością, bo jest partia, która mówi wiarygodnie to co chcielibyśmy, by się stało. Ale zwykle nie ma takiej partii, bo ich jest mało, a wyborców miliony. I wtedy trzeba wybrać tę, której najmniej nie lubimy. Nie warto zostać w domu, bo głos nieobecnego idzie zawsze na partię, której on nie lubi najbardziej. Stawka wyborów w październiku jest ogromna.
Rozstrzygnie się w walce PO i PiS. A stawką jest to czy będzie recydywa Czwartej RP, zepchnięcie Polski w nacjonalistyczny, odpychający kąt Europy, czy tego nie będzie. SLD Grzegorza Napieralskiego gra dziś w tej samej, co PiS drużynie. Na korzyść rozwiązania fatalnego dla kraju, które nie pasuje też do jego lewicowych wyborców i lewicowych deklaracji. To, co robi obecne szefostwo Sojuszu to nie jest lewicowość, to szczeniactwo.
http://wiadomosci.wp.pl/kat,50352,title,Ten-polski-polityk-mezem-stanu-Porazila-ich-pycha,wid,13680197,komentarz.html?ticaid=1cd8b