Ja leming postuluję wobec roku 2013!
czwartek, 27 grudnia 2012Oto moje postulaty wobec roku 2013;
Oto moje postulaty wobec roku 2013;
Kocham Boże Narodzenie, najbardziej ze wszystkich świąt. I to niezależnie od religijnych emocji. Lubię klimat tych świąt, który wydobywa z głębi wieków wspólnotę nastroju, więź z dawnymi pokoleniami, także z umarłymi rodzicami, dziadkami i pradziadkami. O dziwo bardziej niż 1 listopad. I wspólnotę ciągle żywych, najbliższych.
Jutro prawdopodobnie w Wirtualnej ukaże się mój wigilijny tekst, z którym wiąże się kolęda, jaką tutaj dołączam. Wraz z nią składam wszystkim Wam życzenia byście, bez względu na to czy wierzycie, czy nie, doświadczyli tego wyjątkowego nastroju polskiego Bożego Narodzenia. Jest on, jak wino, które ciągle dojrzewa i nigdy nie skwaśnieje;http://www.youtube.com/watch?v=XdqXiSYGaQk
Moja odpowiedź Markowi Beylinowi zamieszczona w piątkowym wydaniu „Gazety Wyborczej”;
Tak było!
Marek Beylin napisał recenzję mojej książki „Solidarność w opozycji. Dziennik 1993-1997”. Nieprzychylną. Dano jej tytuł ”Dziennik gniewu Kuczyńskiego”. Nie oczekiwałem przychylnej, ale bardziej wyważonej. Beylin dostrzegł w mym „opasłym” (piękne słowo na początek) tomie głównie mój gniew, który jest w tytule, a nawet furię. Nie jestem bez uczuć. Zdarzało się, że pisałem z gniewem, ale uważałem, aby gniewem nie pisać. Czytelnik rozstrzygnie, czy i jak bardzo uległem temu uczuciu. Jeśli jednak w książce jest gniew to w recenzji Beylina jest wściekłość.
Recenzja w „Gazecie” przypomina tę Dominika Zdorta z „Rzeczpospolitej”. Obaj wyłowili to co można przypisać złego postaciom, które jeden lubi a drugi nie cierpi. Więc Beylina książka wzburzyła, a Zdorta zachwyciła. Przeczytali ją środowiskowym kodem i filtrem. Ale można inaczej, jak antropolog kultury, profesor UW Roch Sulima, który widzi ją tak; „Dzieło jest znakomicie napisane, a to mówi Ci ktoś, kto mieni się być licencjonowanym polonistą, a nawet członkiem ZLP przed jego rozwiązaniem. Udanie łączy zapis spraw wielkich, wagi państwowej ze świadectwami codzienności, zdarzeniami rodzinnymi, które nabierają przez to egzystencjalnej głębi. Dziennik jest polemiczny w stosunku do obiegowych wykładni, a nie ma w nim śladu uprzedzeń, a nawet przed-uprzedzeń, co przysparza dziełu wiarygodności. Cenne są bardzo świadectwa relacji międzyosobniczych na samej „górze”, ale to trzeba mieć język, żeby je oddać i cienką nutę ironii, która broni przed kronikarską dosłownością. Kiedy patrzę na całość, to widzę jeden z najważniejszych dokumentów tamtej epoki”.
Pytanie, które stawia historyk i człowiek interesujący się przeszłością brzmi, jak było? Otóż tak było Marku! Spisałem czyny i rozmowy. Konflikt, który tak naznaczył Unię Demokratyczną i Unię Wolności, przyczyniając się do ich zniknięcia był starciem wizji. Jak się czyta dziennik bez filtra to się spór wizji znajdzie. Nurt związany z Geremkiem bał się, że po 1989 roku Polska podryfuje ku nacjonalizmowi i klerykalizmowi. Środowisko związane z Mazowieckim bało się tego tak samo, lecz szukało środka między Europą i tradycją, także Kościołem. Ale był to też spór ludzi, nie ikon. Kipiały w nim sympatie, pretensje, niechęci, nadzieje, ambicje. Jak w życiu. Nie wszystko jest w dzienniku. Historia, jeśli ma mieć znaczenie powinna odtworzyć przeszłe życie, a nie starcie świętych po jednej, a kreatur po drugiej stronie zależnie kto pisze.
A życie, też polityczne to szczegóły, narady, rozmowy, pogłoski, plotki. Jeśli to znika, a najłatwiej znika to nie odtworzy się prawdy, tła, klimatu, smaków czasu. Zarzucasz mi, że upubliczniłem rozmowy prywatne. Nie ma w dzienniku rozmowy, czy wiadomości o sprawach prywatnych. Wszystkie są o sprawach publicznych, choć większość, fakt, nie toczyła się publicznie. Otóż bez upubliczniania takich rozmów po pewnym czasie, a w przypadku mojej książki to piętnaście lat, nie byłoby historii.
Odsyłasz Marku ten dziennik w niebyt. Chyba się mylisz. On już dziś bliskim ci osobom służy do pracy nad ważną książką o jednej z jego kluczowych postaci. A gdy chodzi o przedstawionych bohaterów, to oni się sami obronią w historii ojczystej. A dzięki dziennikowi może będą mniej święci, za to bardziej ludzcy.
Mój dzisiejszy komentarz w Wirtualnej Polsce; http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Waldemar-Kuczynski-nie-walczmy-o-panstwo-rozmawiajmy-o-nim,wid,15159908,wiadomosc.html
Od profesora Rocha Sulimy, wybitnego kulturoznawcy, historyka kultury, antropologa kulturowego i folklorysty, dostałem na mail taką oto recenzję mojego dziennika „Solidarność w opozycji. Dziennik 1993-1997”;
„Drogi,
musiałem tuż przed końcem promocji Twojego dzieła wyjść, stąd też nie było okazji do paru słów komentarza.
Dzieło jest znakomicie napisane, a to mówi Ci ktoś, kto mieni się być licencjonowanym polonistą, a nawet członkiem ZLP przed jego rozwiązaniem. Udanie łączy zapis spraw wielkich, wagi państwowej ze świadectwami codzienności, zdarzeniami rodzinnymi, które nabierają przez to egzystemcjalnej głębi. Dziennik jest polemiczny w stosunku do obiegowych wykładni, a nie ma w nim śladu uprzedzeń, a nawet przed-uprzedzeń, co przysparza dziełu wiarygodności. Cenne są bardzo świadectwa relacji międzyosobniczych na samej „górze”, ale to trzeba mieć język, żeby je oddać i cienką nutę ironii, która broni przed kronikarską dosłownością. Kiedy patrzę na całość, to widzę jeden z najważniejszych dokumentów tamtej epoki. Zostaniesz w akademickiej historii i współczesnej memuarystyce, a może lepiej powiedzieć – diarystyce! Czekamy z Jolą na kolejne tomy.
Serdeczności.
Pozdrowienia dla Rodziny, tak dobrze widocznej w książce.
Roch”
Odpisałem mu tak. Podaję fragment;
Roch,
to jest najbardziej dla książki pochlebna recenzja i wielka satysfakcja dla mnie, jako jej autora. Po to właśnie robiłem te zapisy, z nadzieją, że staną się tym co napisałeś.
Jego recenzje zamieszczam po otrzymaniu zgody oczywiście.
Roch jest moim kolegą jeszcze z czasów studenckich. Oto notka o nim w Wikipedii: