Jestem z Układu


Nasza zimna wojna domowa.

KALENDARZ POŚCIGU ZA UKŁADEM
Minęło 389 dni od rozpoczęcia pościgu za układem!
A “UKŁADU” ANI ŚLADU!
  
Pełno jest w mediach komentarzy o „zjedzeniu zwymiotowanego” i o kolejnych hakach wydobywanych z szafy Lesiaka i innych. Nie chcę dołączać do tego chóru, napiszę kilka uwag o czymś trochę mniej doraźnym. Mamy w Polsce coś w rodzaju zimnej wojny domowej. Na razie uczestniczą w niej politycy i spora część elit opiniotwórczych, a społeczeństwo patrzy i kibicuje, ale włączać się specjalnie do tej wojny nie chce i chyba dobrze, że nie chce. Wojujący wzajemnie oskarżają się o jej wywołanie i prowadzenie, tak, że postronny obserwator nie jest dziś w stanie rozebrać się kto zaczął i dlaczego. Odpowiedź nie jest wcale prosta. Oto moja „teoria”.

Jak wiadomo już na długo przed ubiegłorocznymi wyborami dwie główne partie prawicy – PiS i PO rozwijały ofensywę przeciwko SLD.  Miały w niej, jako sojusznika znaczną część mediów i część elit intelektualnych. Ponieważ celem obu partii było rozbicie Sojuszu różnice między nimi zbladły, a na czoło wysunęło się „braterstwo” i deklaracje o wspólnych rządach i wspólnym tworzeniu Czwartej Rzeczpospolitej. Ten „braterski” układ wywróciła Platforma Obywatelska nie zdając sobie sprawy z tego co robi. Chodzi mi o wyciągnięcie przez posła PO Konstantego Miodowicza, zapewne za wiedzą i aprobatą kierownictwa PO, sprawy Jaruckiej. Stała się ona początkiem niezwykle brutalnej, chamskiej nagonki na Cimoszewicza, której celem było zminimalizowanie jego szans wyborczych. Cimoszewicz zareagował nerwowo i niemądrze, wycofując się z wyścigu do Pałacu Prezydenckiego, co właściwie wyeliminowło z gry lewicę. On jest pośrednio jednym z odpowiedzialnych, za to co mamy dziś. Gdyby wytrwał Kaczyńscy nie przechwycili by części jego elektoratu i prawdopodobnie prezydentem byłby dziś Donald Tusk, bo w drugiej turze Cimoszewicz zapewne jemu oddał by swoje głosy, jako mniejszemu złu. Prowokując  rezygnację głównego kandydata lewicy Platforma wymierzyła sobie samej srogi cios. Nie należy przesadzać z uprzedzeniami, także wobec SLD, bo jak widac spotyka za to kara, może nawet Boska. Wyeliminowanie lewicy sprawiło, że na placu pozostały dwie „bratnie” partie prawicowe, a do przejęcia duża część lewicowego elektoratu. I reakcja Jarosława Kaczyńskiego była błyskawiczna, obowiązujący jeszcze parę dni wcześniej podział na Polskę AK i komunę zastąpił podziałem na Polskę liberalną i solidarną. Oznaczało to wypowiedzenie wojny „braciom” z PO i początek końca nadziejom na POPiS. Tak to się zaczęło.

A jak się skończy?  Moim zdaniem skończy się to odkształceniem sprężystym, o którym wspomniałem w poprzednim wpisie, to znaczy likwidacją tych elementów tak zwanej Czwartej Rzeczpospolitej, które przyszli zwycięzcy uznają za wprowadzone wbrew nim, chyba, że okaże się, iż mogą być skutecznym narzędziem rozliczenia twórców IV RP. Nie ulega bowiem dla mnie wątpliwości, że podejmując próbę wrogiego przebudowywania państwa (w moim i nie tylko w moim pojęciu niszczenia państwa prawa), to znaczy modyfikowania ustroju w ostrym ataku na wszystkich, którzy nie są z budowniczymi, owi budowniczy gromadzą tak potężny potencjał rewanżu, jaki nigdy nie towarzyszył zmianom ekip po roku 1989. On zawsze jakiś był, ale nigdy taki, jak narasta obecnie. Ponadto obsesyjne poczucie misji do wykonania sprzyja nastawieniu, że wszystko można i nawet należy. A Konstytucją i wynikającymi z jej prawami, aż tak bardzo przejmować się nie trzeba, bo to Konstytucja wraża. Jednym z paradoksów czasu jest to, że krajem rządzą dziś wrogowie Konstytucji uchwalonej w roku 1997 i to wrogowie niezwykle zajadli. Z całą więc pewnością nagromadzą swym działaniem wiele faktów, które będą służyły, jako całkiem rzetelne, nienaciągane uzasadnienie potrzeby rozliczenia. Ci, którzy pokonają Kaczyńskich, jeśli okażą się na miarę mężów stanu, będą musieli stoczyć z samymi sobą ciężką walkę, żeby temu potencjałowi rozliczeniowemu nie dać się porwać. Dziś Kaczyńscy i ich formacja oskarżają i sądzą, jak dotąd bez udziału sędziów, za to publicznie i głośno. Warto by pamiętali, że to nie jest rola dożywotnia i że jest bibilijne memento – „Nie sądźcie, byście nie byli sądzeni”, w naszej historii zaś to powiedzenie, które, nie tak dawno temu przypomnial rządzącym Tadeusz Mazowiecki – „Są jeszcze w Rzeczpospolitej trybunały”. Nie wydaje mi się, by Czwarta RP, wprowadzana w klimacie zimnej wojny domowej, doczekała dojrzałości, a jej budowniczowie glorii.

164 komentarze to “Nasza zimna wojna domowa.”

  1. torlin napisał(a):

    Pan Waldemar ma mnie pewnie dość, ale jak się już rozpisałem, to jeszcze jedna kwestia do Bekasa.
    Wolność gospodarcza – widzimy ją jednak różnie. Dla mnie to jest jednak możność zakładania swojej firmy, prowadzenie jej, dowolne eksportowanie i importowanie, bez większych regulacji, koncesji, zezwoleń. To, o czym pisze Lucjan, regulacje unijne są bardzo potrzebne, żeby z góry było wiadomo, że np. kontener morski 40stopowy jest jednakowy we wszystkich państwach UE. Ułatwia to handel. Wolność gospodarowania to możliwość nieskrępowanej wymiany handlowej (kupno – sprzedaż), produkcji, zrzeszania się, zawierania umów, zakładania spółek. Ale widzisz, państwo jest od tego, żeby tworzyć takie regulacje. To państwo musi pamiętać, żeby z jednej strony nie ograniczyć w niczym niepotrzebnie wolnego przedsiębiorcy, z drugiej musi patrzeć również na wszelakiego typu uwarunkowania. Nigdzie na świecie nie ma całkowitego liberalizmu.
    Jestem ciekaw, gdzie mieszkasz, ale coś mi się wydaje, że z tamtej strony półkuli. USA jest tak rozległe i bogate, że może pozwolić sobie na wiele eksperymentów i jeszcze do tego jest jednym państwem. Nas jest teraz 27 krajów, mamy wielokrotnie rozbieżne interesy. I ja Ci powiem, na tę Unię musimy chuchać i dmuchać jak na najcenniejszą roślinkę, a nie ją kopać i pluć na nią. Jeżeli mieszkasz w USA, to nie masz do tego moralnego prawa.

  2. torlin napisał(a):

    Wiesz co, Bekas, odechciało mi sie po przeczytaniu Twojej odpowiedzi do mnie i do Lucjana. Ta rozmowa nie ma sensu. Po pierwsze Ty nic nie zrozumiałeś z tego, co ja Ci napisałem. Po prostu. Nie bójmy sie tego powiedzieć. A w dyskusji z Bogdanem ukazujesz się jako tak straszny demagog, że szkoda gadać. Na tym skończyłem z Tobą dyskusję. To nie ma sensu, szkoda nerwów.

  3. Bekas napisał(a):

    Torlinie.
    Przykro mi bardzo, że z radości dyskutowania ze mną nic nie pozostało. Trudno, będę musiał z tym żyć. Nie pierwszy raz.
    Co do niezrozumienia. Przeczytałeś notki z GW???
    A dwa. Ja z żadnym Bogdanem nie dyskutowałem. Więc i demagogiem być nie mogę.
    Oj, teraz dopiero przeczytałem Twój wcześniejszy komentarz. Jest takiż sam. Wolność gospodarcza jak najbardziej, ale…. Ciekawe gdzie są granice pomiędzy słusznym ograniczeniem wolności a niesłusznym???
    Na zakończenie złośliwość.
    „Nas jest teraz 27 krajów, mamy wielokrotnie rozbieżne interesy.” – piszesz. A ja – na podstawie propagandy unijnej – byłem utwierdzany w tym, że UE to jeden twór, jeden, wspólny interes. O, ja głupi!

  4. Lucjan napisał(a):

    Panie Bekas, nie wiem co mnie podkusiło, żeby jeszcze raz rozpoczynać z Panem dyskusję, która jak Torlin również zauważył nie ma sensu, bo sieje Pan demagogią. Też lubię czasami sprowadzić rzecz do absurdu, ale są pewne granice. Co do ISO to jestem pełnomocnikiem ds w firmie, opinie mam podobne, a, jak Pan zapewne wie, jest to pomysł amerykańskich koncernów samochodowych. Dobrze wprowadzony odbiurokratyzowany system ISO w firmie może być jednak pożyteczny, co w Polsce pewnie nie jest częste. To również we wzorcowych wg Pana Stanach jest nadreprezentacja np. lobby metalowców (silne związki zawodowe) i prawników. To tam, a nie w UE klienci wygrywają procesy o odszkodowanie z powodu braku ostrzeżenia o możliwości oparzenia sie gorącą kawą. Jeszcze raz powtarzam: dyrektywy unijne ograniczają a nie potęgują biurokrację i umożliwiają swobodny przepływ towarów, kapitału i ludzi. Oczywiście na cywilizowanym poziomie, a nie na poziomie liberalizmu z epoki kamienia łupanego rodem z UPR. I to by było na tyle. Pozdrawiam

  5. Bekas napisał(a):

    Panie Lucjanie.
    Nie wiem, co Pana podkusiło. Mam jednak nadzieję, że Pan przeżyje.
    Na podstawie Pańskiej i Torlina reakcji mogę tylko napisać, że kto bardziej na lewo, tym bardziej „obrażalski”. Piszę to w cudzysłowie dlatego, że Wasza reakcja jest jednostronna – jak Wy dowalacie, to jest dobrze, jak Wam coś nie po Waszej myśli napisać – koniec dyskusji i rzucanie epitetów. Przypominam to tu, bo zarówno Pan, jak i Torlin, zaczynaliście dyskusję ze mną od – delikatnie pisząc – niezbyt miłych komentarzy. Ja jakoś się nie obraziłem…
    Ponieważ jednak odpisał Pan, to pozwoli że po demagodzku się ustosunkuję do treści. Będę dawał Pańskie słowo, a potem moje.
    >>>”Jeszcze raz powtarzam: dyrektywy unijne ograniczają a nie potęgują biurokrację i umożliwiają swobodny przepływ towarów, kapitału i ludzi.”
    Pan wybaczy, ale pański pogląd jest śmieszny. Dyrektywa to jest fundament biurokracji. Ktoś ją musi napisać, nadzorować, kontrolować, nowelizować, zbierać raporty, magazynować to-to, ekspertyzy pisać, odwołania rozpatrywać, udzielać odpowiedzi…. Bez nich biurokracja ani rusz. Podam tylko jeden przykład. Akurat ten, bo śmieszny takoż. Kolczykowanie krów. Jest dyrektywa, są kolczyki, są kontrole, są urzędnicy, są komputery, są listy….. A jeszcze niedawno krowy sie spokojnie pasły…
    Tu ma Pan adekwatny do sprawy „przedruk”:
    „Ale o jakich jałówkach mówi Hanna Gronkiewicz-Waltz? Otóż, z Białorusi do Polski uciekło stado krów. Przy tej okazji wykryto poważne braki w unio-europejskich przepisach. „Nie ma żadnych przepisów regulujących przekraczania granic UE przez krowy, bociany, borsuki czy inne zwierzęta” – ujawnił „Dziennikowi” pracownik Europejskiej Agencji Zarządzania Współpracą Operacyjną na Zewnętrznych Granicach Państw Członkowskich. Jak to „nie ma”?! Przepisy opracować, winnych zaniedbania ukarać!”
    >>>”Oczywiście na cywilizowanym poziomie, a nie na poziomie liberalizmu z epoki kamienia łupanego rodem z UPR.”
    Postulat wolności w gospodarce to wg Pana „epoka kamienia łupanego, łupanie przedsiębiorców na każdym kroku mniej lub bardziej idiotycznymi przepisami – „cywilizowany poziom”. No, jeśli taka ma być cywilizacja, to ja rzeczywiście chcę do dżungli. A dwa. Nie mogę tu nie zapytać. Od którego momentu jest już ten „cywilizowany poziom”???
    >>>”Jeszcze raz powtarzam: dyrektywy unijne ograniczają a nie potęgują biurokrację i umożliwiają swobodny przepływ towarów, kapitału i ludzi.”
    Jeszcze raz to samo. Teraz odnośnie do „swobodnego przepływu”. Otóż Panie Lucjanie, swobodny przepływ jest tam, gdzie nie ma barier – tu dyrektyw. Jeśli dyrektywy się pojawiają, to znaczy że swobodny przepływ zaczyna być ograniczany, bo inaczej po co by te dyrektywy pisać??? Że przepływ czegoś tam jest swobodny???Im więcej dyrektyw, tym przepływ mniej swobodny. Tyle.
    Na koniec jeszcze pytanie. O co Wam chodzi z tymi Stanami?

  6. torlin napisał(a):

    Bekas!
    W czym ja Panu „dowalałem”? Mnie się po prostu odechciało w ten sposób rozmawiać. Przypomina Pan mojego dobrego przyjaciela, który kąpie się 2 razy dziennie i 6 razy myje zęby. Patrzy na mnie podejrzliwie.
    Przecież tak nie można rozmawiać. Przykład też bez sensu (może to jest dowalanie?). Kolczykowanie i książeczka zwierzęcia jest potrzebna tak jak samochodowa (też niepotrzebna?), można prześledzić historię zwierzęcia od poczęcia, badania weterynaryjne, wszystkich właścicieli. W razie wykrycia zakażonego mięsa w przetwórni od razu można dotrzeć do źródła.
    No, po tych słowach poczuje się Pan obrażony. Bo Pan by chciał, żeby było jak dotąd, chłop sobie krówkę podpasie, zarżnie, nikt o niczym nie wie, a że ona miała brucelozę. No cóż, Bóg dał, Bóg zabrał. I dlatego w Polsce nic się nie udaje, bo chłop woli, żeby się nic nie zmieniło. „A jeszcze niedawno krowy się spokojnie pasły…”.
    Dlatego przestałem z Panem dyskutować. Ja nie mogę na okrągło siedzieć przy komputerze (i tak siedzę, ale mam swoją robotę) i odpowiadać na zarzuty, które są … bez sensu.
    Co złego, to nie ja.

  7. Bekas napisał(a):

    Znowu widzę „panowanie”. Dostosowuję się.
    Panie Torlinie.
    Może przypomnieć pierwsze Pańskie wpisy na mój temat, bo właśnie o to mi chodziło??? Uprzejme były???
    Zarówno Pan, jak i p. Lucjan, jesteście przekonani, że wszystko musi być okolczykowane, odyrektywowane, opisane, zaszeregowane. Nie wiem tylko dlaczego od razu się obruszacie, jak się Wam to napisze???
    Co do tych „zwierzęcych” dyrektyw. Może napisze Pan coś o „belgijskich” dioksynach??? Albo „angielskich” szalonych krowach???
    Przypominam złośliwie też, że książki pojazdu wprowadzono w Polsce od niedawna. Jakoś do tego „niedawna” każdy sobie bez nich radę dawał.
    Mówi Pan, że sąsiad na Pana podejrzliwie patrzy? No, widocznie ma jakiś powód. Ja Pana aż tak dobrze nie znam. Tylko na tyle, ile z Pańskich komentarzy mogę wydestylować. A z nich wyłazi, że Pan jest liberał inaczej. I tyle.
    Co zaś do „bez sensu”. Bardzo proszę wyłuszczyć mi CO BYŁO BEZ SENSU w sprawie Jakubowskiej??? Czytał Pan notatki z GW?? To niech je Pan tu zacytuje. Czy stało tam, że i DYREKTOR elektrowni zarobił? Było, że Jakubowska WSKAZAŁA KTÓRY BROKER MA DAĆ UBEZPIECZENIE???

  8. torlin napisał(a):

    Panie Bekasie!
    Z Panem trudno się rozmawia. Toż ja cały czas o tym mówię. Za prawidłowe ubezpieczenie warte chyba 10 mln zł broker otrzymuje 1,5 mln prowizji (legalnej od ubezpieczyciela). Jakubowska zażądała „bierki” dla siebie, dyrektora elektrowni i baby z PZU, bo inaczej broker obejdzie się smakiem. Co mają do tego pieniądze elektrowni? Co ma do tego bank? To był tylko nielegalny rozdział legalnej prowizji, sprawa tak banalna, że aż strach. Taka jest prawda, i nie zmienia to faktu, że pod względem ubezpieczenia (gospodarczym) cała sprawa jest czysta, lege artis.
    Ależ to Pan przecież pisał:
    1. „EP nie straciła na tym, że Jakubowska wzięła od niej 480 tysięcy złociszy??? No, ja uważam, że straciła 480 tysięcy złociszy,ale to moje zdanie. Inna rzecz, że EP – jako państwowej – to zwisa. Ściągnie się z ludziów te 480 tysięcy więcej i po kłopocie”.
    2. „Broker nie stracił, elektrownia nie straciła, a 480 tysięcy wzięte. Ciekawe skąd? Jak już się Torlinie dowiesz, to nie mów nikomu i mnie łaskawie poinformuj. Będziemy sobie wyciągać kasę z tego banku-nic-nietracącego-ile-byś-nie-wziął i jak pączki w maśle żyć będziemy”.
    3. „Jeśli zaś chodzi o to, co tam w ustawie, co broker może, co powinien….cóż tu napisać? Torlinie, to chyba naiwoność”.
    Napisał Pan to, czy nie? Zobaczymy, ile jest u Pana cywilnej odwagi, czy będzie teraz Pan kombinował jak koń pod górę.

  9. Lucjan napisał(a):

    Panie Bekas,
    na to muszę jednak odpowiedzieć. Nie jestem obrażalski, nie gniewam sie na Pana ani nie pogniewam w żadnej sytuacji. Nie mam tez pretensji o Pańskie poglądy. Jest Pan nieprzemakalny na argumenty – Pana sprawa. Jest jeszcze wiele spraw do uregulowania na tym świecie, niestety. Chociażby sprawa zrównoważonego rozwoju gospodarczego, o czym w Polsce trochę za cicho. Ale taka dyskusja, polegająca na tłumaczeniu oczywistości męczy, i tylko dlatego ją kończę. Poza tym nie chcę wychodzić daleko poza przednią linię swoich wiadomości na blogu tak wytrawnego ekonomisty, jak Pan Waldemar. Pozdrawiam.

  10. Bekas napisał(a):

    Nie rozumiem, Panie Torlinie.
    Skoro Jakubowska wzięła swoje, dyrektor swoje, to znaczy, że elektrownia mogła zapłacić za ubezpieczenie mniej o te właśnie kwoty???

  11. Bekas napisał(a):

    Panie Lucjanie.
    Cieszę się ogromnie.
    Ale nie mogę nie zapytać, co znaczy „zrównowazony wzrost”? Nie musi Pan jednak odpowiadać.
    Również pozdrawiam.

  12. torlin napisał(a):

    Panie Bekasie!
    Jeszcze raz na spokojnie.
    Elektrownia zapłaciła tyle, ile miała zapłacić. Nic nie straciła, nic nie dopłaca.
    PZU pobrało te pieniądze jako składkę ubezpieczeniową – taką, jaką miała pobrać. Nic nie straciło, nic nie dopłaca.
    To PZU płaci doradcy ubezpieczeniowemu klienta za usługę. Powinien zapłacić brokerowi 1,5 mln i tyle się należało. I tyle zapłacił.
    I tutaj jest dopiero przestępcza działalność. Bo Jakubowska wiedząc o systemie całą sprawę zorganizowała w porozumieniu z dyrektorem elektrowni i babą z PZU. Wiedząc o tak olbrzymiej prowizji dla brokera powiedziała mu – „Elektrownia musi być ubezpieczona, z tego prowizja jest 1,5 mln, jak ją ubezpieczysz tam, gdzie ci powiem, to odpalisz naszej trójce naszą dolę, a i tobie zostanie. A jeżeli się nie zgodzisz, to obejdziesz się smakiem i nie będziesz ubezpieczać elektrowni”.
    Trudnością interpretacyjną jest również fakt, że broker jako doradca ubezpieczeniowy klienta powinien wybrać z szeregu ofert. Ale z drugiej strony ubezpieczył elektrownię nie w firmie krzak, ale w PZU.

  13. Bekas napisał(a):

    Panie Torlin!
    Przyznaję się. Tako i jest. Przeczytałem wszystkie notki.
    Wyjeżdżam do lasu…
    (z tym, że oczywiście elektrownia straciła kwotę, którą wydała na ubezpieczenie)
    (nawias piszę poważnie)

  14. Gruby napisał(a):

    Panie Bekas, elektrownia straciła na tym ubezpieczeniu tylko w ten sposób, w jaki traca wszyscy płacacy ubezpieczenia jezeli nie dojdzie do wypadku od ktorego się ubezpieczamy.
    Jeżeli wiec w tej elektrowni w okresie uważności ubezpieczenia nie wyleciał w powitrze generator albo cuś takiego, to rzeczywiscie elektrownia niepotrzebnie wydała pieniądze ;-)))*;-))).

    Ale z tym to Jakubowska nie miała nic wspólnego.
    A czyy w ogóle miała, to zadecyduje SĄD i nie czekiści podlegli ministrowi Zero ;-)))

Skomentuj