Jestem z Układu

Zbrodzień też człowiek.

środa, 25 czerwca 2008

LICZNIK PREZYDENCKI:
Do końca kadencji “Prezydenta Swojego Brata”
zostało 850 dni.

Coraz to ktoś zachwyca się, poraża i wstrząsa po obejrzeniu filmu „Trzech kumpli”. Ja cierpię widać na moralne stwardnienie, bo film o Maleszce zupełnie mnie nie poraził i nie zdruzgotał. Nie zobaczyłem niczego czego bym nie znał. Nie mówię oczywiście o konkretnym przypadku Maleszki, ale o typie sytuacji. Sam miałem w swoim otoczeniu „maleszkę”, czyli Stefana Kosseckiego, którego uważałem za kumpla, a był chyba równie groźnym, jak tamten agentem, a może groźniejszym, bo szpiclował główne jądro opozycji, które znajdowało się w Warszawie. Film jest ciekawie zrobiony, dziewczyny na pewno dostaną nagrody, ale ja nie wierzę w to, że da dobre skutki. Dobrymi intencjami często steruje diabeł. No, może popchnie wyjaśnienie śmierci Pyjasa, choć podejrzenie, które sformułował Wildstein, że zabili go, by chronić Maleszkę przed dekonspiracją wydaje mi się bardzo, bardzo wątpliwe. Bezpieka miała liczne niezbrodnicze sposoby uwiarygadniania zagrożonego dekonspiracją agenta, by od razu chwytać się zabójstwa. Ale może?

Poza tym widzę raczej złe skutki filmu w postaci odżywania lustracyjnej histerii, która nic nie da poza karmą dla PiS-owskich wilków czekających na rewanż, której nie przepuszczą. Nic nie da, bo rozliczenia, jakie by lustracyjnych savonarolów zadowoliły musiałyby oznaczać rozbrat z państwem prawa i z Konstytucją. Wolę postokroć żyć w państwie, w którym nie da się rozliczyć części agentów i SB-ków oraz zbrodni, bo nie ma wystarczających dowodów, niż w państwie procedur skróconych, ustaw nadzwyczajnych i stanów wyjątkowych, ale z rozliczonymi SB-kami i ukaranymi zbrodniami. Oglądałem rozmowę w TVN24 Liliany Sonik i Ewy Milewicz i pani Sonik w słowach pełnych prawie miłości domagała się jakichś działań, któreby tym wszystkim złoczyńcom PRL-owskim uświadomiły, co jest dobrem i złem, jakie czynili zło, a potem, jak powiedziała „przywróciły ich społeczeństwu”. Muszę powiedzieć, że słysząc to poczułem ciarki na plecach. Szkoda, że redaktor, albo Ewa nie zapytali, jak to przywracanie miałoby wyglądać. Już nie chcę się domyślać, bo może bym Panią Lilianę niechcący skrzywdził. Niestety rozwiązania idealnego nie ma; albo państwo prawa, w którym wyrok zapada wtedy, gdy spełnione są wymagania sądzenia cywilizowanego, albo państwo stanów wyjątkowych. W żadnym kraju pokomunistycznym nie zrobiono rozliczeń takich, jakie by usatysfakcjonowały ludzi o wrażliwości savonaroli. Niedawno oglądałem w TVN24 chyba obecnego szefa Instytutu Gaucka, który w pył rozbił polskie bzdury o idealnej niemieckiej lustracji i dekomunizacji.

Film TVN-u dał też okazję, oczywiście bez woli jego autorek, do kolejnego rzucenia się na „Gazetę Wyborczą” całej hordy PiS-owskich, lub PiS-opodobnych piranii za to, że w 2001 roku nie wyrzucono Maleszki na bruk, lecz dano mu zarabiać na życie, jako adjustatorowi, w przewidywaniu, że po ujawnieniu jego roli nie znajdzie żadnej roboty. To był samarytański gest, wszak zbrodzień też człowiek, dwu wspaniałych postaci – Adama Michnika i Heleny Łuczywo, który powinien być uszanowany, szczególnie przez tych, a wśród owych piranii, to częsty przypadek, którzy pieczętują sie krzyżem i chrześcijaństwem. Oni obszczekując Michnika i „Gazetę”, za ten czyn dowodzą, że mają mają krzyż i chrześcijaństwo, powiem delikatnie, w nosie. Z oburzeniem wręcz słuchałem posła Terleckiego, który pokutując chyba za grzechy taty, nielepszego od Maleszki gagatka, ujadał u Moniki Olejnik na Pacewicza, przypisując „Gazecie”, jakąś wspólnotę z Maleszką. Ta savonarolka z Krakowa w rozmowie z Ewą Milewicz też z zatrutą słodyczą wypominała „Gazecie”, że zamiast „przywrócenia Maleszki społeczeństwu”… dała mu zarabiać na życie. Prawie się popłakała z żalu, że w Krakowie jej nie podają ręki, bo mówią, że czuć od niej stosem. Ja jej nie znam, kiedyś coś jej czytałem, ale kiedy ją słuchałem, to też czułem dym. 

Dwa wały Wielkiego Lecha!

środa, 18 czerwca 2008

LICZNIK PREZYDENCKI:
Do końca kadencji “Prezydenta Swojego Brata”
zostało 857 dni.

Trwa wojna o Wałesę sprowokowana książką Cenckiewicza i Gontarczyka. To są historycy o bardzo wyrazistej postawie politycznej, ludzi PiS-opodobni, i to nie pozostaje bez wpływu na sposób w jaki widzą i opisują wydarzenia historyczne. Już w artykule  opublikowanym przez „Rzeczpospolitą”, to polityczne zniekształeczne widać. Piszą, że Macierewicz dostarczył spisy agentów do sejmu i tego samego dnia rząd Olszewskiego został obalony. Świadomie, lub nieświadomie robią ścisły związek jednego z drugim. Otóż los rządu Olszewskiego nie został przesądzony 4 czerwca 1992, lecz dwa dni wcześniej, 2 czerwca i to nie w sejmie, lecz w restauracji Lers, która istniała wtedy koło Arsenału. Tam został zawarty kontrakt między Unią Demokratyczną, a PSL, że jeśli PSL zagłosuje za wnioskiem Unii o dymisję rządu złożonym zanim jeszcze Korwin – Mikke wyskoczył z agentami, a zadecowanym na dwa tygodnie bodajże przed tym przez władze UD, jeśli więc PSL zagłosuje za tym wnioskiem, to UD poprze kandydaturę Pawlaka na premiera. I cokolwiek wydarzyłoby się tego 4 czerwca rząd i tak by upadł. Zgłosiła zaś Unia wniosek o dymisję rządu, bo był to rząd fatalny, rząd nieudaczników i narwańców, a ponadto wniosek o dymisję zamierzał zgłosić SLD i Unia nie chciała być postawiona w sytuacji zmuszającej do poparcia postkomunistów. Mechanika upadku rządu Olszewskiego jest więc o wiele bardziej złożona niż to pokazuje kłamliwy filmik „Nocna zmiana” na której niczego istotnego już nie postanowiono, bo wszystko co istotne zrobiono wcześniej. Ten mit obalenia w skutek teczek Macierewicza powtarzają Cenckiewicz i Gontarczyk. (więcej…)

Aborcja to nie lewatywa!

sobota, 14 czerwca 2008

Szanowni Państwo,
wrociłem ze wsi i przeczytałem Wasze głosy pod poprzednim wpisem o moim tekście w “Gazecie Wyborczej” na temat owej 14-latki w ciąży. Sprawa jest bardzo ważna postanowiłem więc nie tyle odnieść się do nich ile rozwinąć niektóre wątki mojego myślenia i czucia w tej sprawie w postaci odrębnego wpisu. Bardzo głęboko się z krytykami mojej wypowiedzi nie zgadzam. Myślę identycznie, jak Leszek.Sopot. (więcej…)

O tym i owym

poniedziałek, 9 czerwca 2008

LICZNIK PREZYDENCKI:
Do końca kadencji “Prezydenta Swojego Brata”
zostało 866 dni.

Nie oglądałem meczu Polska Niemcy, bo takie pojedynki narodów, w których jestem po jednej stronie budzą we mnie tylko nerwy. Wolę posłuchać o zwycięstwie naszych następnego dnia i o porażce także.  Muszę powiedzieć, że z odrazą przyjąłem ten wyraźnie nasilony w stosunku do przeszłości polski szowinizm, choćby był nawet  w wykonaniu szpringerowskiej gazety. Wydaje mi się, że jest tu jakiś pasudny posiew chwasta pod nazwą IV RP, który wirusy tego szowinizmu ożywił. Oczywiście nie mam zamiaru głaskać Niemców, którzy też mają swoich dzikich, czasami bardziej dzikich niż nasi. Podobno wykrzykiwali w Austrii hasło „Niemcy brońcie się nie kupujcie niczego u Polaków”. To hasło jest przeróbką przedwojennego hitlerowskiego skierowanego przeciwko Żydom. Zresztą nas też tam ustawili w jednym rzędzie z narodem wybranym. Muszę powiedzieć, że to iż niemieckim posthitlerowcom przyszło do głowy to hasło o niekupowaniu u Polaka jest ciekawym skojarzeniem i tu akurat dla nas doskonałym. Widać zaczyna być już tyle polskiego pożądanego przez Niemców, że „dzicy” o tym krzyczą, a pewno wielu Niemców dostrzega. I to jest prawdziwe „Polska gola”! (więcej…)

Komorowski? Czemu nie?

piątek, 6 czerwca 2008

LICZNIK PREZYDENCKI:
Do końca kadencji “Prezydenta Swojego Brata”
zostało 869 dni.

Bronisław Komorowski powiedział w radio RMF FM następujące zdanie w odpowiedzi na zapytanie dziennikarza: “Dziś prezydenckich planów nie mam. Ale jak Tusk powie “nie”, a partia powie: Komorowski, to nie odmówię”. Od razu posypało się wiele komentarzy i spekulacji. Pozwolę sobie więc i ja pospekulować. Słowa Komorowskiego wskazują, że w kierownictwie Platformy, włącznie z osobą premiera, nie ma zdecydowania, że Tusk będzie kandydatem na prezydenta w roku 2010. Gdyby takie zdecydowanie było, to marszałek, jako polityk doświadczony i lojalny wobec tych z którymi gra w drużynie, w odpowiedzi na pytanie powiedziałby co najmniej, że nie zamierza kanadydować. (więcej…)