Jestem z Układu


Nie ma lepszej ekipy na kryzys.

LICZNIK PREZYDENCKI
Do końca kadencji “Prezydenta Swojego Brata”
zostało 633 dni (mniej niż dwa lata).

Obecny kryzys to skutek sztucznie wykreowanego bogactwa, czyli takiej sytuacji w której ludzie zaczynają się czuć bardziej bogatymi, niż są na prawdę. Jeśli komuś się mówi, że mając nędzne dochody i niepewną pozycję zawodową może sobie kupić dom, to marne dochody i pozycja przez to samo urastają w jego oczach. Jeśli ktoś ma oszczędności na giełdzie lub w funduszach giełdowych i notowania śmigają w górę to wydaje mu się, że bogacieje z dnia na dzień. Takie zjawisko na gigantyczną skalę zachodziło w Stanach Zjednoczonych, w wiodącej gospodarce świata i pociagało za sobą podobne narastanie wyimaginowanego bogactwa we wszystkich innych krajach, z różnym nasileniem. W ślad za tym wirtualnym bogactwem podążało tworzenie nadmiernego, sztucznego popytu. Tym razem także na dobra i usługi ze sfery gospodarki realnej. Bo gdy ktoś patrząc, jak mu rośnie wartość portfela uważał, że może zmieniać samochód na lepszy co dwa, a nie trzy lata, albo budować bardziej luksusowy dom, albo spędzać więcej czasu w ciepłych krajach to tworzył popyt na dobra realne. Dzieki temu wzrost gospodarczy przyspieszał, zatrudnienie i płace wzrastały, było coraz optymistyczniej. Im jednak odczuwalne bogactwo było większe tym bardziej dla niektórych zaczynało być podejrzane. I w pewnym momencie, o którym nigdy nie da się powiedzieć z góry gdzie jest, ale jest, gigantyczna światowa fikcja ekonomiczna przetoczyła się przez szczyt i runęła w dół wraz z wszystkimi rynkami finansowymi.

Obecny kryzys to ciernista droga powrotu gospodarki światowej do realu, do miejsca w którym poczucie bogactwa odpowiada mniej więcej temu co rzeczywiście się ma i do popytu odpowiadającemu mniej więcej temu, jak się rzeczywiście jest bogatym. Ale niestety będzie trudniej, bo nie ma ludzkiej mocy, by gospodarkę zatrzymać w tym punkcie prawdy. Procesy ekonomiczne cechują się dużym bezwładem, bo gospodarka światowa to kolos i on spadając przeleci ten punkt, spadnie niżej i dopiero potem się zatrzyma i ruszy w górę.  Ale powrotu do tej niedawnej słodkiej fikcji długo nie będzie.

Kryzys odnowił spór między monetarystami i keynesistami, między tymi co twierdzą, iż gospodarka najszybciej wyjdzie z kryzysu, jeżeli nie będzie się szastać pieniądzem i wydatkami publicznymi, a tymi, którzy uważają akurat na odwrót. Moim zdaniem prawda jest między tymi skrajnościami i ona wygląda inaczej dla każego kraju, bo echo światowego kryzysu w każdym kraju jest nieco inne. Dlatego krzyczenie, że jakieś kraje coś zrobiły a my nie, jest pustosłowiem, gdy nie towarzyszy temu dobre, konkretne rozeznanie sytuacji. Otóż jestem pewien, że politycy, a także duża część komentatorów i pewno niektórzy profesorowie ekonomii naciskając rząd, by „przyśpieszał” niewiele rozumieją z tego jak się ma sytuacja u nas. Przyśpieszanie to nie cnota, czasem jest nią czekanie.

Rząd musi mieć koncepcję przeciwdziałania kryzysowi. Ale nikt go nie zatrzyma i nawet nie należy tego robić za każdą cenę, bo może być większa od kosztu kryzysu, tylko trochę odroczona w czasie. Kryzys musi się wyszumieć i trzeba tylko kontrolować, by nie szumiał za bardzo. Moim zdaniem zręby takiej rozsądnej koncepcji zarządzania kryzysem rząd i NBP mają i stopniowo ją uruchamiają. Stabilizacja depozytów, instrumenty wsparcia dla instytucji finansowych, pobudzanie kredytu przez gwarancje publiczne, dokapitalizowanie BGK, fundusz solidarności dla wsparcia ludzi w trudnej sytuacji, obniżanie stóp poropcentowych, czy zapowiadane zmniejszanie rezerw obowiązkowych banków, to są posunięcia właściwe, rozsądne.

Gotów jestem przyznać rację krytykom, że rząd w trosce, by nie pobudzać paniki za bardzo uspokajał, że nie będzie tak źle, ale to nie znaczy, że nic nie robił. Rzeczywiście gospodarka polska dostała kryzysowym rykoszetem słabiej niż wiele innych, choć jak, to tego jeszcze nie wiemy. Na razie w statystykach widać spowolnienie, ale to nie koniec zjazdu w dół. Na pewno nie będzie apokalipsy, jaką wróżą chętni zjeść Platformę na surowo, z lewa i prawa. To marzenie się nie spełni, jeźdźcy nie przyjadą. Być może rząd popełnił też błąd tworząc budżet zbyt optymistyczny i teraz pod ogniem platformożerców zmuszony jest do drastycznych redukcji wydatków. Ale generalna linia postępowania się broni. Nie trzymać portfelika zasznurowanego, ale bardzo uważać, na to ile z niego wypływa. I jeszcze jedno, mądrość ludu głosi, że często lepsze jest wrogiem dobrego. Otóż nie ma dziś na widoku lepszej ekipy dla przeprowadzenia Polski przez ten trudny czas, jak obecna koalicja i  rząd. Nie ma merytorycznie, bo recepty PiS są wątpliwe, a lewica, jako realna siła polityczna nie istnieje. Obecna koalicja, cokolwiek by o niej myśleć, to oczywiście ludzie omylni, ale nie ma w niej polityków rąbniętych na jakimś tle, tylko osoby normalne, trzeźwe, sporo rozumiejący, otoczoni dobrymi ekspertami i cieszący się zaufaniem w Unii Europejskiej, co też jest ważne. Całkiem niezła osada na przewiezienie nas przez tę wzburzoną rzeczkę kryzysu. Potem można im ewentualnie podziękować, jak kiedyś Anglicy Churchillowi, a rodacy Mazowieckiemu.       

127 komentarzy to “Nie ma lepszej ekipy na kryzys.”

  1. kranadha napisał(a):

    Szanowni bbardzo kulturalni bloghowicze – czy przeprosiliscie Panow Kaczynskich za wasze wyzwiska ” Kaczorow „? To dopiero chamstwo!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

  2. Dyplomata Przyuczony napisał(a):

    Jasiu, to wpuscil cie dzisiaj na swoje pastwisko braciak cioteczny? Czy tez tylko ci sie udalo bo on spi a ty hasasz po preriach na bezdurno?
    .
    Kranadho, ty wciaz cierpisz za braci mniejszych, prawda? A oni nic nie cierpia! Oni nawet sami siebie kaczorami dumnie nazywaja. To moze im trzeba poradzic, zeby sami siebie przeprosili za wyzwiska, nie sadzisz?
    .
    Niepojete jak czlowieka emigracja w maliny urojeniowe wpuscic potrafi . Czy gdybys w Kaliszu pozostal to tez nic, tylko czci i godnosci tych kaczek dziwaczek bys bronil? Za kazdym razem jak ich ktos by tak pieszczotliwie nazywal? Bo nikt tego w kraju nie czyni.
    .
    Odpusc sobie, kracus. Wstydu polonusom winnipegskim oszczedz.

  3. Patrycja_Zab napisał(a):

    Wiesz, Zofio, ten twoj angielski to tak jakos, no jakby ci powiedziec. Odpusc ty moze odpowiadanie po angielsku wesolkom na polskim blogu. Szczegolnie Yesli Ktos Wariata (YKW) wariata z siebie (i z ciebie i z nas) robi.
    .
    Bo tak jak juz kiedys jedna z pan dyzurnych, naszych tu wspoltowarzyszek, doradzala ci zdaje sie: nie ma obowiazku odpowiadania na wszystkie bzdury wypisywane dzieki goscinnosci naszego Gospodarza. Szczegolnie jesli ktos jaja jezykowe sadzi.

  4. Patrycja_Zab napisał(a):

    Bylabym zapomniala. Otoz chce zapodac wszem i wobec, ze nie naleze do zadnej z trzech grup inteligentow wymienionych wyjasniajaco przez mojego idola {W.Kuczyński Says: styczeń 31st, 2009 at 3:11 po południu „Torlin, Zofia ma rację on przeprosił inteligentów “prawdziwie etosowych”. Z czego wynika, że w nomenklaturze PiS są : a)inteligenci prawdziwie etosowi (przeproszeni); b) inteligenci nieprawdziwie etosowi (nie przeproszeni); oraz inteligenci nieetosowi (też nie przeproszeni. O tym, kto nalezy do każdej grupy decyduje Jarosław Kaczyński.”)}.
    .
    Nie nalezac do zadnej z grup wcale nie czuje sie ani przeproszona ani nieprzeproszona. Co by mi zreszta dyndalo gdyby czym mialo (EDD, dawaj czuja!), tylko ze tyle mi dajecie do myslenia, kochani!
    .
    Bo skad wy np. wszyscy wiecie, ze te przeprosiny was niby dotycza lub nie dotycza? Przeciez sam p. Kuczynski powiada, ze o grupach decyduje tylko Kaczynski. (Jedna literka roznicy w nazwiskach a tyle znaczy!) A jesli to ptaszysko za owieczke sie przebralo to czy mozna mu w czymkolwiek wierzyc? On np. w tym swoim zaslinionym falszowaniu rzeczywistosci moglby do jednego worka wrzucic Gospodarza (ethos), Mawara i uchachanego i razem ich przeprosic. I jak ta trojka wtedy sie poczuje? Jak jakie zaplute karly zapewne. Zeby nie powiedziec reakcji.
    .
    Wydaje mi sie, ze jedynym wyjsciem z tej pulapki przeprosinowej jest oglosic upadlosc intelektualna. Na szczescie ja tego czynic nie musze. P. Palikot, jako cham z Bilgoraja o niskim poziomie, no dobrze, testostoronu, ale to na jedno wychodzi, tez nie musi. Ale cala reszta na naszym blogowisku, na zywo dotknieta tymi nieszczesnymi przeprosinami, powinna jak najszybciej upadloscia sie ratowac. I wyciagac na wierzch swoje inne niz inteligenckie pochodzenie. Jesli oczywiscie tego nie widac, slychac lub czuc.
    .
    Gdyby byly w tym temacie trudnosci to moze warto Darwinem sie podeprzec? Mozna z kaczek inteligentow na prawie wyksztalcic. Z pawianow – nigdy.
    .

  5. Indoor napisał(a):

    Patrycjo_Zab! Ja się na przykład nie czuję dotknięty, ani nigdy nie czułem się dotknięty, niezależnie od twoich rozważań. Po prostu mnie byle kto obrazić nie może.

  6. Stan napisał(a):

    Brak Joasi na blogu może świadczyć, że gasi pożary w swojej nowej
    ojczyźnie lub schowała się na dłuższy czas w głęboki cień.

  7. Patrycja_Zab napisał(a):

    Ales mnie zazyl Indoor. Bo ja, tak za blogiem, o przepraszaniu tylko. A tam przeciez musialo byc najpierw jakies dotkniecie, za ktore car, bog i wojenskij naczalnik przepraszal raptem wybrancow narodu. Czyli intelygiencje. Czynil to w przeddzien ogloszenia odnowy partii i wogole pierestrojki glasnostia podpartej. Tych poczynan nie da sie dokonac bez wybrancow narodu. Wiec poprzez przeprosiny do pojednania z elytamy pierestrojka gna. A te podobno byly dotkniete. Wiem teraz, ze ty dotkniety zes wogole nie byl. Ja tez nie. Moze dlatego, ze nie jestem zadna wybranka narodu, o ile mi wiadomo. Nie wiem, co toba powoduje.
    .
    Przyznaje sie wiec Indoor, ze w ogole ulecialy mi z radaru i wyksztalciuchy i mohery i wogole wszyscy populisci razem wzieci. Jak oni sie wpisuja w plan odnowy p. Przewodniczacego to nie bede probowala dochodzic bo to nie na moja glowe. Jesli nie czuli sie, jak ty czy ja, dotknieci czymkolwiek, to nie beda podzielac grupowych rozterek Gospodarza. Ale co bedzie, jesli znajda sie tam, nie daj Bog, inteligenci ethosowi? Maja te przeprosiny przyjac czy odrzucic je bez pardonu? Bo do nich przeciez zostaly wystosowane, czy oni tego chcieli czy nie. Czyli musieli najpierw zostac czyms dotknieci, byc moze bez ich wiedzy. Ot i zagwozdka.
    .
    Dopowiem ci jednak do konca, Indoor. Bo moze to tez umyka z radaru. Ja takiej bzdury jak te przeprosiny w przemowieniu szefa partii politycznej nigdy nie uslyszalam jeszcze z zadnego kraju. Z tego to powodu po prostu zglupialam. I stad ten moj bzdurny post.

  8. Indoor napisał(a):

    Patrycjo_Zab! To nie jest takie proste, bo przeprosiny się należą Narodowi za całokształt i to nie tylko od PiS ale od całej klasy politycznej. Jak rzeczywiście dojdzie do wcześniejszych wyborów, to czarno na białym będzie widać, że całe to towarzystwo które z bliżej mi nieznanych powodów nawiązuje do tradycji wielkiego ruchu społecznego jakim była Solidarność (a w przypadku niektórych działaczy wprost można mówić o winie, że zbiorowy wysiłek kilku milionów członków S. z 1980-81 poszło na marne) jest warte tyle g. ile sumarycznie waży. Pomysł na rządzenie jest bowiem prosty: mianować kilka(set) kolesi na stanowiska w firmach na które skarb państwa ma wpływ, stracić władzę i wypłacać horrendalne odprawy.
    W międzyczasie usadowić w kluczowych miejscach administracji kilka swoich ludzi na przyszłość, ustawić kilka przetargów na teraz i wyczyścić archiwa służb z papierów, które mogą się okazać obciążające. Tona przeszłość. Koniec. Jak na myśl polityczna jest to dosyć ubogie.

    Naród powinien był poczuć się obrażony podczas rządów Jarosława Kaczyńskiego przynajmniej dwa razy.
    Raz kiedy Edgara mianowano wicepremierem. To był potwarz. Drugi raz gdy młody wiceminister gospodarki Paweł Poncyliusz, Ulubieniec Partii, zaproponował rozwiązanie spraw emerytur górników za pomocą zastrzyków z Pavulonu (dla nie obeznanych jest to nazwa handlowa popularnego leku wykorzystywanego w USA do wykonania wyroków śmierci) . Ale cóż (jak mawia Aga) w Polsce media decydują o tym co jest obraźliwe a co obraźliwe nie jest.

    Obcięcie budżetu o 17 mld. złotych to zmiana budżetu. Budżet uchwala Sejm i rząd ma obowiązek go wykonać. Jest z tego rozliczany. Czy Donald Tusk zdaje sobie z tego sprawę?
    To jest rezygnacja z kilku projektów wybranych wedle znanych tylko rządowi kryteriów, co w efekcie powoduje mniej zamówień do firm i zwiększenie bezrobocia. Prawdopodobnie rząd w ogóle nie zdaje sobie sprawy na czym ten „kryzys” polega. „Kryzys” piszę w cudzysłowie bo to jak na razie żaden kryzys. To czystej wody przewalanka. Kryzys to dopiero będzie. I obcięcie budżetu o 17 mld. będzie jedną z przyczyn.

  9. jasnaanielka napisał(a):

    Tak sobie cichutko, w środku głowy myślałam, że Mawar dobrze by zrobił, gdyby pozostawił w spokoju kogoś tak banalnego, jak ja, czy Zofia i zabrał się za odkrywanie nowych, niebanalnych osobowości, jak np. Patrycja Ząb, albo Ewa dwojga imion Joanna.
    No i pierwsza już się zjawiła i to w swej najlepszej formie, druga też pewnie za niedługo wpadnie.
    Prorok jaki, czy co ;)
    Mawar wstawaj! Czekają cię wielkie czyny!

  10. Zofia napisał(a):

    Patrycjo Ząb,
    pijesz od samiuśkiego rańca, czy to pozostałości po nocnej balandze, bo bredzisz niemiłosiernie.
    My sobie kpiny z przeprosin prezesa PiS inteligencji „prawdziwej i etosowej” robimy, a Ty tak na serio to traktujesz…
    Nie widzisz, że prezes PiS ponad te poziomy wyrasta i wprowadza nowe dogmaty do psychologii i socjologii.
    Te nauki, jak wiesz zapewne, zajmują się inteligencją. Jedna inteligencją jako stanem ludzkiego umysłu, druga – jako zjawiskiem społecznym.
    Myślę, ze niebawem prezes PiS ogłosi – jestem samym dobrem i prawdą. Albo bardziej patriotycznie i po staropolsku – jam sam dobro i prawda Rodacy.
    A my ogłosimy zrzutkę na najmodniejszy kaftan bezpieczeństwa i gustowna i izolatkę w klinice psychiatrycznej.
    Proponuje przyglądnąć się niektórym doktrynom programowym, zawartym zwłaszcza w polityce zagranicznej proponowanej przez PiS.
    Prezes wykreował nowego (starego) wroga a są nimi tym razem Niemcy, które chcą zniszczyć Polskę gazociągiem na dnie Bałtyku, jakimiś muzeami z czasów wojny, odebranym mieniem i tym podobnym orężem.

  11. Jambrusky napisał(a):

    Patrycjo, ty masz w sobie coś! Ja bym tego lepiej nie ujął. Bzdurne przeprosiny, bzdurny post.

    Ja tu musze dodac: a Gospodarz wielkoduszny. Pozwala na bezprzedmiotowe rozwazania nad infantylnym przemowieniem urodzonego beztalencia i nieudacznika. A jakbys te laskawosc naszego dobrodzieja opisala, Patrycjo? Moze by tak dwoma slowami: biedny narod.

  12. jasnaanielka napisał(a):

    A swoją drogą… co to za blog i Gospodarz jego, że zlatują się tu, jak do miodu TAKIE pszczoły!!!

  13. jasnaanielka napisał(a):

    http://palikot.blog.onet......index.html
    To powinna być lektura obowiązkowa.
    Palikot w swej najlepszej formie – reportaż z obrad i podsumowanie tychże obrad. Dwa w jednym, podane dowcipnie i ze znawstwem.
    Niebanalne :D :D :D

  14. Zofia napisał(a):

    Indoor,
    chyba wiesz, że z budżetem jest tak, że krawiec kraje ilu mu materii staje. jak ma rząd budżet przez parlament okrojony o te 17 mln zł, to musi zobaczyć na ile musi zacisnąć pasa by się wydatki zmieściły w granicy kasy jaka ma w portfelu.
    Polska jest ciągle państwem na dorobku a rząd nie ma zasobów i zaskórniaków. Do bogactwa nie dochodzi się wciągu roku czy 5 lat, ale mozolna praca, wyrzeczeniami przez wiele lat, nieco wyżej Torlin o tym wspominał, przytaczając Maxa Webera.
    Przypominam ponownie ku Twojej uwadze:
    Prawdziwy duch kapitalizmu cechuje:
    – dążenie do nieustannego powiększania kapitału,
    – redukcja wydatków na własne potrzeby,
    – ascetyczny styl życia,
    – obowiązujące zasady w firmie: rzetelność, pracowitość, dotrzymywanie zobowiązań, uczciwość.
    Niby to takie proste, a jak trudne do realizacji w naszym kraju, gdy na jakim bądź wyższym stanowisku, czy to posła, członka rządu, prezesa, przewodniczącego czegoś tam itp – nasz rodak chce mieć od razu 'wypasionego” BMW albo mercedesa, willę jak telewizyjny Carrington, wyposażenie domu z bajerami, i basen z fontanną w ogródku.
    Karmieni telewizyjna tandeta filmową o bogactwach ludzi w USA (bo tego chłamu jest najwięcej) ludziska budują sobie obraz życiowego luksusu i standardy do jakich dążą.
    U nas ciągle jest prymat „mieć” nad „być”.
    U nas nie mówi się w gronie towarzyskim – wydałem książkę i ma doskonale recenzje, miałem ciekawy wykład tu czy tam, zaproszono mnie na kongres, gdzie będę prowadził seminarium, itp.
    U nas mówi się na książce zarobiłem tyle…, za wykład dostałem tyle, że kupiłem sobie…, mam nowy samochód za…., żona kupiła kuchenkę z kilkanastoma programami za …zł, pojechaliśmy na urlop na Bali, kosztowało nas to …..

  15. Zofia napisał(a):

    Indoor,
    sorry 17 mld a nie 17 mln.

  16. Piotruś napisał(a):

    Zofio (10:46) nie zgadzam się z tobą zupełnie.
    Prawdziwego ducha kpitalizmu cechuje przede wszystkim bezgraniczna pazerność. Bez niej nie ma kapitalizmu. Żródłem jej owszem – jest zapobiegliwość w gromadzeniu zapasów, ale wszelkie nadwyżki to juz hulaj dusza Boga nie ma. Reszta o czym piszesz to już pobożne życzenia (majaki dla ubogich) protestanckich teologów majace niewiele wspólnego z rzeczywistością.
    Za granicą nie raz słyszałem „jadę do dentysty w Polsce bo mnie to kosztuje…” – sknerstwo, myślę też jest jedną z cech uniwersalnych kapitalizmu.
    Wyróżnikiem cechującym Polaków jest rozróżnianie pracy „dla siebie” i „na sprzedaż”. Podobno wyroby piekarza lub rzeźnika „dla siebie” to cos lepszego innego niż towar rzucony „na sklep”. W naszym plebejskim społeczeństwie przekłada się to na rożróżnianie „prawa dla korporacji” i „przepisów dla tłumu”, bądź wreszcie przystanku kolejowego dla „swoich” i beznadziei dla „reszty”.

  17. Zofia napisał(a):

    Piotruś,
    mam inne doświadczenia.
    Jest wiele zakładów, np. w rzemiośle czy małych i średnich firmach niemieckich, w których byłam, gdzie ów duch etyki protestanckiej i protestancki etos pracy jest kultywowany na co dzień, no może bez tego ascetycznego życia właścicieli, choć nie panoszą się ze zbytkiem.
    Byłam też we Flensburgu (w maju 1992 r.) w firmie największego sex-biznesu w Europie (akcesoria – a nie usługi), nieżyjącej już milionerki Beaty Uhse – Beate Uhse International.
    Kobieta jeździła standardowym mercem, chociaż po mnie przysłała na lotnisko w Goleniowie (pod Szczecinem) nowoczesnego cheyenne’a 9 osobowego, bo udawałam się do jej królestwa z kilkuosobową ekipą – fotoreporterem, tłumaczem i kolegą Gadzinowskim z NIE.
    Widziałam firmę od wewnątrz, jej biura, magazyny, zakłady produkcyjne, stołówki dla pracowników, gdzie szefowa jadała wspólne z załogą posiłki, wyposażenie biur, jak i gabinetu Beaty Ushe. itp.
    Mam nieco inne zapewne doświadczenia niż Ty Piotrusiu.
    Kiedy byłam kilka lat temu na spotkaniu Fundacji Initiative – w Lipsku, organizowane przez kościoły ewangelickie w Polsce i Niemczech, przyglądałam się małym i średnim firmom, w których, dzięki kościelnej Fundacji Initiative Polacy odbywali praktyki zawodowe. Te same wrażenia co w firmie Beate Uhse.
    To samo mogę powiedzieć w firmach szwedzkich, jakie miałam przyjemność wizytować.
    Nie zauważyłam tej „bezgranicznej pazerności” o której wspominasz.Chociaż nie było żadnej rozrzutności.
    Byłam traktowana jak ktoś z ich grona, a nie specjalny gość. Siadałam do stołu z pracownikami i ich szefem, jeździłam tym samym środkiem lokomocji, co pracownicy i ich szef.
    Nie było tego polskiego – zastaw się a postaw.
    Oczywiście, że Niemcy są oszczędni (dla nas to sknerstwo) i jak w Polsce jest coś tańszego, a dobrej jakości, to z tego korzystają.
    Ja robię to samo, kupując zimowe futerko w Berlinie na posezonowej wyprzedaży, bo było lepszej jakości niż kraju i relatywnie tańsze.
    Także nie lubię wydawać pieniędzy bez sensu, chociaż nie są one dla mnie bożkiem, lecz środkiem, który pozwala mi na godne, ale nie w przepychu życie.

  18. Zofia napisał(a):

    Janusz Palikot przeszedł sam siebie, i zamieszczone przez niego w blogi „przemówienie” prezesa PiS – jest majstersztykiem:
    http://palikot.blog.onet......index.html
    Ciekawe, ilu ludzi wyłapie z tej inteligentnej ironii wszelkie niuanse?…
    W każdym razie Palikot „ugotował” finałowe wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego na krakowskim kongresie w sposób mistrzowski.
    Dawno się tak serdecznie nie uśmiałam.
    Dzięki stokrotne Panie Januszu!!!

  19. Indoor napisał(a):

    Trochę czuję się jak ten Pigmej, którego Zofia usiłuje nauczyć korespondencyjnie jak trzeba być małym.
    Jak już uprzednio napisałem ja jestem kalwinistą i to z dziada pradziada. Matka jest katoliczką i jak to w mieszanych małżeństwach na Węgrzech bywa, synowie przyjmują religię ojca, córki – matki. Więc moja siostra jest katoliczka. Jakoś tak wyszło że ja na stale zamieszkałem w katolickiej Polsce, zaś siostra w Szwajcarii Kalwina. Ale to nawiasem, chociaż chciałem zwrócić Ci uwagę na fakt, że tam gdzie moja rodzina pochodzi, to jest taka duża wyspa na Dunaju sięgająca od Bratysławy do Komarom, wszyscy mieszkańcy są kalwinistami. O tyle jest to istotne, że w kapitalizmie opisanym przez Maxa Webera nie tylko producenci, ale również KONSUMENCI są kalwinistami.
    Inwestycja na kredyt grzechem nie jest. Konsumpcja jak najbardziej.
    Stary Henry Ford II codziennie jadał hamburgera na obiad w zakładowej stołówce (za Lee Iacocca) za to niejaki Kozlowski na urodziny dla swojej zony urządził za kilka milionów dolarów (na koszt firmy zresztą – zaksięgowane jako wyjazdowe WGA). Różnica między Fordem a Kozlowski polega oczywiście na tym, że Ford do swojego majątku doszedł kosztem pracy kilku pokoleń (niekoniecznie wyrzeczeń. To obowiązywało pierwsze pokolenie. Ten hamburger to była raczej poza. Ale OSTENTACYJNA konsumpcja nie wchodziła w grę). Kozlowski podparty potężnym lewarem wykupił wszystko co produkuje pewne użyteczne drobiazgi dla przemysłu wojskowego. Od takich właśnie Henry Fordów zresztą. Dlatego mamy „kryzys”.
    Z tego co wiem z budżetem jest tak, że Rostowski przestrzelił po stronie przychodów, bomu się wydawało, że Polski żaden kryzys nie dotknie. Mimo iż wiadomo było że dowolny kryzys natychmiast się odbije na gospodarce Polski. Według mnie już ten drobiazg totalnie dyskwalifikuje Rostowskiego jako ministra finansów. („Nie ma lepszej ekipy na kryzys”) więc teraz tnie po stronie wydatków.
    Są tylko 2 ale
    1. wysokość cięć jest taki duży, że wymaga to przynajmniej jakichś pozorowanych uzgodnień co do ZASAD ograniczeń wydatków. I że jest to spójne, przemyślane a nie przypadkowe cięcie.
    2. wydaje mi się, że obecnie najważniejsze jest ochrona miejsc pracy. Czy analizowano cięcia pod tym katem? Kto to miał zrobić? Człowiek, który nie zauważył, że gdy następuje dookoła spowolnienie gospodarek, to Polska, gdzie ulokowano trochę produkcji i trochę centrum centrów logistycznych (ale już z budową dróg nie wychodzi) będzie ponad to wszystko?
    No nie.

  20. Zofia napisał(a):

    Indoor
    minister finansów tylko proponuje budżet, zatwierdza go Sejm. I to parlament jest tym ciałem decydującym, jak budżet wygląda. To tak na marginesie.
    Sprawa kryzysu zmienia się jak w kalejdoskopie i praktycznie czasem z dnia na dzień. Bez danych ekonomicznych ze świata trudno prognozować, a Polska wywiad gospodarczy ma chyba w stanie niemowlęcym i nie wiem czy posiada na czas podane dostatecznie wystarczające dane.
    Rosjanie od początku zeszłego roku sygnalizowali problemy sektora bankowo-finansowego na świecie, choć nikt tego w Polsce na serio nie traktował.
    Plujemy na Rosję, że to państwo KGB, ale poza pluciem moglibyśmy czasem zastanowić się nad tym, co ich wywiad ustalił.
    ***
    Nie wiem, czy Rostworowski „przestrzelił” dochody państwa i potraktował je w optymistycznej wersji, być może, ale kiedy konstruwał projekt budżetu nie wiedział tyle o kryzysie co teraz wie.
    Nie można go za to zbytnio winić, nie on monitoruje akurat wszelkie poczynania USA. I nie jest od tego.
    Jest MSZ, służby wywiadowcze, to ich zadanie wiedzieć, co w trawie piszczy.
    Gdyby dobrze współpracowały z Rosjanami – miały by wcześniej serwis ze stanu struktur bankowych i finansowych w USA, przecież CIA nie powie, że w ich kraju coś się rypnęło i sypie, na dodatek tak, że da w tyłek globalnej gospodarce. U nas obserwuje się co najwyżej giełdy.
    Polacy w swej wielkiej miłości do USA z trudem przyjmują, że w ich ukochanym partnerze politycznym popełnia się szwindle w niebotycznej skali, za co nasza polska gospodarka może ucierpieć.

  21. kranadha napisał(a):

    Dyplomato przyuczony. Dzieki za uwagi. Choc Ty tylko przyuczony.

  22. maciek.g napisał(a):

    Krytykować jest łatwo, ale krytykować obiektywnie planowanie budżetu w oparciu o możliwie kompletna informacje bardzo trudno , bo zwykle do takiej informacji przeciętny obywatel nie ma dostępu. Wiadomo, że opracowanie budżetu to długa i żmudna robota i jak sądzę prace nad budżetem ma 2009 rozpoczęto znacznie wcześniej niż ktokolwiek wiedział o kryzysie. Zofia ma rację, że dobry wywiad gospodarczy pozwoliłby wcześniej zareagować na niekorzystne zmiany.
    Ja bym wstrzymał się z tymi gromami na Rostowskiego i jego ekipę. Tam tez są terminy z których trzeba się wywiązywać / może woleli dać do głosowania budżet o którym było wiadomo, ze jest nieprzystający do rzeczywistości i zająć się jego poprawianiem, niż zacząć poprawiać i nie zdążyć na termin/
    Inną sprawą jest, że nie pora teraz zmieniać ekipę ministerstwa finansów, bo tym to dopiero można by zrobić kryzys w Polsce.
    PO nie ma na razie lepszych ludzi od finansów, a więc nie wiem na kogo można wymienić .
    PiS jak przeszłość pokazała do finansów nie miał praktycznie nikogo / Mech???, może Bugaj??? , przecież to kpiny/. a SLD politycznie się nie liczy.
    W czasie kryzysu nie ma wg mnie lepszego działania jak rozsądne oszczędzanie, a na razie nie widzę, żeby propozycje oszczędności były nie trafione.

  23. uchachany napisał(a):

    maciek.g
    „Inną sprawą jest, że nie pora teraz zmieniać ekipę ministerstwa finansów, bo tym to dopiero można by zrobić kryzys w Polsce.”
    .
    Ależ skąd: wymienić Rostowskiego na Balcerowicza…
    Tylko Balcerowicz da sobie radę z kryzysem, że ho, ho :-)…

  24. Indoor napisał(a):

    maciek.g!
    Jak nie mają lepszych ludzi, to niech się podadzą do dymisji. Proste? Za niewykonanie budżetu Trybunał Stanu dla magistrów Tuska i Rostowskiego.
    NA przyszłość zaś wpisać do konstytucji, że zabrania się Balcerowiczowi jak też jego Uczniom zbliżać się do Ministerstwa Finansów na odległość mniejszą min 2 mile morskie.

  25. Bars napisał(a):

    Indoor,
    jestem tego samego zdania. Moje poglądy nie pozwalają mi obojętnie patrzeć na to co się już działo i co się może lada chwila powtórzyć. Już raz lub dwa pisałam na tym blogu o tym, że ekipa Balcerowicza przeprowadzając reformę, dzięki złemu oszacowaniu istniejącego stanu rzeczy, przesadziła ze schładzaniem gospodarki. Schłodzono ją sporo ponad potrzeby doprowadzając w pewnym momencie prawie do jej paraliżu. Straciliśmy dzięki temu minimum 1,5 do 2 lat i osiągnęliśmy tak wysoki jak wówczes poziom bezrobocia. Krótko mówiąc, koszty gospodarcze, a przede wszystkim społeczne tej reformy mogły być dużo mniejsze. To nie moja opinia. To, jeszcze raz powtarzam, opinia jednego z bliskich współpracowników pana ministra, którego gryzie sumienie (w czym nie jest pośród członków ówczesnej ekipy pana B. osamotniony), wyrażona podczas „rodzinnego spędu” i podana wyłącznie do wiadomości bliskich. To człowiek kariery mający przed sobą jeszcze co najmniej 20 lat pracy w międzynarodowym biznesie, (choć ostatnio wszystko wskazuje na to, że zbrzydzony już osiągniętym doświadczeniem, zweksluje ku karierze naukowej), który za skarby świata swojej opinii nie wyrazi głośno, bo mogło by mu to zaszkodzić.
    Za każdym razem, gdy o tym napomykałam, Gospodarz odsyłał mnie do swoich pism znajdujących się w załącznikach do blogu i za każdym razem dyskusja zdychała, jako że ja, ekonomiczny laik, nie czułam się na siłach jej podjąć. Raz co prawda zrezygnowałam z postawienia się tylko dlatego, że nie udało mi się skopiować kawałka tekstu z pism gospodarza, a na przepiisywanie nie miałam czasu. Było to w okolicach zeszłorocznych wakacji, a chodziło o wyjątkowo lekcewżące, pogardliwe słowa, które padły z ust Balcerowicza na temat wykluczonych. Trzeba przyznać Gospodarzowi, że w przeciwieństwie do niego, mówi o tych ludziach z wielkim współczuciem. Od tamtej pory postrzegam Balcerowicza jak nadambitnego, pozbawionego empatii robota. Co zrobił dobrze, to zrobił, ale oczekiwałabym z jego strony choć trochę współczucia dla ludzi, którym ani los ani dobry Bóg nie dali szansy. Nie wszyscy przychodzimy na świat obdarzeni inteligencją, talentami, przystosowawczą giętkością i pomyslowością w umiejętnym organizowaniu sobie życia. Co więcej, znakomita większość jest tych cech pozbawiona – czy to powód by nimi gardzić, by zostawić ich samym sobie? To głupawe pieprzenie (przepraszam) o wędce ! Co po wędka pani, która pomaga mi w sprzątaniu (tak naprawdę nie jest mi to potrzebne a la longue, tylko dorywczo przy sprzątaniach-gigantach)? Całe życie przestała przy taśmie, a dziś jej emerytura to jakieś 650 PLN. Co po wędce starym, ale i w sile wieku, ludziom z byłych kujawskich PGR-ów, położonych w szczerym polu i z dala od cywilizacji? Obserwowałam ich i rozmawiałam z nimi przez rok w drugiej połowie lat 90-tych. Byli bezradni jak dzieci. Co po wędce, pytam, ludziom z małych miast? Takiego A., na przykład, które choć powiatowe, składało się z samej stacji i bylo kompletnie pozbawione przemysłu czy też jakichkolwiek zakładów drobnej wytwórczości i w poziomie bezrobocia osiągnęło „chwalebne” 2-gie miejsce w Polsce? Burmistrz A. z pokorą przyznawał, że Urząd miejski pracuje na pirackim oprogramowaniu, bo na legalne ich nie stać, a komendant miejski policji, któremu zwróciłam uwagę na fakt, że tuż pod jego nosem i w biały dzień rozbierają mu zabytkowy budynek przemysłowy, który przetrwał dwie wojny i socjalizm i który świetnie się nadaje na mały obiekt dla biznesu lub do przeróbki na lofty, spokojnie stwierdzał – niech rozbierają, to nie żuleria, to biedni… Jaką Polska miała propozycję dla tych ludzi? Rodaku, „radź se sam” albo zdychaj z glodu?
    Czasem miałabym ochotę usadzić pana Balcerowicza et consortes na ławce pod PGR-owskim czworakiem, pośród tych zrezygnowanych, zapadniętych w sobie 40-to i 50-ciolatków, pozbawionych talentów z racji urodzenia i dla których było za późno, by się uczyć przedsiębiorczości i życia w nowym i groźnym dla nich świecie i niechby sobie posiedział… Oczywiście z kieszenią równie pustą jak u reszty. Edwara też bym tam na chwilę posadziła, choć za nim przepadam :D
    Czytając wywiad z J.Sachsem miałam w pamięci tamten rodzinny obiad – nie widzę powodu, dla którego P. miałby wówczas kłamać.

  26. uchachany napisał(a):

    Bars –
    ostrożnie:
    niemanie zachwytu wobec Balcerowicza jest pierwszym etapem deklasacji i degrengolady.
    Albowiem Balcerowicz zachwyca, gdyż nie może nie zachwycać.
    .
    Co zaś do Twojej uwagi:
    ” … ekipa Balcerowicza przeprowadzając reformę, dzięki złemu oszacowaniu istniejącego stanu rzeczy, przesadziła ze schładzaniem gospodarki. Schłodzono ją sporo ponad potrzeby doprowadzając w pewnym momencie prawie do jej paraliżu.”
    to rzeknę, że POWTÓRKA z tej rozrywki jest GWARANTOWANA.
    .
    Wszak Pan Minister osobiście stwierdził, że
    „Nie ma lepszej ekipy na kryzys.”
    MUSI więc to być ekipa przesiąknięta duchem balcerowiczowskim;
    inaczej nie byłaby najlepsza :)

  27. Zdzislaw_1 napisał(a):

    Witam po długiej nieobecności kłopoty-brak internetu i choroba.
    Obie sprawy bardzo dokuczliwe.Dużo doswiadczeń na temat Słuzby zdrowia (tej jeszcze nie reformowanej)
    Pogubiłem się w tematyce blogu długo bedę czytelnikiem ( bo mam nadzieje że internet już OK)
    Ale choroba jeszcze dokucza

    Pozdrawiamz calego serca WSZYSTKICH

Skomentuj