Jestem z Układu


Zapłakany Waldy.

LICZNIK PREZYDENCKI
Do końca kadencji “Prezydenta Swojego Brata”
zostało 583 dni (już poniżej dwu lat).

Słuchałem w czwartek i piątek posłów PO; Chlebowskiego, Waldy – Dzikowskiego i posłankę Katarasińską, którzy uzasadniali platformiany projekt zawieszenia dotacji dla partii politycznych. Wydaje mi się, że spośród różnych możliwości to jest nienajgorszy sposób finansowania partii. Chcę też przypomnieć, że są one niczym nie zastępowalnym, absolutnie niezbędnym elementem demokracji, czyli jedynego ustroju gwarantującego wolność i prawa jednostki. Partie są naszym puklerzem i trzeba o nie dbać, także uważając na wytwarzanie swoistej antypartyjnej mody w debacie publicznej.

Finansowanie z budżetu chyba najlepiej chroni przed sięganiem po pieniądze spod stołu i z kopert, za czym idzie prawie zawsze jakieś zobowiązanie wobec kogoś. Nie jestem więc zwolennikiem projektu Platformy Obywatelskiej, natomiast uważam, że finansowanie z budżetu powinno być ujęte w lepsze niż dotąd ramy w dwu sprawach. Po pierwsze, by ograniczyć wydawanie pieniędzy na polityczną reklamę i po drugie, by stworzyć, jakieś wsparcie dla partii chcących wejść na scenę, żeby nie stawały od początku na straconych pozycjach. Ale w tej debacie o finansowaniu partii wywołanej przez PO nie najważniejsze są kwestie merytoryczne, bo one i tak nie zostaną rozstrzygnięte, bo nie o kwestie merytoryczne, moim zdaniem, chodziło Platformie, kiedy swój projekt zgłaszała.

Było od początku oczywiste, że całkowite zawieszenie finansowania partii, choćby na ograniczony czas nie ma szansy na uchwalenie przez parlament i kierownictwo PO doskonale to wie także od początku. Projekt został zgłoszony nie po to, by wygrać w Sejmie, lecz po to, by wygrać wśród wyborców, a wygrana może być nawet u nich większa, jeżeli w Sejmie się przegra. Wtedy będzie można powiedzieć – popatrzcie myśmy chcieli tych polityków – pasożytów odciąć od publicznej sakiewki, a oni się nie dali. To my reprezentujemy Wasz interes, a oni swój. PO nie od dziś gra na negatywnym stosunku dużej części elektoratu do polityków i do partii i te negatywne uczucia podsyca. Na długą metę to jest niemądre, bo w ten sposób podcina się gałaź na której się siedzi, a jednocześnie wykorzenia się ze świadomości powszechnej fakt – bardzo słabo zakorzeniony – że partie są dobrem, a nie złem, które trzeba tolerować, a może należałoby się ich pozbyć. Powiedzmy na rzecz jednej.

Mnie się postępowanie Platformy w tej sprawie bardzo niepodoba. Widzę w nim po pierwsze przyczynianie się do niszczenia koniecznej społeczeństwu żyjącemu w demokracji świadomości, że demokracja nie jest możliwa bez właściwych jej instytucji, których kluczowym składnikiem są partie polityczne. Wszystkie złe rzeczy, które można im zarzucić i które partiom zarzuca się od zawsze i wszędzie nie zmieniają tego, że bez nich nie ma wolności. I nie należy robić nic, co by ludziom przywodziło do głów, że może być inaczej.  A PO antypartyjną retoryką to robi, choć sama jest partią. Po drugie, jeżeli zgłasza się projekt ustawy wiedząc, od początku, że nie będzie uchwalona, to robimy coś, co jest fałszem, bo wiadomo, że pod retoryką, jest inna prawda. Z irytacją, ale i z rozbawieniem słuchałem wspomnianych na początku parlamentarzystów Platformy, jak to niemal łzy lali nad zgnębionym przez kryzys narodem, który dzień zaczyna od sięgania po ołówek i kartkę papieru, żeby policzyć, czy zwiąże  koniec z końcem do wieczora, a te sejmowe samoluby tuczą się pienięzmi podatników i nie chcą oddać ani złotówki. Szczególnie zapłakany z tego powodu był poseł Waldy Dzikowski, choć z pogodną twarzą.

Jestem wyborcą Platformy, bo spośród wszystkich sił politycznych na scenie uważam ją za najlepszą dziś gwarancję, że Polska nie odwróci się od wyzwań współczesności, nie pomaszeruje do sarmackiego zaścianka, czy na inne pobocze, że demokracja w kraju nie zostanie wyposażona w jakiś przymiotnik; prawdziwa, narodowa, republikańska, chrześcijańska, cudowna, IV RP etc. Tym bardziej złoszczą mnie te działania PO w których, jak na dłoni, widać zasadę „co innego mówię, co innego myślę”. Wierzę, że Platforma chce zlikwidować finansowanie partii z budżetu. Ale zgłosiła to teraz nie po to, żeby to zrobić, lecz po to by zrobić dobre wrażenie na publice. I to jest brzydkie.

458 komentarzy to “Zapłakany Waldy.”

  1. Indoor napisał(a):

    Bars!
    Są to prawdopodobnie artykuły sponsorowane i nie dałbym głowy, czy za całą sprawą nie stoi pojedynczy poseł, który się szykuje do skoku.
    Wcale nie jestem pewien czy nie jest tak, że tak jak winogrona tylko do pewnej szerokości geograficznej nadają się do produkcji wina ze względu na ilość godzin nasłonecznionych – również do produkcji destylatów owocowych musi być odpowiednia ilość godzin. Zauważ, że na Słowacji do pewnej wysokości pija się wino, bardziej na północ -piwo. To samo w Austrii i w Niemczech. Destylaty owocowe wyrabia się na południu Europy głównie w tych granicach gdzie pije wino (czasami robi się to z wytłoczków winogronowych po wyciśnięciu soku przeznaczonego na wino). Powyżej tej granicy popularne są wódki, nalewki, jakieś likiery i podobne.
    W Polsce tradycyjnie winogrono dojrzewa do wysokości Jeleniej Góry, chociaż nie wydaje mi się, żeby wino z tych winogron było rewelacyjne. Destylaty owocowe ze śliwek produkuje się w okolicach Nowego Sącza więc również na południu. I tam jest szansa żeby z tego robić produkt regionalny. Inna sprawa czy będzie duże wzięcie eksportowe, bo tam gdzie się pija te destylaty tam również się na nich zna.
    W Polsce nie ma tej tradycji produkcji z nie nadających się do spożycia owoców o jakim czytałaś w artykule o Słowacji. Trochę ciężko będzie w EU zarejestrować „tradycyjną” mazurską morelówkę lub gdańską śliwowicę. Szczególnie jak będzie robione z kartofli.

  2. Indoor napisał(a):

    „Zima nie odpuszcza, u mnie dzisiaj …śnieżyca i to spora!
    Bluszcze znowu wylądowały w sypialni, nie lubią zimna, takie rozpieszczone zielsko z nich się zrobiło!”

    A ja zupełnie nie mam zdania na ten temat. Ale kompletnie. Nawet nie wiem co napisać.

  3. Edwar D.Dana napisał(a):

    A propos wczoraj i

    „yin i yang” czyli „daj – dzia – dzia – tchu”

    http://www.chors.pl/blox/.....guzik3.jpg

  4. Edwar D.Dana napisał(a):

    Bars i Indoor
    Wykrylem spiskowcow to tacy jak ten:

    http://www.winnica.golesz.pl/

  5. dark side napisał(a):

    Edwar, twoje poczucie humoru przynosi ci chlube :)
    wczoraj stracilam sygnal sieci i zakladam ,ze dzis tez go nie bedzie jak wroce do domu dlatego postaram sie odpowiedziec pokrotce na posty. niestety mam tylko 10 min.
    I duza czesc tego czasu zamierzam wykorzystac na pochwale nalewek domowej roboty :) moja mama robi je ze wszystkiego co rosnie u nas na wsi,. jak to: wisnie, czarna porzeczka, sliwki, morele, maliny i pigwy. W tym roku zrobila tez z kwiatow czarnego bzu (smakuje dziwnie -jak lekarstwo) i z musu truskawkowego.spirytus kupuje gdzies na ukrainie i zawsze zamawia u mnie spory worek kory cynamonowej, imbir w kawałkach i inne przyprawy, ktore kupuję tanio u chinczyka, uzywa tez lisci czarnej porzeczki i jakiegos innegozielska. stoi to potem w duzych slojach na parapecie rzadkiem i maceruje się do zimy. wiosna nie ma juz ani jednego :( uwazam, ze powinna rozpoczac skup owocow i masowa produkcje, a takich osob jest na pewno wiecej wiec jest material na wykreowanie produktu narodowego:)
    Piotrusiu,
    z faktu, ze uzywam freuda nie wynika bynajmniej, ze jest to moje wyznanie wiary. czesto zdarza mi sie wykorzystywac mysli, z ktorymi sie nie zgadzam ,lub zgadzam czesciowo, zeby cos udowodnic lub pokazac inny punkt widzenia. Edd ma racje- Freud obok dziel zebranych MArksa to cos w rodzaju bazy lewicowego swiatopogladu, choc dzis czyta sie je raczej jak beletrystyke :)
    .
    NArciarzu,
    oczywiscie masz racje, Twoja praca rowniez daje nieskonczone mozliwosci. przepraszam ,za pisanie nicka z malej litery
    .
    Torlinie,
    zaskoczyles mnie kompletnie- z Twojej wypowiedzi wynika, ze demokracja to ustroj wsteczny, a postep odbywa sie wylacznie za sprawa dyktatorow, ktorzy sa w stanie chwycic spoleczenstwo za twarz, krwawo stlumic zamieszki i sila nnarzucic niepopularne rozwiazania. Dostrzegam zbieznosc pogladow z rosyjskimi zwolennikami Putina :)
    Chcialam tez zwrocic Twoja uwage na fakt, ze Declan nie postuluje rozpadu ue, wrecz przeciwnie. chce tylko jasnego podzialu kompetencji i wiekszego wplywu spoleczenstw na faktyczne kierunki zmian i stanowione prawo. moge ci podac wiele przykladow prawa unijnego, ktorego stosowanie w wielu krajach jest pozorne. utrzymuje sie armie urzednikow, ktora udaje,ze goni kroliczka.
    Ja rowniez jestem zdania, ze unia nie moze dzialac jak konsorcjum zlozone z korporacyjnych grup interesu, na czele ktorego stoi specjalista manager wybierany przez scisle grono innych specjalistow ze wzgledu na zyski jakie moze zapewnic . Kazda korporacja to w swej strukturze panstwo feudalne.

  6. dark side napisał(a):

    jeszcze jedno.
    glosie, samotny zeglarzu na lupinie – wroc kiedys! :)
    .
    Żyjemy jeno w snach o sobie,
    Gdzieś na wyżynach ponad światem,
    Gdzie nawet uśmiech jest w żałobie,
    Gdzie zimno wiosnš jest i latem.
    .
    Róż szczęsnym kwieciem nie wieńczone,
    Lecz nad łzy wyższe i dumniejsze,
    Sięgajš w niebo po koronę
    Gwiazd serca nasze nietutejsze.

  7. głos zwykły napisał(a):

    droga Tandi,
    Przeszedłem się trochę po ogrodach jasnejanielki i Bars i było bardzo miło. Po powrocie z uwagą należytą sprawom bardzo ważnym czytałem wszystkie wpisy o nalewkach. No, właśnie dobrze, iż wyłuszczyłaś owe paradoksy Torlinowi. On najwyraźniej zupełnie nie zauważa, że chwali dyktatorów, a nie demokratów :D
    Poza tym nie bądź nieśmiała i bez spożywania nalewki, wiem, że źle to iż:
    Dla siebie los nas stworzył dwoje, lecz nas rozdzielił traf żywota.
    I twe słodycze nie są moje :(

  8. jasnaanielka napisał(a):

    Indoor!
    #

    JA! Może coś nie zrozumiałem, ale co ma pielenie chwastów za pomocą motyki z zajadaniem rzodkiewki wraz z małymi liśćmi (rozumiem, że z liśćmi rzodkiewki a nie tych chwastów).
    #
    Rzeczywiście – skrót myślowy czyli luka we wpisie. :)
    … Moje wczesne dzieciństwo upłynęło pośród wielkiego ogrodu, w którym było wszystko. Drzewa owocowe, warzywa, truskawki – (grzyby, maliny i poziomki w lesie) a także wszelkiego rodzaju kwiaty hodowane zarówno w szklarniach, jak też na rabatach i klombach, na cięcie i ozdobę terenu.
    Ja do taty byłam przyklejona, jak gutaperka, łaziłam za nim kiedy tylko się dało, więc dostawałam różne owoce i warzywa wprost z drzewa, krzaczka albo z ziemi. Tata kazał jeść jabłka ze skórką i rzodkiewkę z pierwszymi listkami i tak mi zostało. Ja do dziś pomidory lubię tylko wtedy, kiedy są z gruntu. Kiedy się kończą, te dojrzałe w słońcu, przestają mnie interesować, nie smakują mi i już.
    Marchewkę całe dzieciństwo jadłam tylko opłukaną pod kranem, nie obieraną. Zresztą inne produkty też naturalne, bo w czasie wojny mama hodowała krowę – masło oddawało się w odpowiedniej ilości na kontyngent, do Niemców, formowane w specjalnej skrzyneczce, na miarę! Były też kury i dwie świnki. Długo nie znałam smaku gotowanego mleka a kiedy poznałam, to przestałam pić.
    Dziwną rzeczy koleją moje dzieciństwo, które przypadło na lata wojny, było szczęśliwe i beztroski, chociaż nie znałam smaku cukierkó, czekolady pomarańczy i cytryn, że o bananach nie wspomnę. Schody zaczęły się dopiero później. Ale to już inna epoka.

Skomentuj