Jestem z Układu


Nie wierzyłem w winę gen. Kiszczaka

Tekst z Wirtualnej Polski

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Nie-wierzylem-w-wine-generala-Kiszczaka,wid,13363651,komentarz.html

163 komentarze to “Nie wierzyłem w winę gen. Kiszczaka”

  1. głos zwykły napisał(a):

    Wiele osób mówi, że w PRL żyło im się lepiej. Indywidualne poczucie zadowolenia nie powinno być krytykowane.

    Znaczenie ma natomiast obiektywna sytuacja Polski i po 89 r. jest ona lepsza niż w PRL. Mówią o tym najlepiej argumenty wzięte z statystyki. Natomiast w przypadku indywidualnych osób, choćby ze względu na: wiek, bezrobocie, poziom świadczeń emerytalnych i usług publicznych, dostęp do dóbr kultury, szanse na indywidualny rozwój, miejsce zamieszkania i wiele innych kryteriów nie ma podstaw, aby utrzymywać, że żyje im się lepiej.

    Warto przypomnieć o cenie transformacji gospodarczej i ustrojowej, którą ponieśli ludzie np. w regionach wysokiego strukturalnego bezrobocia, albo i tam, gdzie bezrobocia nie było dużego, ale zarobki były niezbyt duże. Warto przypomnieć o cenie włączenia się w nurt globalnej konkurencji, otworzenia rynku, co narzuca niepewność, a nawet strach o przyszłość.

    Warto wreszcie przypomnieć o aspekcie psychologicznym dynamicznych przemian społecznych, które otwierają drogę do otwartego lekceważenia osób znajdujących się w gorszej sytuacji przez tych, którzy są w lepszej. Owo lekceważenie nie spotyka się z żadną sankcją społeczną, wprost przeciwnie z niewiadomych powodów uważa się ów stan rzeczy za symptom postępu i rozwoju, a nie np. prymitywizmu i niedorozwoju czyli niedojrzałości.

    Zresztą kraj może być bogatszy, a ludzie żyjący w nim mogą być niezadowoleni z różnych powodów i odwrotnie może być biedniejszy i rządzony niedemokratycznie, a ludzie mogą być generalnie autentycznie zadowoleni np. dlatego, że żyją w tradycyjnych patriarchalnych, wysoko zhierarchizowanych strukturach społecznych, które tworzą stabilne i przewidywalne środowisko życia.

  2. głos zwykły napisał(a):

    Zdarza się i tak, że kraj staje się bogatszy a społeczeństwo żyje w przewidywalnym i stabilnym środowisku, ale to nie jest akurat przypadek Polski, dlatego też cały czas ludzie stąd emigrują i na emigracji rodzą im się dzieci i rodziny asymilują się do środowisk, bardziej im przyjaznych. Emigracja z kolei jest symptomem przegrywania kraju jego porażki, bowiem nie przyciąga on ludzi, a od siebie ich odpycha. Oznacza to przegrywanie walki konkurencyjnej pomiędzy krajami, czyli odpływ kapitału pracy na bardziej konkurencyjne rynki. Odpływ kapitału oznacza z kolei pogorszenie się warunków i jakości pracy w Polsce. Skoro odpływa innowacyjna i zdolna zaadoptować się część społeczeństwa w kraju wygrywa marazm i przeciętność, czyli wygrywa ta część polskiego społeczeństwa, która jest w stanie narzucić owe jakości pozostałej populacji. Kim jest więc owa część społeczeństwa, która wygrywa w Polsce?

    Wydaje się, że jest nią ta część, która jest w stanie zagwarantować sobie stabilne i przewidywalne warunki życia kosztem pozostałej części społeczeństwa, której stwarza wprost odwrotne warunki życia.

    Czy jest więc sens ciągłe chwalenie sukcesu tzw. okrągłego stołu, jako symbolu pokojowego przekazania władzy, skoro proces ten ostatecznie nie doprowadził do stworzenia stabilnych i przewidywalnych ram życia, nie dał zadowolenia i szczęścia zdecydowanej większości osób?

  3. Mawar napisał(a):

    Panie Ministrze

    „Istotnie nie odróżniam Jana Kura od typa, któremu pozwalam tu szaleć z nadmiaru tolerancji. Niczym się jeden od drugiego nie rożni, dla tego obie „Kury” wyleciały.

    Jest Pan nieuprzejmy jak Palikot lub Patrycja Ząb. Ja tylko wnosiłem, aby Pan cenzurował fragmenty, a nie całość, przecież zaliczany jest Pan do liberałów.

  4. Waldemar napisał(a):

    @Andrzeju z godziny po 12-tej .
    Powróciłem do domu po spacerach leśnymi drożkami w pobliskiej Meklemburgi -słoneczna u Nas byla pogoda i …. zerknałem tutaj .
    Podaje sie ,podaje sie .Zapowiadasz możliwość wydawania ocen Largo mimo, że ktos nie daje podstaw do stosowania takiego narzędzia .
    Podaje sie .
    Smutno ,ze ostatni blogowicz j@Glos zwykly ,jest rozczarowany tym jak pisze tzw. Okragłym Stołem .
    Polityczny Świat był i jest zachwycony Polakami tamtego okresu ,a okazuje się ,ze Oni tj. Polacy bładzili wtedy i potem poprzez kolejne demokratyczne wybory do Sejmu i Samorządów .
    Może czeka obywateli RP tzw. Nowe Otwarcie ,a gdyby się tak przytrafiło to nastąpiłby szybki upadek struktur państwa ,które z takim mozołem tworzymy . .
    Zobaczcie jak niebogata Meklemburgia zachowuje się stabilnie wobec swojej NRD-dowskiej przeszłości .
    Mnie na poczatek wystarczyłoby szanowanie barw bialo-czerwowych poprzez niewypisywanie na bialej stronie jakichkolwiek napisów .
    Moje radio w samochodzie juz po drugiej stronie -odbieralo jeszcze program I Polskiego radia ,kiedy prezydent Komorowski nawoływał do szanownia a nie szargania polskich barw .
    Ciekawe ,kto zaczał ten zwyczaj ,przecież nie kibole ?!

  5. głos zwykły napisał(a):

    Waldemar,
    Polityczny świat nigdy nie był zachwycony realiami prowadzenia biznesu w Polsce, podobnie ludzie pracy nie są zachwyceni realiami pracy.

    Okrągły stół bezpośrednio przyniósł jedną korzystną reformę dla Polski. Była popularnie nazywana reformą Balcerowicza. Poza tym przeprowadzono wolne wybory do samorządu terytorialnego, ale samorząd przekształcono dopiero dziesięć lat później. Kulą u nogi dla rozwoju Polski były natomiast ukształtowany w związku z porozumieniem okrągłego stołu kształt ustroju Polski.

    W zasadzie od okrągłego stołu ważniejszy dla Polski był rozpad ZSRR, który trwał od listopada 1988 roku do grudnia 1991 r., czyli ogłaszanie deklaracji suwerenności przez związkowe republiki radzieckie i następnie uznawanie ich przez ZSRR. Dalej korzystny dla Polski okazał się chaos w Rosji wywołany rządami Borysa Jelcyna, bowiem pozwolił on na wstąpienie Polski do NATO, a następnie do UE. W zakresie polityki zagranicznej Krzysztof Skubiszewski był bardzo ostrożny w sprawach naruszania interesów ZSRR i dopiero po rozpadzie ZSRR zaczął swą politykę zmieniać. Podobnie nie naruszano podstaw sojuszu Polsko Radzieckiego.

    Wydaje się, że nie było żadnego racjonalnego powodu do utrzymywania politycznego kompromisu wypracowanego przy okrągłym stole z komunistami i wiele instytucji można było szybciej przekształcać i zmieniać. Pokojowe oddanie władzy było więc rzeczą dobrą, ale instytucjonalny kompromis, był i jest nadal dla Polski barierą rozwojową.

    Nie przesłania to wcale mojego poparcia dla udziału postkomunistów w życiu politycznych i społecznym na pełnych prawach takich jakie miały inne partie polityczne i społeczne. Jednak udział ten miałby swoją pełną wartość jedynie w należycie zreformowanym ustroju państwa, a nie w strukturze nomenklatury partyjnej, rządzącej częściowo zreformowaną gospodarką i ustrojem państwowym. Koszty instytucjonalnego kompromisu były ogromne i w końcu one decydowały o upadku kolejnych koalicji rządowych.

    Zwłaszcza na szczególną uwagę zasługuje wielkie bum! Lesia Millera i w ogóle całej formacji SLD w 2004 r. Katastrofa SLD i osobista Leszka Millera byłą właśnie wynikiem kompromisu okrągłostołowego, ale ceną cały czas płaciło społeczeństwo.

  6. kranadha napisał(a):

    Mawar-Liberaly w Kanadzie calkowicie wylecialy, Nawet lider Pan Ignatieff.Koniec kariery liberalow, Spoleczenstwo kanadyjskie juz dojrzalo.

  7. Torlin napisał(a):

    Tylko że Głosie paradoksalnie to właśnie komuniści byli wielkimi admiratorami zmian. I nawet nie chodzi o sprawy czysto merkantylne czy biznesowe, ale nawet bardziej mi chodzi o mentalność. Większość tych ludzi była takimi komunistami, jak ja jestem milionerem z Meksyku, dla nich to była taka sama działalność jak teraz – pieniądze, władza, znaczenie (prestiż). Oni się świetnie odnaleźli w Nowej Polsce i zawsze byli zwolennikami zmian tak jak ja.

  8. kranadha napisał(a):

    Od dziś w Kanadzie rządzi RZAD WIĘKSZOŚCIOWY – KONSERWATYSTÓW – UUUUUURRRRRRRRRRRRRRRAAAAAAA !!!!!!!!!!

  9. Paweł Luboński napisał(a):

    Kranadho, zabawne są te twoje okrzyki radości i deklaracje, że społeczeństwo dojrzało. Dziś rządzą konserwatyści, za pięć albo za dziesięć lat będą znów rządzić liberałowie albo jeszcze ktoś inny. Może ci dotąd nikt o tym nie powiedział, ale na tym właśnie polega demokracja, a nie na tym, że raz na zawsze zwycięża jedyna słuszna partia.

  10. głos zwykły napisał(a):

    Torlin,
    „Komuniści” byli takimi samymi admiratorami zmian jak i „nie – komuniści”. Większość była przeciwna prywatyzacji. Podobne poglądy mieli do PiS z lat 2005-2007 w sprawach polityki monetarnej. Co więcej zaraz po 89 r. pojawiła się grupa ludzi młodych i zdolnych, skazanych na sukces, gdyż w systemie obsadzanym z politycznego klucza nomenklaturowego mieli, to szczęście znać „królika”. Oni byli dobrze wykształceni, pragmatyczni, zamknięci w sobie jako klasa i przygotowani do rządzenia w PRL, który przypominał wówczas Białoruś. I to właśnie m. in. oni do III RP przemycili pogardę i bezwzględność dla ludzi, którymi zarządzali, obojętność wobec elektoratu, który zadecydował o zmianie systemowej i sentyment do PRL. PRL przygotowaną miał bowiem klasę do rządzenia, która gotowała się we własnym sosie łańcuszka karier od Stalinizmu do Jaruzela przez cztery dekady.

  11. maciek.g napisał(a):

    głosie ,
    nie pisz banialuk, że „komuniści” z PRL mieli podobne poglądy do PiS.

  12. Zofia napisał(a):

    Głosie
    mylisz się w tym sądzie:
    „(…) zwłaszcza na szczególną uwagę zasługuje wielkie bum! Lesia Millera i w ogóle całej formacji SLD w 2004 r. Katastrofa SLD i osobista Leszka Millera byłą właśnie wynikiem kompromisu okrągłostołowego, ale ceną cały czas płaciło społeczeństwo.”
    Porażka premiera Millera wynikała z puczu wewnątrzpartyjnego, bowiem jedna frakcja – Oleksego, chciała wykolegować inną frakcję (Millera) i zamiast szykować państwo do wejścia w stryktury UE (w parlamencie odpowiadał za to Oleksy jako szef sejmowej komisji ds.europejskich), i oddawała się tworzeniem …nowego gabinetu z Oleksym na czele. Miller stracił parlamentarne zaplecze dla swego rządu. Partia rządząca oddawała się w parlamencie rozdawaniem tek ministerialnych a przygotowanie do akcesji od strony legislacyjnej leżało na łopatkach.
    Przełom nastąpił w połowie grudnia 2003 r.
    Na wniosek kilku trzeźwych posłów z SLD, którzy zwrócili się, przerażeni tym co się z SLD dzieje (nb. droga pośrednią, przez osobę postronną) do ówczesnego prezydenta Kwaśniewskiego – pucz został zdławiony a prezydent wyznaczył nowego premiera – Marka Belkę.
    Ogłosił to publicznie w kilka dni po apelu posłów, chociaż sam Belka objął gabinet po podpisaniu aktu akcesyjnego UE. Czyli po 1 maja 2004 r.
    Tak się składa, że znam szczegóły tej całej afery, jak mało kto.
    Mogę tylko dodać, że grupa puczystów gotowa była nawet szantażować prezydenta medialnymi donosami na jego małżonkę, by nim manipulować i pewne próby już tym kierunku poczyniła.
    Mogę też dodać, ze w obecnych strukturach przewagę ma trzeci garnitur i popłuczyny polityków z frakcji Oleksego.
    Co nic dobrego SLD nie wróży.

  13. kranadha napisał(a):

    Pawle, ale to nie ja tylko jestem zachwycony. Polska propaganda krzxyczala by ze to cala Kanada a to ponad 60%.Nawet przywodcy dwoch partii nie zostali wybrani w swoich rejonach.

Skomentuj