Jestem z Układu

Skutki transformacji; Wzrost stopy życiowej.

sobota, 21 września 2013

 Dzisiaj zajmę się trzema zbiorczymi (syntetycznymi) wskaźnikami pokazującymi konsumpcyjne efekty wzrostu gospodarczego. Dają one informacje o ogólnym wzroście stopy życiowej społeczeństwa, pokazując jak nieprawdziwe są czasami wygłaszane poglądy o zubożeniu podczas transformacji. Nie mówią one jednak nic (za wyjątkiem grupy emerytów), jak się ten wzrost rozkładał na grupy społeczne, do czego wrócę. Będą to wskaźniki; spożycia gospodarstw domowych, płac realnych i pozarolniczych emerytur realnych oraz sprzedaży detalicznej (źródłem danych roczniki GUS, wszystko w cenach stałych).

Za podstawę wyliczeń wziąłem rok 1990, czyli faktyczny punkt startu nowego systemu gospodarczego, cechującego się odmiennymi prawami od poprzedniego. Przy przejściu od jednego systemu do drugiego nastąpił transformacyjny wstrząs, kryzys. Nie uniknął go żaden kraj pokomunistyczny. W Polsce był najkrótszy (trwał do połowy roku 1992) i najpłytszy, licząc spadkiem PKB. W stosunku do ostatnich lat PRL, 1988-1989 spożycie z dochodu narodowego spadło o 15%, płace realne o 24 %, a sprzedaż detaliczna o 20 %. Trzeba jednak pamiętać, że w tamym czasie w obiegu był znaczny nadmiar pieniędzy (nawis inflacyjny), który w roku 1990 został zlikwidowany. W tych co wyżej spadkach znaczna część przypada na likwidację pustego pieniądza, a nie na efektywny spadek stopy życiowej. „Na oko” podzieliłbym te wskaźniki przez 2. W każdym razie trzeba o tym efekcie spalania pustego pieniądza pamiętać i nie wyciągać wniosku, jaka to stała się katastrofa w roku 1990. Było trudno, ale nie było katastrofy, lecz dolegliwości kuracji, jak napisałem, łagodniejsze w Polsce, niż gdzie indziej.

A oto syntetyczne, konsumpcyjne efekty wzrostu gospodarczego, czy wzrostu stopy życiowej, od roku 1990. Najpierw do roku 2008 ostatniego przed obecnym kryzysem, a potem do roku 2012.

(%) 2008 2012
Spożycie 117 133
Płace realne 62 69
Pozarolnicze emerytury 56 62
Sprzedaż detaliczna 95 102/

style=”text-align: center;”>Duża rozpiętość między wskaźnikami spożycia i sprzedaży detalicznej a wskaźnikami płac realnych wiąże się najpewniej z tym, że wzrósł udział dochodów ze źródeł poza płacą i emeryturą. Zapewne też ze wzrostu roli kredytów konsumpcyjnych, które w końcu PRL niemal całkowicie znikły w skutek inflacji. W tej rozpiętości można widzieć przejawy życia „ponad stan”, na kredyt, ale to powszechne zjawisko, głównie w krajach bogatszych, niz my. Na razie nie wygląda na niebezpieczne ekonomicznie.
Przypominam, że PKB od roku 1990 wzrósł o 121 % (wedle GUS). To było podstawowe źródło znacznego wzrostu stopy życiowej społeczeństwa. Transformacja  wzbogaciła nas, jako konsumentów. Nie ma mowy o zubożeniu społeczeństwa. W porównaniu o ostatnimi 20 latami PRL był to postęp rewelacyjny. Także gdy chodzi o dostosowanie oferty konsumpcyjnej do realnych potrzeb nabywców. Z tym PRL nigdy sobie nie poradziła – były pękające magazyny niesprzedawalnej produkcji, po jednej stronie i kolejki po drugiej. Dziś jest tandeta, ale bubli PRL-owskich nie ma. Nawet słowo zanikło. Tamten świat się skończył.

(PS. Niestety nie udaje mi sie na tym blogu dobrze wycentrować tabeli.)

 

1990-2012 Rewolucja w wydajności pracy.

wtorek, 17 września 2013

O liczbach i prawdach elementarnych 

 Wczoraj napisałem o rekordowym wzroście (PKB) w Polsce od początku transformacji a także od wybuchu kryzysu światowego w roku 2009. Produkt krajowy tworzą pracujący. Popatrzmy jak zmieniała się ich liczba i jakie to miało konsekwencje dla tworzenia PKB. Porównam lata 1970-1989 i 1990 – 2012. Mniej więcej ostatnie dwudziestolecie PRL i pierwsze IIIRP. To będzie obraz przybliżony, bo w PRL stosowano miernik dochodu narodowego (DN), a w III RP PKB. Różnice nie są jednak wielkie. Łączne tempo wzrostu DN wziąłem z PRL-owskiej statystyki GUS. Jest ona kwestionowana. Z badań prof. Kazimierza Łaskiego z Wiednia wynika, że należałoby je obniżyć o około połowę. Wyniki, które tu podam będą więc bardzo dla PRL życzliwe. Przeliczenia są proste, ale dla pewności omówiłem je ze Stanisławem Gomułką.

Jeden z podstawowych wzorów teorii wzrostu gospodarczego mówi, że procent przyrostu (r) dochodu narodowego (PKB) jest sumą procenta przyrostu zatrudnienia (z) i wydajności pracy(w). Obliczona według niego struktura tworzenia dochodu narodowego (PKB) przedstawia się następująco (jako zatrudnienie wziąłem liczbę pracujących w gospodarce);
                  (%)            Lata 1970- 1989       Lata 1990 – 2012
Przyrost dochodu                   82 (50)                     121
Przyrost zatrudnienia             13                            –  14
Przyrost wydajności pracy    69 (37)                        135

Mamy tutaj obraz rewolucyjnego wręcz przejścia od gospodarki niewydajnej do  wydajnej i to w wariancie korzystnym dla PRL. Bliższy prawdy, uwzględniający nieco badania prof. Łaskiego, podałem w nawiasach. Skokowy wzrost wydajności pracy to jeden z najważniejszych efektów transformacji. Bez niego nie byłoby innych. Nasza dzisiejsza gospodarka jest bez porównania bardziej wydajna, niż gospodarka PRL.

Teraz się zabawimy. Ilu ludzi wystarczyłoby dla uzyskania w ciągu 20 lat przyrostu DN o 121%, gdyby w Polsce Ludowej udało sie osiągnąć wzrost wydajności, jak w IIIRP. Otóż z obliczeń wyszło mi, że liczba pracujących mogłaby spaść z 15 mln. do 7 mln. Zabawa oczywiście nie pokazuje liczby ludzi, którzy w PRL byli zatrudnieni, choć faktycznie nie było dla nich pracy. Demaskuje jednak często powtarzaną tezę, że w Polsce Ludowej wszyscy mieli pracę, że było pełne zatrudnienie. To nieprawda, było pełne zaetatyzowanie. Wszyscy mieli etat. Bezrobocie schowane w fabrykach i urzędach, niewidoczne w statystykach, widoczne było w mowie potocznej; odwalanie dupogodzin, bumelka, czy się stoi, czy się leży dwa tysiące się należy, oni udają, że płacą my udajemy, że pracujemy.

 Transformacja nie stworzyła bezrobocia, lecz je ujawniła, wypchnęła z fabryk i urzędów. To było przykre zdrowienie gospodarki. W III Rzeczpospolitej jest więcej pracy niż było w PRL. Dlaczego jednak po 20 latach nowa gospodarka nie zdołała wchłonąć bezrobocia, dlaczego nie tworzy tylu miejsc pracy, by szukało jej powiedzmy 5 %, a nie 15%? To zupełnie inny temat, dotyczący głównie kosztów zatrudnienia.

Polska czempionem wzrostu PKB!

poniedziałek, 16 września 2013

O liczbach i prawdach elementarnych 

Polskie przejście od gospodarki centralnie dyrygowanej do rynkowej jest jednym z najbardziej udanych pośród wszystkich krajów pokomunistycznych. A może nawet najbardziej udanym, ale o to spierał się nie będę. Ten sukces uznają liczący się obserwatorzy zagraniczni. Zarazem kwestionuje go a nawet wyśmiewa część społeczeństwa, w tym wielu polityków i twórców opinii publicznej. Najczęściej towarzyszy temu nieznajomość najbardziej elementarnych faktów, liczb i porównań.

Postanowiłem wykorzystać mój blog, od dawna przeze mnie zaniedbany, na pokazywanie polskiego sukcesu gospodarczego 1989-2013 i dalej. Będzie ono oparte głównie o statystykę; GUS-u, Eurostatu, Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju (EBRD) o innych. To nie będą skomplikowane analizy ekonomiczne dla wybranych, lecz bardzo proste porównania dłuższych szeregów czasowych całkowicie dostępne dla każdego czytelnika. To będzie elementarz polskiego sukcesu.

PKB 1989 – 2012

Zaczynam od łącznego przyrostu PKB za okres transformacji, czyli od roku 1989 do 2012 . Wyniki oczywiście w cenach stałych. PKB w Polsce wzrósł w latach 1989-2012 o 100 % (wynik z Raportu EBRD uzupełniony o wzrost PKB od 2009 roku z Eurostatu2013. Polski Rocznik Statystyczny podaje wzrost o 121 %). Jest to rezultat wysoko wyprzedzający wszystkie pokomunistyczne kraje Europy Centralnej (a także Wschodniej). Drugie miejsce zajmuje Słowacja, gdzie PKB wzrósł o 71 %. Trzecie Estonia (47%), następne Czechy (41%) i Węgry(29%). Ten znacznie szybszy bieg Polski oczywiście przyczynił się do wydatnego zmniejszenia dystansu, jaki w roku 1989 dzielił nas od bogatszych; Czech, Węgier i Słowacji. Węgry Polska doścignęła, lub nawet prześcignęła.

PKB 2008-2012

Spójrzmy teraz na dynamikę gospodarki Unii Europejskiej od wybuchu kryzysu światowego w roku 2009. Za podstawę (za 100%) bierzemy rok 2008. Gospodarka Unii w latach 2009-2012 skurczyła się o 1,5% (27 krajów ale podobnie starszej 17-tki oraz strefy Euro). Gospodarka Czech o 0,6 %, Węgier o 5,2%. Gospodarka Estonii, po wielkim załamaniu w roku 2009, odzyskała wzrost i pozostała na niezmiennym poziomie, Słowacji wzrosła o 4,5 %, Polski o 12,4 %. Warto zwrócic uwagę na bardzo dobre wyniki Słowacji, która jest w strefie Euro. To świadczy, że przynależnośc do nie nie tłumi wzrostu gospodarczego.

Dynamika PKB obok zmiany długości życia i wskaźnika śmiertelności niemowląt jest jedym z najważniejszych mierników oceny postępów kraju. Pod wzglęem PKB JESTEŚMY CZEMPIONEM TRANSFORMACJI W EUROPIE ORAZ CZEMIONEM DYNAMIKI GOSPODARCZEJ W UNII EUROPEJSKIEJ OD POCZĄTKÓW KRYZYSU!
Spieprzmy to rozglądając się po głupiemu za lepszym!

24 rocznica rządu żółwia szybszego od geparda

piątek, 13 września 2013

Wczoraj minęła 24 rocznica zatwierdzenia przez Sejm rządu Tadeusza Mazowieckiego. Napisałem dla Wirtualnej Polski kilka refleksji rocznicowych; http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Waldemar-Kuczynski-zaden-gepard-nie-byl-szybszy-od-zolwia-Mazowieckiego,wid,15983807,wiadomosc.html

 

Zapachniało Mordorem w Krynicy!

czwartek, 12 września 2013
Już tu Szanowni i wierni bywalcy wkleiliście link do mojego niedawnego komentarza z Wirtualnej, ale uważam za celowe wybicie tekstu na czołówce;
 fot. PAP / Darek Delmanowicz Jarosław Kaczyński, prezes PiS
Prezes PiS powiedział, że jego gabinet w latach 2006-2007 nie był rządem IV RP. Będzie nim ten, który utworzy, gdy wysoko wygra wybory za dwa lata. Po dwóch latach tamtej władzy, która jeszcze nie była władzą IV RP, Polacy w mobilizacji niespotykanej po roku 1989 odstawili Prezesa od władzy. Dodam z odruchami wymiotnymi, porównywalnymi z odrzuceniem komuny 4 czerwca 1989 rokuWaldemar Kuczyński
Sauron dał głos! Redaktor Sekielski powiedział w TOK FM, że prezes Kaczyński się w Krynicy rozhermetyzował. Prezes przedstawił wizję Polski w okowach IV RP – bis – pisze w felietonie dla WP.PL Waldemar Kuczyński. Czytaj także wcześniejsze felietony Waldemara KuczyńskiegoNajpierw gruzy ministerstw rozwalonych, tak jak WSI (ponoć agentura wywiadu rosyjskiego, a naprawdę służba wywiadowcza III Rzeczpospolitej). Potem połowę urzędników na bruk. Następnie nakazy podnoszenia płac i ustawa o karnych podatkach dla opornych biznesmenów. Do tego lustracja, zapewne przez odzyskane IPN i CBA, a także inne służby, milionów przedsiębiorców; dużych, średnich i małych. Cel – wykrycie złogów nomenklatury, które zalegają, no właściwie, wszędzie, choć nie wiadomo dokładnie gdzie. To odświeżona wizja mocno zaśmierdłego już „układu”. Trzeba więc przeczesać ten szemrany segment życia kraju. Potem jeszcze podatki dla bogatszych, dla sieci handlowych i dla operacji bankowych. W skrócie: rozwalanie, wyrzucanie, opodatkowanie, represjonowanie. Oto Polska na wyobrażenie i marzenie Jarosława Kaczyńskiego. A nie wszystko zostało dopowiedziane. Na przykład o szukaniu winnych zamachu, którego nie było, w oparciu o specustawę dla „odważnych prokuratorów”. Nad wszystkim tym zaś „Bóg Wszechmogący”.

 

Prezes PiS powiedział, że jego gabinet w latach 2006-2007 nie był rządem IV RP. Będzie nim ten, który utworzy, gdy wysoko wygra wybory za dwa lata. Po dwóch latach tamtej władzy, która jeszcze nie była władzą IV RP, Polacy w mobilizacji niespotykanej po roku 1989 odstawili Prezesa od władzy. Dodam z odruchami wymiotnymi, porównywalnymi z odrzuceniem komuny 4 czerwca 1989 roku. Po tym odrzuceniu, przez 6 lat obdarzali niezwykłym poparciem Platformę Obywatelską. Widzieli w niej nawet niekoniecznie partię swego wyboru, co tamę, kordon sanitarny, kaftan bezpieczeństwa, chroniący przed ponowną władzą PiS pod kierunkiem Jarosława Kaczyńskiego.

Także dziś, gdy znużenie i żale do Platformy, a nawet gniew, powodują odwracanie się wyborców od niej, tworzą oni niespotykaną wcześniej Partię Oczekujących. Oczekujących na poprawę PO, albo jej alternatywę, byle nie PiS! To ślady niezwykłego wstrząsu, ciosu, jaki Prawo i Sprawiedliwość zadało mentalności wyborczej ogromnej części polskiego społeczeństwa. Polska środka, rozwagi, spokoju zobaczyła i poczuła, że wolni od bolszewizmu z lewa nie jesteśmy zabezpieczeni przed bolszewizmem z prawa; w biało-czerwonej szacie i z krzyżem za cholewą. A to był tylko rząd częściowo IV RP i trwał tylko dwa lata!

Teraz ma być w pełni rząd owej RP i na długo. Bardzo poważnie namawiam do potraktowania serio tego, co Jarosław Kaczyński zapowiada. Do porzucenia zgubnej myśli, że to PR, że ciasteczko, dla twardego elektoratu PiS, by widząc, jak prezes udaje baranka, nie zwątpił, że pozostał wilkiem na lemingi.

Szef PiS rozhermetyzując się w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”, a potem w Krynicy, pokazał po raz kolejny, jaki obraz Polski ma w głowie. Na ten obraz składają się krajobrazy i żyjący wśród nich ludzie, których Prezes, mówię najłagodniej, nie cierpi. I których nie ma w realnej rzeczywistości. Są tylko w jego głowie! Jeśli Polacy dadzą mu władzę, te krajobrazy i ludzie będą szukani i niszczeni w realnym świecie, także przy pomocy wszelkich tropiących służb państwa. Ta wizja zrodzona w głowie i z głowy będzie musiała być potwierdzona, jak i zamach w Smoleńsku. Kosztem niemających z tym nic wspólnego. Gdyby decyzją wyborców do tego doszło, to piękne słowa Jana Pawła II: „ale się nam przytrafiło”, zostaną obrócone w ponure przeciwieństwo.

Waldemar Kuczyński