We wtorkowej „Gazecie Wyborczej” jest sondaż, w którym 53 % odpowiadających uważa, że byliśmy męczennikiem narodów i że trzeba być z tego dumnym. Na szczęście młodzież twierdzi, że braliśmy w dupę mniej więcej tak samo, jak inne narody i że obity tyłek nie jest żadnym powodem do dumy. Bo jeszcze warto by się zastanowić ile razy sami go bez sensu nadstawialiśmy myśląc, że to opancerzona pięść. A jak ktoś próbował nam w tym przeszkodzić, jak margrabia Wielopolski (nieskutecznie) i generał Jaruzelski (skutecznie), to robił za zdrajcę i pachołka obcych. Natomiast tym większy był bohater narodowy, im więcej utoczono krwi narodowi w następstwie jego decyzji.
Ale znalazłem w komentarzach do tekstu „Gazety” świetny wierszyk, który raz na zawsze wyjaśnia dlaczego tak się na nas świat uwziął. Oto on, gratulacje dla autora:
„Już od stuleci strasznie nas krzywdzą
wszelkie nacyje świata we zmowie!
Szwaby, kacapy nas nienawidzą,
Beldzy, Holendrzy, żabojadowie!
I podły Pepik, i wredny Angol,
i ukraiński hajdamaka,
nawet w Afryce Murzynek Bambo,
i skandynawska każda pokraka!
I chytry Litwin, Estończyk cwany,
Irlandczyk, co nim delirka trzepie,
i makaroniarz skorumpowany,
żółtek i Arab, Mongoł na stepie!
A przede wszystkim – ohydne Żydy!
(Tu polskie serca zgroza targa)
co tak obsiadły polskie niwy,
na naszej krzywdzie spasiona larwa!
Czemuż nad cnymi Sarmatami
perfidnie znęca się pół świata,
choć uczciwością, zdolnościami –
każdy nad innych tak wylata?
Czemuż opresję cierpimy ową,
choć tak pobożni i szlachetni,
czemuż uczynkiem, myślą, słowem –
krzywdzi nas podle świat ten szpetny…?
Oto dlaczego te obce siły
w jasyr naszego chcą wziąć krajana:
Jakby nam tylko ciut popuściły –
RZUCILIBYŚMY ŚWIAT NA KOLANA!
(uchachany)
Post Scriptum:
dopisane po głosie Jana (niżej), który, choć bez związku z zapisem dnia, poruszył sprawę uroczystości u Prezydenta z okazji 25-lecia „Tygodnika Solidarność”. Informuję więc, że nie zostałem na nią zaproszony przez Prezydenta. Zapraszała mnie, na kilka dni przed imprezą, najpierw dziennikarka „Tygodnika”, potem jego redaktor naczelny. Odmówiłem uważając, że na uroczystość u Prezydenta zaprasza Prezydent, jak to jest normalnie i jak to było za prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.
Dzień przed Bożym Ciałem nic o imprezie nie wiedział Tadeusz Mazowiecki, a także Jacek Ambroziak, na dodatek będący wśród odznaczonych. Pan Prezydent, gdyby naprawdę chciał osobiście Mazowieckiego zaprosić, na dwa dni przed uroczystością, to bez trudu mógł go znaleźć. I jak znam poczucie państwowe Premiera to poszedłby do pałacu. Opowieści Pana Łopińskiego i chyba też szefowej Kancelarii, jak to Lech Kaczyński chciał mieć Mazowieckiego na uroczystości, ale go nie zastał, w świetle faktów, mają się nijak do rzeczywistego stanu rzeczy.
Moja interpretacja tej dziwnej procedury zapraszania wybranych przez Prezydenta i reszty przez „Tygodnik” jest następująca; prezydent chciał mieć wymówkę, że zaproszono kogo trzeba i zarazem możność osobistego niezaproszenia ludzi, których uważa za swoich wrogów. Wyszło to nieelegancko, małostkowo, hipokryzyjnie, czyli w stylu IV RP i grupy trzymającej w niej władzę. Odznaczonym kolegom gratuluję. Oczywiście przykro mi, że 25 rocznica TS minęła w tak „bagnistej” atmosferze, ale może 30-ta będzie w lepszej.
Chcę też bardzo podziękować Józkowi Duriaszowi, który choć odznaczony na znak sprzeciwu wobec sposobu postępowania Pałacu Prezydenckiego nie pojawił się na uroczystości. Dziekuję też kolegom z „Tygodnika”, którzy wydali oświadczenie (jest tu: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,55670,3430177.html) wytykające taki właśnie sposób postąpienia Prezydenta. Chcę jednak też powiedzieć, że oceniając krytycznie styl Głowy Państwa nie mam najmniejszego poczucia żalu, że do Pałacu nie zostałem zaproszony przez jego Gospodarza. Czuję się nawet przez to w szczególny sposób „odznaczony”.