Do Polski PiS przez dwie katastrofy!
piątek, 30 listopada 2012
We wrześniowej dyskusji w Klubie Ronina, oprócz wołania Grzegorza Brauna o zbiorowy mord, jest wprowadzenie historyka Andrzeja Nowaka. Ono mówi wiele o tym, jak PiS i jego sprzymierzeńcy z nauki i mediów wyobrażają sobie warunki niezbędne, by mogła zaistnieć Polska, której chcą. Do której będą mogli wrócić, jak napisał Jarosław Kaczyński w liście żegnającym Aleksandra Szczygło, bo na razie nie są w niej. Której będą śpiewać „Ojczyznę wolną pobłogosław Panie”, bo Polsce obecnej przystoi z ich strony tylko „Ojczyznę wolną racz nam wrocić Panie”.
Pierwszy warunek, wedle Andrzeja Nowaka, to zdobycie przynajmniej 70% poparcia społeczeństwa. Jakieś tam 35 % nie wystarcza, bo niczego nie zmieni, nie da władzy absolutnej, a ona jest niezbędna. Po to jednak, jak mówi prof. Nowak, potrzebna jest potężna katastrofa kraju; gospodarcza i nie tylko. No, ale byłoby głupio patrzeć obywatelom w oczy, gdybyśmy – kontynuuje – zdobyli władzę w jej toku, jakby katastrofy wcześniej wypatrując. Niby nie wypatrują, ale zachowują warunek, z którym taka katastrofa jest związana, jako niezbędna przesłanka. Lepiej byłoby szczerze. Kiedyś sądząc błędnie, że tylko porażka gospodarcza uchroni Polskę od gorszego nieszczęścia, od IVRP, wprost życzyłem jej Kaczyńskiemu. Ale obyło się. To samo, co Nowak, 6 października, podczas wizyty w Białymstoku powiedział Jarosław Kaczyński; „Dla naszej partii byłoby lepiej, aby w Polsce wszystko zgniło do końca”, oczywiście znów dodając retoryczną przykrywkę, że tego nie chcą. Więc superkatastrofa kraju, jako moment ponownych narodzin Czwartej RP.
Jeszcze ciekawszy jest drugi warunek, a mianowicie ich wymarzona Polska może zaistnieć wtedy, gdy zniknie wszelkie uzależnienie od Niemiec i Rosji, także takie, które nie jest polityczne. Na przykład mówi Nowak, tak byśmy mogli przejąć bez żadnych konsekwencji, z całkowitą swobodą poczynań, kontrolę nad bankami u nas w kraju. Chodzi więc o likwidację uzależnień, które są naturą rzeczy w dzisiejszym świecie. Żaden kraj nie fruwa, jak swobodny elektron. Tworzy część struktury; lokalnej i światowej. Coś sprzedajemy innym, coś od nich kupujemy, my do nich jeździmy, oni do nas, to samo z pracą, to samo z kasą. Niemcy mają swą politykę wobec Rosji i cała Unia, to samo Stany Zjednoczone. No i jak zaczniemy wrzeszczeć na nich publicznie, czy choćby po kryjomu, by zmienili ją na tę nam bliską, czyli by prowadzili naszą politykę, albo choćby nie krzywili się na nią, to nam pokażą środkowy palec. Kulturalnie, z kwiatkiem na czubku, albo i niekulturalnie. A jeszcze gorzej będzie, jeśli zaczniemy coś robić w tym stylu i kierunku. Nowak to widzi i powiada, że aby ich Polska mogła zaistnieć musi to uzależnienie od Niemiec i Rosji zniknąć. A ono może zniknąć tylko wtedy, jeżeli oba kraje się zawalą. I wprost to mówi wobec Rosji, że chodzi o jej ponowną katastrofę, jak ta Związku Sowieckiego, a oględniej, ale wyraźnie, mówi to wobec Niemiec. Bo jeśli, cytuję, ma się „całkowicie załamać kontrola niemiecka w Europie”, to musi się załamać państwo niemieckie. Inaczej się to nie stanie. Czyli znowu katastrofa, jako warunek owego przebudzenia i odrodzenia, ale tym razem właściwie światowa. Razem dwie katastrofy, jak dwa wybuchy. Pomijam koszty takiej światowej katastrofy dla nas i nikłą raczej szansę, by wyrosła z niej, jak na drożdżach Wielka Polska PiS-owska, ONR-owska, Wszechpolska, jak kto chce. Rzecz w tym, że takich katastrof nic nie zapowiada i dzięki Bogu, bo jedyne pewne, co by z nich wynikło to ogrom nieszczęścia i zapewne krwi wielu milionów ludzi.
Oba warunki sprawiają, że Polska ich marzeń jest nie z tego świata. W tym rzeczywistym nie może zaistnieć. Nawet jeśliby zdobyli 70 % poparcia i władzę absolutną, to nie wydobędą kraju z systemu uzależnień, w którym tkwi w tym świecie, w tym miejscu i stosownie do swej wagi. Jest już dowód namacalny, a mianowicie kierowane podobnymi pragnieniami wyczyny premiera Węgier Orbana, który ma te 70 chyba procent i krok po kroku ulega realiom świata, nawet w alians z Gazpromem wszedł dołączając do południowego gazociągu. Więc ta kraina polskiej prawicy od PiS włącznie i dalej, nie zaistnieje. Ale to nie oznacza, że można na te majaczenia machnąć ręką, bo są niegroźne. Są bardzo groźne.
Coś może nie być możliwe, a mimo to fanatyczni goście z takimi fantazjami nie oprą się pokusie naginania otoczenia kraju, czy wręcz świata, do ich majaków. Zaczną robić coś co jest wyprawą z motyką na słońce, albo przypomina robienie kolejnego powstania bez broni, wciągając w to miliony Rodaków. I wiadomo czym się to skończy dla Polski, jako państwa i dla Polaków, jako jego obywateli. Skończy się konfliktami z sąsiadami, a to nie tylko Niemcy i Rosja, ale dziś cała Unia Europejska, a także Stany Zjednoczone. Każda próba polityki wymagająca zawalenia się sąsiadów, by była zdaniem jej pomysłodawców skuteczna, skończy się dla kraju, który tego by spróbował ośmieszeniem i degradacją, albo niepokojem i wrogością do niego, albo i tym i tym. Zależnie od tego, jaka jest waga takiego kraju pragnącego kosztem klęsk sąsiadów, wyrosnąć, jak na drożdżach na kogoś kim nawet jeśli był, to się skończyło i nim nie będzie. Polska za mało waży, by taka szaleńcza polityka wzbudziła poczucie zagrożenia wśród sąsiadów, czy tym bardziej szerzej, ale jest wystarczająca duża by wzbudzić, poza śmiechem, także irytację, niechęć, a nawet wrogość do dziwadła, które im zaczęłoby wyrastać pod nosem. Stąd łatwo o pomysły, co też z nim zrobić, by nie mieszało, o niechęć, by w czymkolwiek wyjść mu na przeciw i tak dalej. To jest wizja stworzenia dziwoląga polskiego w środku dzisiejszej Europy. Będzie tworzony i zarazem będzie się rozkładał, bezsilny wobec ciążenia nie zawalających się sąsiadów i świata, podobnie, jak polityka Orbana. Możemy, jako kraj, wyrastać pośród Unii Europejskiej i Europy, ale nie taką drogą. Drogą współpracy, porozumień, szacunku, a nie złych życzeń, wrogości i katastrof. Na PiS-owskich drożdżach nie wyrośnie nowa Wielka Polska, lecz nieszczęście dla tej, która jest. I oczywiście także dla jej obywateli.