Jestem z Układu

„Jeden z najważniejszych dokumentów.. epoki”.

sobota, 1 grudnia 2012

Od profesora Rocha Sulimy, wybitnego kulturoznawcy, historyka kultury, antropologa kulturowego i folklorysty, dostałem na mail taką oto recenzję mojego dziennika „Solidarność w opozycji. Dziennik 1993-1997”;

„Drogi,

musiałem tuż przed końcem promocji Twojego dzieła wyjść, stąd też nie było okazji do paru słów komentarza.

Dzieło jest znakomicie napisane, a to mówi Ci ktoś, kto mieni się być licencjonowanym polonistą, a nawet członkiem ZLP przed jego rozwiązaniem. Udanie łączy zapis spraw wielkich, wagi państwowej ze świadectwami codzienności, zdarzeniami rodzinnymi, które nabierają przez to egzystemcjalnej głębi. Dziennik jest polemiczny w stosunku do obiegowych wykładni, a nie ma w nim śladu uprzedzeń, a nawet przed-uprzedzeń, co przysparza dziełu wiarygodności. Cenne są bardzo świadectwa relacji międzyosobniczych na samej „górze”, ale to trzeba mieć język, żeby je oddać i cienką nutę ironii, która broni przed kronikarską dosłownością. Kiedy patrzę na całość, to widzę jeden z najważniejszych dokumentów tamtej epoki. Zostaniesz w akademickiej historii i współczesnej memuarystyce, a może lepiej powiedzieć – diarystyce! Czekamy z Jolą na kolejne tomy.

Serdeczności.

Pozdrowienia dla Rodziny, tak dobrze widocznej w książce.

Roch”

Odpisałem mu tak. Podaję fragment;

Roch,
to jest najbardziej dla książki pochlebna recenzja i wielka satysfakcja dla mnie, jako jej autora. Po to właśnie robiłem te zapisy, z nadzieją, że staną się tym co napisałeś.

Jego recenzje zamieszczam po otrzymaniu zgody oczywiście.

Roch jest moim kolegą jeszcze z czasów studenckich. Oto notka o nim w Wikipedii:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Roch_Sulima

Do Polski PiS przez dwie katastrofy!

piątek, 30 listopada 2012
 Artykuł opublikowany dzisiaj w „Gazecie Wyborczej” i objęty płatnością. Uważam, że Gazeta ma prawo zarabiać na nim mniej więcej do końca dnia sprzedaży numeru, w którym był opublikowany. Dzień się praktycznie skończył więc go upubliczniam, by poszerzyć krąg czytelników. Zauważyłem, że Piano w sieci sprowadza tekst w niebyt. 

 

We wrześniowej dyskusji w Klubie Ronina, oprócz wołania Grzegorza Brauna o zbiorowy mord, jest wprowadzenie historyka Andrzeja Nowaka. Ono mówi wiele o tym, jak PiS i jego sprzymierzeńcy z nauki i mediów wyobrażają sobie warunki niezbędne, by mogła zaistnieć Polska, której chcą. Do której będą mogli wrócić, jak napisał Jarosław Kaczyński w liście żegnającym Aleksandra Szczygło, bo na razie nie są w niej. Której będą śpiewać „Ojczyznę wolną pobłogosław Panie”, bo Polsce obecnej przystoi z ich strony tylko „Ojczyznę wolną racz nam wrocić Panie”.

Pierwszy warunek, wedle Andrzeja Nowaka, to zdobycie przynajmniej 70% poparcia społeczeństwa. Jakieś tam 35 % nie wystarcza, bo niczego nie zmieni, nie da władzy absolutnej, a ona jest niezbędna. Po to jednak, jak mówi prof. Nowak, potrzebna jest potężna katastrofa kraju; gospodarcza i nie tylko. No, ale byłoby głupio patrzeć obywatelom w oczy, gdybyśmy – kontynuuje – zdobyli władzę w jej toku, jakby katastrofy wcześniej wypatrując. Niby nie wypatrują, ale zachowują warunek, z którym taka katastrofa jest związana, jako niezbędna przesłanka. Lepiej byłoby szczerze. Kiedyś sądząc błędnie, że tylko porażka gospodarcza uchroni Polskę od gorszego nieszczęścia, od IVRP, wprost życzyłem jej Kaczyńskiemu. Ale obyło się. To samo, co Nowak, 6 października, podczas wizyty w Białymstoku powiedział Jarosław Kaczyński; „Dla naszej partii byłoby lepiej, aby w Polsce wszystko zgniło do końca”, oczywiście znów dodając retoryczną przykrywkę, że tego nie chcą. Więc superkatastrofa kraju, jako moment ponownych narodzin Czwartej RP.

Jeszcze ciekawszy jest drugi warunek, a mianowicie ich wymarzona Polska może zaistnieć wtedy, gdy zniknie wszelkie uzależnienie od Niemiec i Rosji, także takie, które nie jest polityczne. Na przykład mówi Nowak, tak byśmy mogli przejąć bez żadnych konsekwencji, z całkowitą swobodą poczynań, kontrolę nad bankami u nas w kraju. Chodzi więc o likwidację uzależnień, które są naturą rzeczy w dzisiejszym świecie. Żaden kraj nie fruwa, jak swobodny elektron. Tworzy część struktury; lokalnej i światowej. Coś sprzedajemy innym, coś od nich kupujemy, my do nich jeździmy, oni do nas, to samo z pracą, to samo z kasą. Niemcy mają swą politykę wobec Rosji i cała Unia, to samo Stany Zjednoczone. No i jak zaczniemy wrzeszczeć na nich publicznie, czy choćby po kryjomu, by zmienili ją na tę nam bliską, czyli by prowadzili naszą politykę, albo choćby nie krzywili się na nią, to nam pokażą środkowy palec. Kulturalnie, z kwiatkiem na czubku, albo i niekulturalnie. A jeszcze gorzej będzie, jeśli zaczniemy coś robić w tym stylu i kierunku. Nowak to widzi i powiada, że aby ich Polska mogła zaistnieć musi to uzależnienie od Niemiec i Rosji zniknąć. A ono może zniknąć tylko wtedy, jeżeli oba kraje się zawalą. I wprost to mówi wobec Rosji, że chodzi o jej ponowną katastrofę, jak ta Związku Sowieckiego, a oględniej, ale wyraźnie, mówi to wobec Niemiec. Bo jeśli, cytuję, ma się „całkowicie załamać kontrola niemiecka w Europie”, to musi się załamać państwo niemieckie. Inaczej się to nie stanie. Czyli znowu katastrofa, jako warunek owego przebudzenia i odrodzenia, ale tym razem właściwie światowa. Razem dwie katastrofy, jak dwa wybuchy. Pomijam koszty takiej światowej katastrofy dla nas i nikłą raczej szansę, by wyrosła z niej, jak na drożdżach Wielka Polska PiS-owska, ONR-owska, Wszechpolska, jak kto chce. Rzecz w tym, że takich katastrof nic nie zapowiada i dzięki Bogu, bo jedyne pewne, co by z nich wynikło to ogrom nieszczęścia i zapewne krwi wielu milionów ludzi.

Oba warunki sprawiają, że Polska ich marzeń jest nie z tego świata. W tym rzeczywistym nie może zaistnieć. Nawet jeśliby zdobyli 70 % poparcia i władzę absolutną, to nie wydobędą kraju z systemu uzależnień, w którym tkwi w tym świecie, w tym miejscu i stosownie do swej wagi. Jest już dowód namacalny, a mianowicie kierowane podobnymi pragnieniami wyczyny premiera Węgier Orbana, który ma te 70 chyba procent i krok po kroku ulega realiom świata, nawet w alians z Gazpromem wszedł dołączając do południowego gazociągu. Więc ta kraina polskiej prawicy od PiS włącznie i dalej, nie zaistnieje. Ale to nie oznacza, że można na te majaczenia machnąć ręką, bo są niegroźne. Są bardzo groźne.

Coś może nie być możliwe, a mimo to fanatyczni goście z takimi fantazjami nie oprą się pokusie naginania otoczenia kraju, czy wręcz świata, do ich majaków. Zaczną robić coś co jest wyprawą z motyką na słońce, albo przypomina robienie kolejnego powstania bez broni, wciągając w to miliony Rodaków. I wiadomo czym się to skończy dla Polski, jako państwa i dla Polaków, jako jego obywateli. Skończy się konfliktami z sąsiadami, a to nie tylko Niemcy i Rosja, ale dziś cała Unia Europejska, a także Stany Zjednoczone. Każda próba polityki wymagająca zawalenia się sąsiadów, by była zdaniem jej pomysłodawców skuteczna, skończy się dla kraju, który tego by spróbował ośmieszeniem i degradacją, albo niepokojem i wrogością do niego, albo i tym i tym. Zależnie od tego, jaka jest waga takiego kraju pragnącego kosztem klęsk sąsiadów, wyrosnąć, jak na drożdżach na kogoś kim nawet jeśli był, to się skończyło i nim nie będzie. Polska za mało waży, by taka szaleńcza polityka wzbudziła poczucie zagrożenia wśród sąsiadów, czy tym bardziej szerzej, ale jest wystarczająca duża by wzbudzić, poza śmiechem, także irytację, niechęć, a nawet wrogość do dziwadła, które im zaczęłoby wyrastać pod nosem. Stąd łatwo o pomysły, co też z nim zrobić, by nie mieszało, o niechęć, by w czymkolwiek wyjść mu na przeciw i tak dalej. To jest wizja stworzenia dziwoląga polskiego w środku dzisiejszej Europy. Będzie tworzony i zarazem będzie się rozkładał, bezsilny wobec ciążenia nie zawalających się sąsiadów i świata, podobnie, jak polityka Orbana. Możemy, jako kraj, wyrastać pośród Unii Europejskiej i Europy, ale nie taką drogą. Drogą współpracy, porozumień, szacunku, a nie złych życzeń, wrogości i katastrof. Na PiS-owskich drożdżach nie wyrośnie nowa Wielka Polska, lecz nieszczęście dla tej, która jest. I oczywiście także dla jej obywateli.

Ojczyznę spokojną racz nam wrócić Panie

czwartek, 29 listopada 2012

Mój najnowszy komentarz w Wirtualnej Polsce; http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Waldemar-Kuczynski-ojczyzne-spokojna-racz-nam-wrocic-Panie,wid,15136983,wiadomosc.html?ticaid=1f9ce

Jutro w papierowym wydaniu Gazety Wyborczej będzie mój artykuł; „Do IVRP przez dwie katastrofy” komentujący zagajenie prof. Nowaka na słynnym wrzesniowym spotkaniu w klubie Ronina.

 

Grzegorz Braun nawołuje do zbiorowego mordu!

sobota, 24 listopada 2012
„Wrzesień tego roku, warszawskie Hybrydy. Dyskusja z udziałem prof. Andrzeja Nowaka, reżysera Grzegorza Brauna i tria blogerów: Coryllusa, Kamiuszka i Toyaha.

Zagaja Orzeł: – Temat spotkania: jak z tego wyjść? Jesteśmy inteligentni, jesteśmy patriotami, mamy rację, a mimo to przegrywamy. Dlaczego porządni głosują na nieporządnych?

– To przez rosyjskie serwery, przez które płyną dane o wynikach wyborów – rzuca ktoś z sali.

Głos zabiera reżyser Braun. Wzywa do walki na serio: – Kule powinny świstać, a mamy kabaret. Bo kolejny przesąd to wiara w pacyfizm. Wiara, że tu można cokolwiek załatwić, jak nie zostaną w sposób nagły, drastyczny wyprawieni na tamten świat z tuzin redaktorów ”Wyborczej” i ze dwa tuziny drugiej gwiazdy śmierci mediów centralnych – TVN. Nie wspominam o etatowych zdrajcach ze starego reżimu [brawa na sali]. Jeśli się nie rozstrzela co dziesiątego, to znaczy: hulaj, dusza, piekła nie ma. Jeżeli nie karze się śmiercią za zdradę, to co? – pyta Braun”. (Za Gazetą Wyborczą – Strzelnica u Ronina. 24.11.2012 r.)

W nagraniu poniżej istotne są minuty 27 – 31.   

http://www.youtube.com/watch?v=gRIMAi6A8Gk

To jest myślenie i to są emocje świata tzw. Czwartej Rzeczpospolitej, groźnego, zatruwającego od lat życie publiczne chwasta. Pan Braun wyraża ukrytą emocję znacznie, znacznie szerszego środowiska. Jego słowa, śmiertelnie poważne są nawoływaniem do zbiorowego mordu. I powinna się tym zająć prokuratura z urzędu. 

PATRZMY KTO CHCE RZĄDZIĆ RZECZPOSPOLITĄ I CO JEJ ZGOTOWAĆ. I NIGDY STERÓW PAŃSTWA W ICH RĘCE!! NIGDY!!! 

Część narodu napadła na resztę!

czwartek, 22 listopada 2012

Część narodu napadła na resztę. Stąd się wzięła wojna polsko-polska i mowa nienawiści. Oto analiza;  http://wiadomosci.wp.pl/kat,1027139,title,Waldemar-Kuczynski-czesc-narodu-napada-na-reszte,wid,15116298,wiadomosc.html

Gęgam więc jestem – „Gąsior kapitoliński znad Jeziorka”

czwartek, 22 listopada 2012

Zaczynam 74-rkę. Od lat obstawiają mnie medyczne detektory cząstek wysokoenergetycznych i na razie nic nie wykryły. Więc jeszcze pogęgam! GĄSIOR KAPITOLIŃSKI ZNAD JEZIORKA.

„Gwarancje Brytyjskie 2012 o kant….stolu potłuc”

piątek, 16 listopada 2012

Mój komentarz w WP; http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Gwarancje-Brytyjskie-2012-o-kantstolu-potluc,wid,15098157,wiadomosc.html

Komisja pod wysokim patronatem Katarzyny II

czwartek, 8 listopada 2012

Mój najnowszy komenmtarz w wirtualnej Polsce; http://wiadomosci.wp.pl/kat,119674,title,Waldemar-Kuczynski-Komisja-pod-wysokim-patronatem-Katarzyny-II,wid,15075907,wiadomosc.html

PiS to nie gąska, lecz muchomor sromotnikowy!

sobota, 3 listopada 2012

Oto mój najnowszy komentarz w Wirtualnej Polsce. Chcę tez dodać, że podzielam opinie Józefa Oleksego, że Kaczyński za podżeganie do nieszczęścia w kraju powinien zawędrować przed Trybunał Stanu. Nie wolno pozwolić politycznej bandyterce na wywracanie kraju;

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Waldemar-Kuczynski-PiS-to-nie-gaska-lecz-muchomor-sromotnikowy,wid,15059954,wiadomosc.html?ticaid=1f746

Dlaczego PiS musi być „smoleński”

wtorek, 23 października 2012

 Zamieszczam tu mój artykuł z Gazety opublikowany na początku miesiąca, który nie jest powszechnie dostępny.

 Waldemar Kuczyński

 Dlaczego PiS musi być „smoleński”

 PiS nie przestanie być „smoleński”. Jarosław Kaczyński co jakiś czas zakłada maskę, która ma pokazać, że nie są partią „jednego, smoleńskiego, tematu”, lecz merytoryczną wielowątkową itd. Za każdym razem budzi pragnienie, by tym razem to była prawda i nadzieję, że tak się stanie. Łączą one tych zwolenników PiS, którzy gotowi byliby bardziej go popierać, gdyby się poprawił i przeciwników PiS, którzy chcieliby mniej się go obawiać. Dopiero co dał im wyraz Jacek Żakowski w „Poranku w Toku” mówiąc; „PiS pokazał, że jakby chciał mógłby zachowywać się rozsądnie. Pytanie czy będzie chciał..”.

 

Otóż, ani tym razem ani wcześniej PiS i Prezes nie pokazali tego co by mogli, gdyby chcieli. Oni tego co pokazali nie mogą chcieć, mogą tylko udawać, że chcą. Dlaczego? O tym właśnie jest artykuł.

 

Widzę dwa powody, dla których Kaczyński i jego partia nie porzucą: po pierwsze – tego co wiąże się z postulatem budowy IV Rzeczpospolitej, choćby jakiś czas nie używano tego określenia. I po drugie – tego, co wiąże się z wyobrażeniem PiS o katastrofie smoleńskiej; jej wyjaśnianiu i wyciąganiu konsekwencji. Oba tematy pozostaną priorytetami Partii i jej szefa. Dodam jedynymi priorytetami; wszystkie inne, choćby je tak nazywano, będą narzędziami dla ukrycia celów głównych, z myślą o zmyleniu wyborców spoza twardego elektoratu PiS.

 

Pierwszy powód dotyczy Jarosława Kaczyńskiego. Niezgoda na III Rzeczpospolitą, zamiar jej likwidacji i budowanie IVRP, wypełnia jego biografię polityczną od roku 1989. Od hasła „przyspieszenia” wymierzonego w rząd Tadeusza Mazowieckiego i układ okrągło-stołowy, po zapowiedź budowy „Nowego państwa” wygłoszoną w podsumowaniu ostatniej debaty ekonomistów. Kaczyński rezygnując z tworzenia państwa od nowa przestanie istnieć politycznie. Powstaje pytanie, czy 10 kwietnia 2010 r. mógł powiedzieć, że katastrofa jest wypadkiem lotniczym i w ten sposób oddzielić ją od wojny z establishmentem i III RP? Formalnie mógł, politycznie nie miał wyjścia, nawet, gdyby cierpiąc zamyślał o takim rozdzieleniu. Temat smoleński i dziwne opowieści, jakie mu towarzyszą, są na dobre i złe związane z głównym projektem politycznym tej partii i jej szefa. Z obaleniem obecnego porządku politycznego, rozprawą z elitami wspierającymi ten porządek i budową owego nowego państwa.

 

Jarosław Kaczyński nie mógłby rozdzielić IVRP i katastrofy dlatego, że między nim i partią, a bazą społeczną, to znaczy wyborcami, ale także wieloma inicjatywami i organizacjami, jakie narosły wokół PiS jest zależność wzajemna. Co więcej to Jarosław Kaczyński zależy bardziej od bazy społecznej, niż ona od niego. Kaczyński pozbawiony jej poparcia skończyłby się, jako polityk. Ona bez niego trwałaby nadal, tak, jak istniała, gdy był do końca lat 90-tych prawie zapomniany. Być może PiS nie istnieje bez niego, ale on nie istnieje bez tej Polski marzącej o innym, niż dotychczasowe państwie. I nie on tę Polskę stworzył. Co najwyżej skupił wokół siebie i dopomógł lepszemu uświadomieniu jej samej kim jest. Polska marząca o IVRP, zanim jeszcze to określenie powstało, wystąpiła w identycznej emocji i retoryce, którą widzimy u niej od kilku lat podczas kampanii przed referendum konstytucyjnym w roku 1997. Także z udziałem krzyży, sutann, purpury i w skali podobnej do dzisiejszego twardego elektoratu PiS. Przeciw Konstytucji stanęło 24,38% wyborców. Kaczyński jest nie tylko przyspawany do swej biografii politycznej, ale także do bazy społecznej jego i jego partii, dzięki której są wpływową siłą polityczną. Ta baza, jak doszła wiadomość, że samolot spadł sama znalazła odpowiedź; to było morderstwo w skutek spisku. Innej by nie przyjęła. Ciesząc się jej zaufaniem, a nawet miłością najbardziej ludowej części, ma on pewną swobodę manewru w działaniach politycznych. Dostateczną, by tolerowano zmiękczające maskarady, ale za małą, by mogły przestać być maskaradami. Zmiękczanie, przesuwanie ku centrum itd. im są bardziej na serio, budzą niepokój i złość w głównej masie społecznej tej partii. W „ludzie pisowskim”, jak się mawia, czy aby wódz nie posuwa się za daleko, czy to jeszcze umizg do lemingów, by ich nabrać, czy początek zdrady sprawy prawdziwych Polaków.

 

Bo ta Polska zbuntowana przeciwko istniejącemu państwu ma wspólną sprawę, która stoi ponad wszystkim. To prawdziwa wspólnota, czy na rzecz dobra – to odrębny problem. Trzeba odkręcić, co możliwe, z tego co zaczęto okrągłym stołem. Trzeba rozliczyć twórców zła, które się wtedy zaczęło i obrastało w dalsze zło przez 23 lata, z krótkimi epizodami. I które zakończyło się spiskiem zdradliwej, postkomunistycznej, neoliberalnej, masońskiej elity z obcymi, by zamordować jedynego prawdziwie polskiego prezydenta w katastrofie smoleńskiej.

 

Choćby PiS wymyślił najgenialniejszy, merytoryczny program polityczny i gospodarczy, jeśli nie zostałby przypięty do owej „sprawy” ludu pisowskiego, jako uzupełnienie zostałby odrzucony. Wódz natomiast znalazłby się przed sądem wiernych i poznałby, że nie tylko pańska, ale i ludu łaska na pstrym koniu jeździ. I wtedy znalazłby się nowy wódz, może już dziś znany, a może zupełnie nie znany. Znalazłby się bo powstałaby luka, wymagająca bezwzględnie wypełnienia. Ta formacja nie może istnieć bez wodza.

 

Pisząc o PiS popełnia się bardzo często podstawowy błąd polegający na uważaniu go za normalną partię demokratycznego ładu. Popełniają ten błąd wszyscy mający nadzieję, że partia ta może „normalnieć”. Tymczasem PiS i wszystko co wokół niego narosło i narasta, a także się z nim sprzymierza, łącznie tworzą ruch. Bardzo silnie zmotywowaną i złączoną zbiorowość, od wyborców po Jarosława Kaczyńskiego i Tadeusza Ryzyka. To część Polski, która zdecydowała stanąć do walki o opisaną wyżej sprawę. Normalna partia może trwać w codziennej rutynie. Ruch nie może trwać, musi maszerować, w przenośni i dosłownie na ulicach. Jeśli staje w miejscu rozpada się. Już więc kroi się plan wymuszenia siłą w trzecią rocznicę katastrofy smoleńskiej wcześniejszych wyborów. I już korespondować ma z tym zapowiedziany przez Kaczyńskiego w Białymstoku program rządowy. Cechą ruchu jest aktywizm, a także uwodzące ciepło wewnętrzne dla swoich i nietolerancja oraz agresja dla reszty, bo ruch każdy ruch kieruje się zasadą „kto nie z nami ten przeciw nam”.

 

PiS nie może stać się czymś innym, niż ruch, którego jest częścią i który nadaje mu siłę. Jakakolwiek próba rzeczywistego zmienienia charakteru partii, w duchu oczekiwań i nadziei na normalniejszy PiS, skończyłaby się tak, jak wszystkie secesje z Prawa i Sprawiedliwości, przymusowe, czy dobrowolne. Wyrzuceniem przez „lud pisowski” poza ramy ruchu. Znalazłby sobie on wtedy nowego idola i stworzył nową partię.

 

Pozbawiona złudzeń świadomość, czym jest partia Kaczyńskiego ma ważne znaczenie. Ta partia w zabiegach o wyborców spoza twardego elektoratu musi się maskować, nie może im mówić, jakiej Polski chce, bo czuje, że oni jej nie chcą. Kolejna maskarada właśnie trwa. Ostatnia odsłona; Prezes, dla którego nie liczy się nic poza władzą zapewnia w Białymstoku, że „my do żadnej władzy się nie pchamy”. Ten człowiek, inicjator i główny podsycający owej, jak mówi „piekielnej wojny polsko – polskiej”, znowu ogłasza, że chce ją kończyć. Przebieranie się polityków groźnych spraw w owcze skóry, jest znane ze złych epizodów historii powszechnej. Niejedno społeczeństwo temu zawierzyło i żałowało. Nie jesteśmy wyjątkiem. W roku 2010, kilku procent wyborców zabrakło, by zafundować krajowi pięć lat ostrego konfliktu na szczytach władzy, niszczącego dla Polski, gdyby prezydentem został Jarosław Kaczyński. Dano wiarę tamtej przebierance na łagodnego polityka. To się może powtórzyć. Jeśli wyborcy uwierzą, że obecna ofensywa pod hasłem partii merytorycznej, to nowe PiS, wówczas, zmęczeni i rozczarowani rządami obecnymi, porą tę partię. Licząc, że zdobywszy władzę naprawi to co zrobiono ich zdaniem źle, a zapomni o wywracaniu państwa, szukaniu winnych dwu wybuchów, gnębieniu wrogów wewnętrznych i toczeniu „wojen” z Rosją, Niemcami i Unią Europejską. I coś takiego się rysuje, o czym świadczy sondaż, w którym PiS wyprzedziło PO zyskując aż 8 % dodatkowych sympatyków. A na końcu maska spadnie i nastanie Polska, którą przez dwa lata rządów Prawo i Sprawiedliwość tylu ludzi przestraszyło i mają ją znowu, z IV RP i katastrofą smoleńską na pierwszym miejscu. Jeśli więc już, to niech będzie ona skutkiem świadomego wyboru, a nie politycznego oszustwa.